CHRZEŚCIJAŃSTWO CZY PAULINIZM?

Niniejszy artykuł jest odpowiedzią na tekst Mariusza Agnosiewicza pt. Chrześcijaństwo czy paulinizm, jaki został zamieszczony w serwisie racjonalistycznym[1]. W tekście tym Agnosiewicz próbuje oczerniać św. Pawła, portretując go jako oportunistę, notorycznego kłamcę, awanturnika itp. Jednocześnie w tekście tym Agnosiewicz pomniejsza znaczenie nauk Jezusa przy tworzeniu się doktryny chrześcijańskiej, wyolbrzymiając zarazem przesadnie rolę, jaką przy tworzeniu tej doktryny miały odegrać nauki Pawła. Czyni to w tym celu, aby to Paweł stał się w oczach jego czytelników twórcą chrześcijaństwa, nie zaś Jezus. Prócz tego Agnosiewicz już tradycyjnie doszukuje się sprzeczności pomiędzy naukami św. Pawła i Jezusa. Odpowiadając na poniższy tekst Agnosiewicza, w dwóch przypadkach zmieniam układ jego wywodów na nieco bardziej uporządkowany, przynajmniej moim zdaniem. Poza tym nic nie wycinam ani nie zmieniam[2]. Tradycyjnie tekst, do jakiego się będę odnosił, zaznaczam kursywą, swoje wypowiedzi pozostawiam zaś bez zmiany formatu czcionki w celu ułatwienia rozróżnienia wypowiedzi komentowanych od moich.

Dzisiejszy wizerunek chrześcijaństwa, jego zasad doktrynalnych, w ogromnej mierze zawdzięczamy św. Pawłowi. Jednak nauki Chrystusa poddał on takiej reinterpretacji, że obecny Kościół powinien nazywać się Kościołem Pawłowym, a nie Chrystusowym.

Odpowiedź:

Zobaczymy, czy Agnosiewicz będzie potrafił tego dowieść.

Lub inaczej: chrześcijaństwo to religia Pawła (wszak to właśnie Żydzi z Antiochii, nawracani przez Pawła i Barnabę, po raz pierwszy nazwali się chrześcijanami), religię Jezusa nazwijmy np. jezuityzmem (nawet tak wyrachowany zakon jezuitów zdaje się być bliżej jezuityzmu niż ponura religia Pawła). Zresztą mówienie o reinterpretacji również nie ma uzasadnienia, gdyż Paweł stworzył nową religię, która skupiała się na kulcie osoby Jezusa, pominął natomiast CAŁE jego nauczanie. Jedynie kilka razy zaledwie w swoich listach odwołał się do nauki Jezusa, w tym trzy razy w jednym liście: przy zakazaniu rozwodów – 1 Kor 7, 10; aby uzasadnić życie duchownych na koszt wiernych (znamienite!) – 1 Kor 9, 14; kiedy wspomniał o wieczerzy z uczniami przed śmiercią – 1 Kor 11, 24-25; kiedy obiecuje, że umarli współbracia również otrzymają Królestwo – 1 Tes 4, 15. Jak z tego zauważyliśmy do tzw. Kazania na Górze mającym stanowić wykład nauki chrześcijańskiej Paweł odwołał się zaledwie jeden raz. Paweł pominął zupełnie życie i działalność religijną Jezusa, posługuje się nim jako pewnym symbolem (doskonale obrazuje to sposób w jaki go określa – tytuł ‚Chrystus’ spotykamy w jego listach 378 raz, natomiastimię ‚Jezus’ – zaledwie 15!). Jak ujął to Nietzsche, dla Pawła Jezus to ktoś, ‚kto zmarł, kogo widziano po jego śmierci. Ktoś, kogo Żydzi skazali na śmierć… To tylko motyw: muzykę skomponuje Paweł’.

Odpowiedź:

