6. KULT MOJEGO JA I MOJA WIARA – HOMILIA

Jest naszym obyczajem tutaj, w czasie wszystkich spotkań w Żłobiźnie, zawsze z radością i z naciskiem zauważać, że jesteśmy obdarowani, kiedy wsłuchujemy się w to słowo Boże, które przychodzi do nas według zwyczajów tradycji kościelnych w czytaniu liturgicznym, w czasie Mszy świętej. I nie pozostaje nam dzisiaj też nic innego, jak się podwójnie ucieszyć, że w tym czasie, kiedy została przez nas zaplanowana sesja na temat Odnowa Odnowy, Pan Bóg poprzez posługę Kościoła każe nam czytać to samo, co we wszystkich parafiach katolickich dzisiaj na całym świecie się czyta, mianowicie: „Bracia, różne są dary łaski, lecz ten sam Duch”. Dzisiaj kazał nam Pan Bóg czytać przez posługę Kościoła, że „Duch objawia się dla wspólnego dobra tak, że jednemu jest dany dar mądrości słowa, drugiemu umiejętność poznawania, jeszcze innemu dar wiary, jeszcze innemu łaska uzdrawiania, czynienia cudów, proroctwa, języków czy tłumaczenia języków”.

Czy to nie piękny znak, czy nie warto się podwójnie ucieszyć? Na przypieczętowanie, zakończenie takiej właśnie sesji nic innego nie czynimy, jak tylko po prostu czytamy te teksty biblijne, które Kościół na dzisiaj, na pewno z jakiejś inspiracji Ducha Bożego przeznaczył, i znajdujemy czytanie z Listu św. Pawła o darach duchowych. Akurat ten fragment z 1 Kor 12,7-10, właśnie te początkowe wersety zostały w przypisie zacytowane i skomentowane przez Jana Pawła II kilkanaście lat temu w adhortacji Christifideles laici. W tym liście o świeckich w Kościele jest między innymi taki fragment, gdzie Jan Paweł II pisze: „W naszych czasach oglądamy rozkwit różnych charyzmatów wśród świeckich mężczyzn i kobiet. O ich rozmaitości świadczą teksty Nowego Testamentu, które je opisują i klasyfikują”.

W tym czytaniu św. Pawła jest jedno bardzo ważne słowo, które czasem nam umyka, a warte jest podkreślenia – słowo „innemu”. Mianowicie: jednemu dany jest przez Ducha dar mądrości słowa, innemu dar wiary, innemu łaska uzdrawiania, jeszcze innemu i jeszcze innemu taki, taki i taki. Jest to ciekawe, dlaczego Pan Bóg tak sobie zaplanował rozdawanie darów, że nie daje wszystkich jednemu. Myślę, że gdyby to było dzieło ludzkie, to byśmy sobie pomyśleli tak: trzeba by znaleźć kogoś najzdolniejszego, takiego właśnie superczłowieka, jakiegoś takiego guru czy superlidera i dać mu te wszystkie charyzmaty, bo jak się tak da różnym ludziom, to jeden ich nie wykorzysta, drugi zmarnuje, mogą być jakieś spory – jednemu dać, niech on ma wszystko. Tak pewnie by to wyglądało w wykonaniu ludzkim, natomiast w wykonaniu Bożym jest tyle razy powtórzone słowo „innemu”. Każdy dar daje się innemu. Przy każdym darze jest to wspomniane: jednemu to, drugiemu tamto, trzeciemu tamto. Dlaczego? Dlatego żebyśmy w Odnowie Charyzmatycznej mogli na co dzień doświadczać, że nasza relacja osobista z Jezusem Chrystusem jest nierozdzielnie relacją z braćmi, siostrami, jest od razu relacją z Kościołem. To właśnie dlatego Bóg tak obdarowuje – jednemu to, drugiemu tamto, trzeciemu tamto – żebyśmy siebie nawzajem potrzebowali. To jest ciekawe, że Pan Bóg z góry tak zaplanował Kościół, wpisał w niego, zaprogramował to, że ludzie będą jedni drugich potrzebować.