Zaczyna się tu już typowe rozumowanie według z góry ustalonej tezy. Nie wiem, czemu Paweł miałby w swych listach powtarzać wszystkim całą naukę Jezusa i o Jezusie od początku, naukę, która była wtedy chrześcijanom znana zresztą z tradycji ustnej (por. 1 Kor 15,3n.; Jud 1,3; 2 Tes 3,6), zaś wkrótce miała zostać zawarta w Ewangeliach. To, co pisze Agnosiewicz, świadczy o nieznajomości celów, jakie miały listy Pawła. Listy Pawła miały na celu wyjaśnienie kwestii spornych (szczególnie tyczących się Prawa), przypominanie pewnych najważniejszych aspektów nauki chrześcijańskiej tam, gdzie Paweł już założył Kościoły, lub tam, gdzie jeszcze nie był, ale gdzie rodziły się jakieś kontrowersje co do nauki. Nie wyobrażam sobie, po co Apostoł Paweł miałby w jakimś swoim liście ciągle przepisywać od nowa nauki Jezusa, znane już wtedy wszystkim chrześcijanom z tradycji ustnej. Sam Paweł do nich nawiązywał, gdy było to zresztą naprawdę potrzebne. Np. przesłanie z Mt 5,38n („Nie stawiajcie oporu złemu”) przytacza w Rz 12,17.21 („Nikomu złem za złe nie odpłacajcie”; „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj”); oraz 1 Kor 6,7 („Czemuż nie znosicie raczej niesprawiedliwości? Czemuż nie ponosicie raczej szkody?”) itp. Polecam w jakiejś Biblii z przypisami przejrzeć w listach Pawłowych odnośniki do Ewangelii.

Deschner konkluduje: ‚Jezus … zostaje w stosunkowo krótkim czasie po swojej śmierci przemieniony w Chrystusa, Żyd przeistacza się w chrześcijanina, jego wiarę czyni się wiarą w niego, a to oznacza, powtórzmy za Herderem, że służący dobru ludzkości wzorzec Jezusowego życia został usunięty ze świadomości i zastąpiony bezmyślnym kultem jego osoby. (…) Kościół nawiązał do intencji Pawła w ten sposób, że główną w nauce Jezusa etykę miłości postawił na drugim miejscu, najwyżej natomiast wiarę w niego, której on nie głosił, zastępując tym kultem jego wiarę. Metafizyka zamiast etosu, wiara miast miłości, chrystologia zamiast Kazania na Górze – tak przedstawia się z grubsza droga odbyta przez Kościół. Dogmatyka stała się ważniejsza niż etyka, właściwa wiara – właściwa niż właściwe postępowanie.’ Z pewnością można więc Saula nazwać ojcem doktryny katolickiej.

Odpowiedź:

W powyższym wywodzie nie ma nic poza czystym truizmem. Niewątpliwie Paweł wiele wniósł swymi listami do doktryny chrześcijańskiej. Jednakże bez nauczania Jezusa, które zostało zawarte w Ewangeliach, listy Pawła byłyby nic nie znaczącym i niezrozumiałym wywodem. Paweł w swym nauczaniu nawiązywał do nauczania Jezusa (2 Tes 1,8).

Dzieje Pawła

Paweł urodził się w Tarsie. Za młodu prawdopodobnie odebrał wykształcenie w jerozolimskiej szkole, którą prowadził wnuk wielkiego Hillela, Gamaliel I. Jego ojciec był żydowskim obywatelem Rzymu. Jak sam o tym mówi, nie był obdarzony urodą ani wymownością: ‚Lecz nie chcę, by wyglądało, że was straszę listami, bo powiadają: Listy wprawdzie ważkie są i mocne, lecz jego wygląd zewnętrzny lichy, a mowa do niczego.’ (2 Kor. 10:9-10, BW). Paulus zanim stał się gorącym neofitą z namiętnością tępił chrześcijan (tak to często bywa).

Odpowiedź:

To niech Agnosiewicz uważa, żeby i jemu się to nie przytrafiło.

Na drodze do Damaszku odbył jednak rozmowę z samym Bogiem i zmienił swoje zachowanie. Jak nas przekonują Dzieje Apostolskie było to tak: ‚A gdy jechał, stało się, gdy się przybliżał do Damaszku, że z prędka oświeciła go światłość z nieba. A padłszy na ziemię, usłyszał głos do siebie mówiący: Saulu! Saulu! przeczże mię prześladujesz? Tedy rzekł: Ktoś jest, Panie? A Pan rzekł: Jam jest Jezus, którego ty prześladujesz; trudno tobie przeciw ościeniowi wierzgać. A Saul drżąc i bojąc się, rzekł: Panie! co chcesz, abym ja uczynił? A Pan do niego: Wstań, a wnijdź do miasta, a tam ci powiedzą, co byś ty miał czynić.’ (9, 3-6). Jak trafnie ujął to Deschner: ‚nie trzeba wykluczać historyczności owej sceny, która rozegrała się pod Damaszkiem. Historia religii zna wszak poetyckie ukazywanie banalnych przeżyć [inspiracją poetycką dla tej sceny były Bachanki Eurypidesa]. Co więcej, mocny blask słoneczny zawsze sprzyja wizjom, a pustynia była z dawien dawna szczególnie dogodnym miejscem dla tego rodzaju zjawisk’.

Odpowiedź:

I oczywiście oprócz Pawła również i wszystkim innym się miało przywidzieć to samo w tym samym momencie. Oryginalna teza.

(Jako ciekawostkę można podać, że późniejsi chrześcijanie, np. św. Augustyn, wykorzystywali tę scenkę dla usprawiedliwienia prześladowań i nawracania siłą – oto bowiem Paweł został przez Boga rzucony na ziemię i przymuszony siłą do nawrócenia). Od tego czasu zaczął głosić, że Jezus jest Synem Boga, siebie zaś mianował apostołem. Oto interesujące świadectwo Pawła o sobie: ‚Lecz uważam, że ja w niczym nie ustępuję tym arcyapostołom. Choć tedy jestem prostakiem w mowie, to jednak nie w poznaniu; owszem, okazaliśmy je przed wami wszystkimi pod każdym względem. Albo czy popełniłem grzech, poniżając siebie samego, abyście wy byli wywyższeni, że za darmo zwiastowałem wam ewangelię? Inne zbory złupiłem, przyjmując pomoc pieniężną, by móc wam służyć’ (2 Kor. 11:5-8, BW). Niestety, ofiary jego prześladowań nie dawały wiary tym słowom. Wydawać by się mogło, że to jakaś sprzeczność. Otóż nie. Ówcześni chrześcijanie, którzy słuchali kazań Jezusa, nie postrzegali swojego nauczyciela w taki sposób. W 43 r. n.e. Paweł został oskarżony przez chrześcijan z Jerozolimy o uchybienie prawu mojżeszowemu, ponieważ tworzył mit Jezusa, jako zmartwychwstałego boga,

Odpowiedź:

Oczywiście, tylko jakoś Agnosiewicz nie wskazał żadnego świadectwa historycznego z pierwszych wieków, z którego by wynikało, że chrześcijanie z tego właśnie powodu „oskarżyli” Pawła. Gołosłowne twierdzenie nie dowodzi tu jeszcze niczego. Przypuszczam, że Agnosiewicz pożyczył tę tezę od Kosidowskiego, który utrzymywał tak samo[3].

mówił o zbawieniu i grzechu głównym, które to rzeczy były nieznane judaizmowi (przynajmniej tak jak rozumiał to Paweł).

Odpowiedź:

To jakaś nieudolna argumentacja. Przecież wcale nie ma warunku, że nauka chrześcijańska ma być toczka w toczkę taka jak nauka judaizmu. Powyższy argument jest zwykłym nieporozumieniem.

Paweł nigdy nie poznał Jezusa osobiście, jednak to na jego kompilacji nauk Chrystusa katolicy się dziś opierają przede wszystkim.

Odpowiedź:

Tu mamy sprzeczność w argumentacji Agnosiewicza z tym, co było powyżej. Wyżej Agnosiewicz twierdził bowiem, że w listach Pawła nauka Jezusa jest szczątkowa, że Paweł pominął natomiast CAŁE jego nauczanie. A tu teraz nagle, kiedy Agnosiewiczowi jest potrzebne dowieść, że Paweł Jezusa nie widział (a tym samym nie mógł znać dobrze nauki Jezusa), to okazuje się, że nauka Pawła w całości jest zmontowana z nauczania Chrystusa. Brak sensu i konsekwencji w takiej argumentacji.

W latach 50-58 n.e. Paweł atakuje apostołów Piotra i Jana. Jego powrót do Jerozolimy wywołał bunt (Dzieje Apostolskie, 21, 28): armia rzymska ocaliła go przed gniewem rozwścieczonych Żydów. Nie wiadomo dokładnie jak zginął.

Gdyby nie Paweł, chrześcijaństwo zapewne nigdy nie wyszłoby poza organizację sekciarską, lub zniknęłoby równie szybko jak się narodziło. Jezus umierając pozostawił garstkę zdezorientowanych uczniów, bez organizacji, wpływów i pieniędzy,Jezus nie pozostawił Kościoła. Kościół zbudował Paweł.

Odpowiedź:

I widocznie tak miało być. Jezus pozostawił idee, apostołowie mieli je rozkrzewić. W planie Bożym każdy miał swoją rolę. Wcale nie jest powiedziane, że wszystko miał zrobić jeden człowiek. To byłoby wręcz nie do wykonania w naszych ziemskich warunkach i przy uszanowaniu wolności człowieka. Absurdem jest też przypisywanie całych zasług w tworzeniu pierwszego Kościoła tylko Pawłowi. To teza przyjęta z powodu subiektywnych założeń na potrzeby chwili. Dzieje apostolskie dobitnie świadczą za tym, że Kościół budowali też inni apostołowie. Np. Piotr również głosił wśród nieobrzezanych (Dz 15,7) i chrzcił ich (Dz 10,45-48). W Dz 10,34-35 czytamy: „Wtedy Piotr przemówił w dłuższym wywodzie: Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie”.