To jest bardzo ciekawy pomysł Pana Boga – i jest trudny. Często wolimy pójść za duchem tego świata i powiedzieć: nie potrzebuję cię. Jak często się rodzi taka pokusa w nas, jak często taką pokusę mogliśmy oglądać może w jakichś grupach, które mówią: nie potrzebujemy, po co nam inni, po co nam parafia, po co nam proboszcz, po co nam Koścół, po co nam ten brat, po co nam tamta siostra. A cały 1 Kor 12 jest zbudowany na takiej opozycji: na początku jest napisane, że z Bożych darów – to właśnie tak wygląda – Bóg daje jednemu to, drugiemu tamto, trzeciemu tamto, aby wszystko stanowiło całość. I tę część rozdziału 12 św. Paweł podsumowuje słowami: „zostaliśmy ochrzczeni w Duchu po to, by stanowić jedno ciało”. Jedno! A potem właśnie przechodzi do wspomnianej opozycji i mówi: a są tacy, którzy mówią: nie potrzebuję, jak to ręka może powiedzieć nogom: „nie potrzebuję was”, jak może powiedzieć oko uchu: „nie potrzebuję ciebie”. Tak to wygląda, jeśli jeden chrześcijanin drugiemu, jedna grupa drugiej mówi: nie potrzebuję. Cały ten rozdział jest na takiej opozycji zbudowany.

I przez te wszystkie trzy dni – piątek, sobotę i niedzielę – szukaliśmy logiki Bożych wypowiedzi, nawet może mniej wersetów z numerkami, a bardziej logiki, którą Pan Bóg ukrył w tekstach biblijnych i w narracjach, i której każe nam zaczerpnąć, żebyśmy my też tak myśleli, tak rozumowali. Dzisiaj uczyńmy to samo wobec 1 Kor 12. Jego wewnętrzna logika jest właśnie taka: dać się poprowadzić w taką stronę, gdzie jedni drugich potrzebujemy. I po tym poznajemy autentyczność Odnowy Charyzmatycznej, że jesteśmy coraz bardziej uzależnieni, najpierw w grupach od braci i sióstr, a potem jako grupa od parafii, a potem też może jako ruch od innych ruchów. Im bardziej czujemy, że nawzajem się potrzebujemy, aby stanowić jedno ciało, bo nam Pan dał to, a innym dał tamto, jak dał im, to nam nie dał, i im bardziej w takim pozytywnym uzależnieniu postępujemy, tym bardziej jesteśmy odnowionymi chrześcijanami.

Bo jest też negatywne uzależnienie, podobne do uzależnienia od guru w jakiejś sekcie, gdzie ludzie wpatrują się w jedną postać, która skupiła, zmonopolizowała charyzmaty, dary, oczekując, że łaska Boża będzie przez nią – i tylko przez nią – spływać. Więc nie – Kościół Boży jest inaczej zorganizowany: ja mam dar dla innych, a inni mają mnóstwo darów dla mnie, bo Duch objawia się wszystkim, ale objawia się dla wspólnego dobra. Dlatego jednemu to, drugiemu tamto, innemu to, innemu to, i jeszcze innemu tamto. Dobrze byłoby, gdybyśmy na to słowo „innemu” zwrócili uwagę i wyciągnęli całą lekcję – to jest potężna lekcja biblijnej logiki – widzenia ciała Chrystusowego, którym jest Kościół. Duch objawia się dla wspólnego dobra.

I tutaj jest dobry czas, żeby wspomnieć też i o jednym z Dokumentów z Malines – to jest dokument nr 5, w którym jest wspomniane o tym, żeby chrześcijanin czasem zamiast służyć Bogu, nie zaczął służyć sobie. Bardzo ważny dokument pt. Kult mojego JA i moja wiara. Bo tak jest, że w Odnowie Charyzmatycznej częściej przypominamy sobie i częściej mówimy o tym, że Bóg jest Bogiem żywym, że ingeruje w nasze życie, że pociesza, pokrzepia, prostuje nasze ścieżki, że uzdrawia. Bardzo dobrze, że o tym sobie przypominamy, bardzo dobrze, że to odkrywamy i tego doświadczamy. Ale znowu – ścieżka z Panem Jezusem jest zawsze wąska i jak łatwo jest wypaść w jedną stronę, myśląc, że nie ma czegoś takiego jak Boże pocieszenia i pokrzepienia, to równie łatwo wypaść w drugą stronę, myśląc, że celem, dla którego zostaje chrześcijaninem, celem przyjścia Pana Jezusa do mnie, jest moje pocieszenie i moje pokrzepienie. I dość łatwo jest zamienić środek w cel. Stąd właśnie ten dokument Kult mojego JA i moja wiara. Zawsze może się wkraść błąd czy niezrozumienie, bo różne mody, różne niebezpieczne trendy zawsze gdzieś się próbują wśliznąć i wkraść.