Kult krzyża

To Paweł zaczął kultywować symbol szubienicy Jezusa – krzyża. ‚Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata.’ – mówił do Galatów (6, 14). Od tego symbolu możemy nazwać jego całą doktrynę ‚szaleństwem Krzyża’ (jak sam to nazwał – 1 Kor 1, 18)

Odpowiedź:

I nie ma w tym nic dyskredytującego.

Moment zwrotny

‚Kiedy Sylas i Tymoteusz przyszli z Macedonii (do Koryntu – przyp.), Paweł oddał się wyłącznie nauczaniu i udowadniał Żydom, że Jezus jest Mesjaszem. A kiedy się sprzeciwiali i bluźnili, otrząsnął swe szaty i powiedział do nich: Krew wasza na waszą głowę, jam nie winien. Od tej chwili pójdę do pogan.’ (Dz 18, 5n; BT). Żydzi wiedzieli jakiego Mesjasza oczekiwali, więc naturalnie nie uwierzyli w brednie Pawła, ten więc postanowił zmienić przesłanie Jezusa, aby nie rzucać pereł między wieprze, gdyż postanowił pójść między ‚wieprze’. Paweł dał hasło Krew wasza na waszą głowę, chrześcijanie dopilnowali, aby żydowska krew lała się możliwie największymi strumieniami. Hitler zwieńczył ‚dzieło’, które rozpoczął św. Paweł. Wśród pogan było chrześcijaństwu zdecydowanie łatwiej, gdyż oni, w przeciwieństwie do Żydów, mieli swoje przykłady zmartwychwstań bogów. Żydzi nigdy nie wierzyli w podobne bzdury. Paweł wszystkie swoje łgarstwa usprawiedliwia w liście do Rzymian:

‚Jeśli więc przez moje kłamstwo prawda Boża tym więcej przyczynia się do chwały jego, to dlaczego jeszcze i ja miałbym być sądzony jako grzesznik?’ (Rzym 3, 7)

Odpowiedź:

Agnosiewicz w typowy dla siebie sposób wyrywa ten wers z kontekstu, przekręcając całkowicie jego znaczenie. „Racjonaliści” zresztą nagminnie fałszują ten wers w taki właśnie sposób, identycznie wyrywa ten wers z kontekstu Deschner, inny fałszerz historii chrześcijaństwa, który również „cytuje”[4] ten wers w taki sposób (z dodaniem wykrzyknika po słowie „kłamstwo”), aby czytelnik odniósł wrażenie, że Paweł usprawiedliwia w tym wersie swe kłamstwo. Jednakże we fragmencie Rz 3,7 Paweł wcale nie „usprawiedliwia swych łgarstw”. Wystarczy przeczytać ten wers w jego pierwotnym kontekście, aby się o tym przekonać. Streszczę ten kontekst zdanie po zdaniu, aby dokładnie ukazać, jak św. Paweł doszedł do powyższego stwierdzenia i jakie ono rzeczywiście ma znaczenie. I tak, w Rz 3,1-2 Paweł stwierdza, że Żydzi dzięki przymierzu obrzezania mogli otrzymać słowa Boże. Dalej, w Rz 3,3-4 Paweł stwierdza, że te słowa Boże zachowają swą moc, nawet jeśli słowom tym mieliby stać się niewierni ci, którzy te słowa otrzymali. Dzięki temu Boża prawdomówność mogła stać się lepiej widoczna, skoro ludzie okazali się kłamliwi. W Rz 3,5 Paweł rozpoczyna więc w związku z tym serię pytań. Najpierw pyta, czy Bóg ma zatem prawo się gniewać, skoro dzięki ludzkiej nieprawdomówności okazał się prawdomówny. Na ludzki rozum jest to bowiem niesprawiedliwość, jak pisze Paweł w Rz 3,5. W Rz 3,6 Paweł odpowiada na to pytanie sam sobie, że jednak nie, że to tylko pozory, bo inaczej, gdyby Bóg był niesprawiedliwy, nie mógłby sądzić świata. I w tym momencie Paweł dochodzi do stwierdzenia z Rz 3,7 zacytowanego wyżej przez Agnosiewicza. Nawiązując do wspomnianej w Rz 3,4 i rozwijanej przez siebie w poprzednich zdaniach kwestii Bożej prawdomówności, która uwidacznia się przy okazji ludzkiej nieprawdomówności, Paweł pyta, dlaczego w takim razie miałby być sądzony jako grzesznik, skoro dzięki kłamstwu uwydatnia się Boża prawdomówność. Razem z tym pytaniem Paweł zadaje jednak od razu drugie pytanie w Rz 3,8, gdzie pyta, czy w takim razie powinno też być dozwolone czynienie zła, skoro z tego może wyniknąć dobro, po czym dodaje zaraz, że takie rozumowanie przypisują mu niektórzy, którzy go oczerniają. Jak zatem widać po dogłębnej analizie całego tekstu z 3 rozdziału Listu do Rzymian, Paweł wcale nie usprawiedliwia w Rz 3,7 kłamstwa, jak to twierdzi Agnosiewicz. Wręcz przeciwnie, Paweł, pisząc te słowa, ukazuje jedynie fałsz rozumowania niektórych (wspomnianych w Rz 3,8), którzy rozumują właśnie ten sposób i zakładają, że skoro Bóg potrafi obrócić zło w dobro, to zawsze można czynić źle, lub że skoro dzięki kłamstwu ludzi uwydatnia się Boża prawdomówność, to można kłamać. Paweł nie usprawiedliwia zatem kłamstwa, tym bardziej że piętnuje je przecież już w tym samym liście na samym początku (Rz 1,25).