Otóż takie patrzenie na wiarę, że jest ona po to, aby mi było dobrze – i kropka, że wiara jest po to, abym się lepiej czuł, że Pan Jezus po to przyszedł, aby moje JA się mogło lepiej rozwinąć, to jest wyraźne odstępstwo od wiary chrześcijańskiej. Jak religioznawcy już dawno zauważyli, takie spojrzenie na religię bardziej przypomina hinduizm. W hinduizmie rzeczywiście tak jest, że złe jest to, co jest złe dla mnie. Jeżeli na przykład dla mnie złem jest jakaś przykrość albo choroba, albo śmierć, to właśnie to jest zło. Jak tylko uda mi się uwolnić od takiego zła, to koniec już ze złem, już nie ma więcej zła w świecie, bo udało mi się uwolnić od tego, co mi zagraża. Ale w chrześcijaństwie tak nie jest.

W chrześcijaństwie na pierwszym miejscu nie to jest złe, co jest złe dla mnie. W chrześcijaństwie na pierwszym miejscu to jest złe, co jest złe dla Boga. To nie od siebie się uczymy, co jest złe, ale uczymy się od Boga, ufając, że On wie lepiej ode mnie, co jest dobre i złe. To jest zaufanie Bogu, to właśnie chcemy wyrazić, kiedy mówimy, że Jezus jest Panem i Zbawicielem. To nie ja jestem panem dobra i zła, to nie ja mam określać, po co mi Pan Bóg: Pan Bóg jest mi potrzebny w różnych sprawach, jest mi potrzebny, bo mam kłopoty, nie daję sobie rady czy akurat się załamuję. To nie tędy droga, żebyśmy my określali, do czego nam jest Pan Bóg. Droga jest odwrotna – to On ma określić, po co my jesteśmy Mu potrzebni. Tak wygląda chrześcijaństwo. To nie Piotr i Jan przychodzą do Jezusa: „Panie Jezu, słyszeliśmy, że jesteś wielkim cudotwórcą, mamy problemy, może byś nam je rozwiązał”. Jezus przychodzi i mówi: „Pójdź za Mną”, „pójdź za Mną” – i to ode Mnie będziesz się uczyć, na co Mi się przydasz, ode Mnie – mówi Pan Jezus – będziesz się uczyć, po co ty jesteś dla Mnie, a nie – po co Ja jestem dla ciebie.

Bardzo łatwo takiej subtelnej zamiany dokonać, szczególnie wśród tych, którzy często doświadczają Bożych pocieszeń, pokrzepień, którzy się o nie modlą. Bardzo dobrze, że się modlą jako o środek, o drogę, o pomoc, ale od razu czujemy, jak łatwo o jeden krok za dużo – i ze środka uczyni się nagle cel. Kto wie, czy pewna część literatury charyzmatycznej właśnie nie poszła w tę stronę. Dlatego bardzo się ucieszyłem, że na charyzmatyczne spotkanie pod Świdnicą jest przeznaczona jako główna inspiracja książka Prado Floresa Formacja uczniów. Ona idzie w bardzo dobrą stronę – jak Jezus formował uczniów, to On ma formować. Problemem nie jest: jakie mamy kłopoty, jakie mamy odczucia, i jak być może nam się Pan Bóg przyda w naszych kłopotach. To też jest jakaś droga, ale jakaś połowiczna, jakaś drugorzędna. Na pierwszym miejscu ma być, jak Jezus formował, czego On oczekiwał i do czego porywał, bo to On jest kapitanem, to On jest dowódcą – to On powołuje, instruuje i wysyła. Stąd właśnie wziął się ten dokument nr 5 z Malines: Kult mojego JA i moja wiara. Dwie różne rzeczy: moja wiara i kult w Duchu i w prawdzie, kult Jezusa Chrystusa, a nie mojego JA.

Jako fałszywą logikę – właśnie niebiblijną – kardynał Suenens podał takie zdanie, że „logika takiego systemu – fałszywego – będzie uznawała za dobro i zło to, co sprzyja albo zagraża spontaniczności mojego JA, szczerości mojego JA, autentyczności mojego JA”. Moje JA: czy ono może się spontanicznie, szczerze, autentycznie rozwijać, czy ma środowisko. Nawet tak potrafimy patrzeć na nasze grupy i wspólnoty: czy ja się tu mogę rozwijać, czy ja tu wzrastam. A jak ja się nie rozwijam, moje JA nie wzrasta i się nie rozwija, to może zmienię grupę, może poszukam gdzieś indziej. Przy czym dobrze, gdybyśmy mówili o prawdziwym wzrastaniu, takim jakie Pan Bóg sobie zamierzył. A prawdziwe wzrastanie w Duchu Świętym, to wcale niekoniecznie jest wzrastanie mojego JA.

Zobaczmy, jak nas uczy Pan Jezus w Liście do Efezjan. Co to znaczy wzrosnąć? W Ef 4 jest opisany wzrost duchowy: „abyśmy wszyscy razem doszli do pełnego człowieka, którym jest Jezus Chrystus, byśmy byli już stali, a nie chwiejący się w wierze”. W Liście do Efezjan jest dużo o wspólnocie, jest dużo o wytrwałości w wierze, tam jest dużo o świętości, obowiązku, a mało o tym, żeby moje JA się dobrze czuło. Tak że możemy mówić, że mamy szukać miejsca, gdzie mam wzrastać, ale to nie znaczy, że moje JA ma wzrosnąć według rozumienia psychologicznego i bardzo nowoczesnego.

To właśnie dlatego krytycznie kard. Suenens powiedział o jakimś fałszywym systemie, który będzie dobro i zło widzieć według tego, co sprzyja albo zagraża spontaniczności, szczerości czy autentyczności mojego JA. Nie! Dobro i zło mamy widzieć według tego, czy coś sprzyja, czy zagraża mojej relacji z Bogiem i mojemu wzrastaniu. Ale takiemu wzrastaniu, które On zaplanował, bo pomiędzy hinduizmem a chrześcijaństwem jest poważna różnica – w chrześcijaństwie kapitanem, dowódcą, jest Pan Jezus. To właśnie dlatego Duch objawia się dla wspólnego dobra, nie dla mojego, nie dla mojej przyjemności i dla obwieszenia się charyzmatami jak choinka świąteczna – dla wspólnego, dla służby. Dlatego mamy taki obyczaj w Odnowie, że za słowem „charyzmat” idzie od razu słowo „służba”. Te dwa słowa są połączone. Charyzmat nie jest po to, żebym był charyzmatykiem. Charyzmat jest po to, abym służył. Duch objawia się dla wspólnego dobra, ja mam patrzeć, komu mam usłużyć, i mam patrzeć na tych innych – innemu to, innemu tamto, jeszcze innemu – w czym zależę od innych i czym mam się ubogacić.

Taka właśnie jest logika Bożego pierwszeństwa: najpierw królestwo Boże, a wszystko inne będzie wam dodane. Właśnie – będzie dodane, bo to nie jest tak, że jak człowiek idzie za Panem Jezusem, to potem go Pan Jezus będzie dręczyć i mu nie będzie dawać spokoju, i nie będzie go pokrzepiał ani pocieszał – będzie, tylko nie tego trzeba szukać. „Wszystko inne będzie wam dodane”.

Popatrzmy, że ta sama logika jest ukryta w Księdze Proroka Izajasza, w tym fragmencie, który czytaliśmy. Jest tutaj mowa, że „nie umilknę i nie spocznę” – ale jak długo? „Nie umilknę i nie spocznę – nie tak długo, dopóki nie zostaną zaspokojone moje zachcianki, lecz – dopóki sprawiedliwość i zbawienie nie zapłoną jak pochodnia”. Sprawiedliwość i zbawienie, dobre i złe, to jest to, co dobre i złe w oczach Boga, a niekoniecznie to, co jest dobre i złe w moich oczach. „Przez wzgląd na Syjon nie umilknę i przez wzgląd na Jerozolimę nie spocznę, dopóki sprawiedliwość nie błyśnie jak zorza i zbawienie jej nie zapłonie jak pochodnia”.

Myślę, że w nowe tysiąclecie, to novo millennio ineunte, warto wystartować też z większą troską, żebyśmy więcej mówili i myśleli o takich rzeczach, jak sprawiedliwość i zbawienie. Może właśnie już odkryliśmy wszystkie psychologiczne i pocieszające aspekty wiary – to bardzo dobrze – ale pewnie teraz jest czas, żeby więcej mówić o tym, co jest sprawiedliwe w oczach Bożych, albo co jest w oczach Bożych zbawienne.

W jednym z Dokumentów z Malines są umieszczone też myśli arcybiskupa brazylijskiego Dom Helder Câmary, który przypomniał, że Duch Święty – ten Duch, który zstępuje na nas – to jest także Duch, o którym jest napisane: „Duch Pana nade Mną, bym niósł ubogim Dobrą Nowinę”. Oczywiście, że słowo „ubogi” ma jakieś wtórne, drugie znaczenia – ten, co jest ubogi duchem, ten, co nie zna Chrystusa – ale „ubogi” ma też jakieś pierwsze znaczenie, „ubogi” – który jest biedny, nie ma co jeść albo jest mu zimno. „Abym ubogim niósł Dobrą Nowinę”. I Dom Helder Câmara dodał też – myślę, że na dzisiaj też trafne obserwacje dla nas: „chrześcijanin nie może czytać Pisma Świętego, słuchać, co Bóg mówi przez proroków ujawniających niesprawiedliwości za ich czasó w, nie wyciągając wniosków odnośnie do aktualności tych tekstów dla nas dzisiaj”.

To w tym dokumencie nr 5 przewija się ciągle echo tego, że jesteśmy zbudowani na fundamencie Apostołów i Proroków, i tak jak posługa Apostołów jest żywa w posłudze biskupów, tak samo posługa Proroków nie skończyła się, nie odeszła do lamusa, posługa Proroków też jest żywa. W naszych czasach oglądamy rozkwit różnych charyzmatów i między nimi Jan Paweł II wymienił w adhortacji także i dar proroctwa: innemu też dał proroctwo. Właśnie: nie spoczniemy – niech to będzie takim naszym ożywczym manifestem na początek trzeciego tysiąclecia, novo millennio ineunte, według tytułu listu Jana Pawła II. Niech to będzie naszym manifestem, z którym wyjdziemy stąd, a lepiej pewnie – zostaniemy rozesłani: „nie umilknę i nie spocznę”, ale nie dla zaspakajania na pierwszym miejscu moich zachcianek, nawet duchowych, „nie umilknę i nie spocznę dopóki sprawiedliwość Jerozolimy nie błyśnie jak zorza i dopóki jej zbawienie nie zapłonie jak pochodnia”.

Jeżeli chcemy być w pierwszym szeregu ewangelizacyjnym, to zawsze pamiętając, że pierwsze zbawcze orędzie Jezusa dotyczy zbawienia, dotyczy usprawiedliwienia, sprawiedliwości przed Bogiem, dotyczy tego, co zrobić z grzechem – człowiek jest grzeszny i co z tym fantem zrobić, co z tym Bóg zrobi. „Nie spocznę, dopóki zbawienie nie błyśnie jak zorza i dopóki sprawiedliwość nie zapłonie jak pochodnia” przed tymi, do których nas Bóg posyła.

I w tym bogactwie czytań słowa Bożego, które Kościół nam przyniósł, myśmy ich nie szukali, myśmy je z radością i z wdzięcznością przyjęli jako dar, jest obietnica dla tych wszystkich, którzy już próbowali, jak dobre i pożywne jest wino Bożej łaski, lat temu pięć albo dziesięć, albo piętnaście, albo dopiero trzy miesiące temu, że Bóg ma zawsze nowe dary. Sceneria z Kany Galilejskiej zawsze się powtarza w naszym życiu i zawsze – także dziś, także w tym 2001 roku, także na początku trzeciego tysiąclecia – będą okazje, że będziemy mówić Panu Bogu: „Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory”. Ten Boży magazyn wina się nie wyczerpał, są takie jeszcze zasoby, żeby nas zadziwić i żebyśmy z podziwem mówili: „Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory i to wszystko, czego doświadczyliśmy, to jeszcze nic wobec tego, co Pan Bóg zachował dla tych, którzy Mu uwierzyli. Właśnie tak zechciejmy przyjąć tekst św. Pawła, który też nam dzisiaj towarzyszył: na pewno wśród trudów, na pewno także i wśród różnych prześladowań, także wśród tego, co dla nas może wcale nie być wygodne ani – płytko patrząc – dobre, ale pośród tego wszystkiego naprawdę Bóg wezwał nas przez Ewangelię, abyśmy dostąpili chwały naszego Pana, Jezusa Chrystusa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA ImageChange Image