Inna ‚perełka’ z jego listów: ‚Drudzy zaś głoszą Chrystusa z kłótliwości, nieszczerze, sądząc, że wzmogą przez to ucisk więzów moich. Lecz o co chodzi? Byle tylko wszelkimi sposobami Chrystus był zwiastowany, czy obłudnie, czy szczerze, z tego się raduję i radować będę‚ (Filip. 1:17-18, BW)

Odpowiedź:

Kolejny tekst, który ma pasować do tezy Agnosiewicza, niezależnie od tego, jaka naprawdę jest jego wymowa, widoczna na tle kontekstu, w jakim jest to zdanie. Wymowa tego tekstu jest zaś ewidentnie ironiczna i Paweł wcale nie popiera tu kłamstwa. Paweł mówi w tym tekście o tych, którzy głoszą Chrystusa nieczysto, nieszczerze i kłótliwie, aby w ten sposób „wzmógł się ucisk kajdan” (Flp 1,17) Pawła. Paweł zatem, pisząc to, chciał dać do zrozumienia, że jego przeciwnicy – choćby nie wiadomo jak chcieli mu zaszkodzić przez współzawodnictwo z nim w głoszeniu Chrystusa – nie wzmogą jego cierpień więziennych, przeciwnie, skoro Chrystus będzie jeszcze bardziej rozgłaszany, to właśnie to go cieszy, a nie pogrąża, jak chcieliby jego przeciwnicy. Innymi słowy, Paweł mówi, że skutek działań jego przeciwników stał się zupełnie przeciwny do zamierzonego. Była to zatem cięta ironia wymierzona w tych, którzy myśleli, że współzawodnicząc z Pawłem w głoszeniu Chrystusa, tym samym go pognębią. Paweł zatem nie pisze w tym wersie, że cieszy się z nieczystych metod swych przeciwników, za pomocą których Chrystus będzie głoszony. Paweł nie może przecież popierać swych przeciwników ani ich metod, które mają na celu pogrążenie go. Nie może cieszyć się z tego, co sam w powyższym cytacie piętnuje jako „nieszczerość”, „obłudę”, „kłótliwość” itd., które to działania mają na celu wzmóc ucisk jego kajdan. Takie rozumowanie byłoby absurdalne. Paweł cieszy się zatem jedynie z tego, że jego przeciwnicy, chcąc go pogrążyć, nie osiągną w ten sposób zwycięstwa, tylko porażkę, a o Chrystusie będzie mówić się i tak jeszcze więcej. To trochę jak ze stwierdzeniem typu, „cokolwiek by on zrobił, dobrze czy źle, i tak wyjdzie na moje”. To, że ktoś wypowiada takie stwierdzenie, nie oznacza, że popiera wszystko, co ktoś zrobi, oznacza jedynie to, że uważa, iż to, co ten ktoś zrobi, nie jest w stanie mu zaszkodzić.

Paweł, jako samozwańczy apostoł, tłumaczy się w liście do gminy w Korycie:

‚Czyż nie jestem wolny? Czy nie jestem apostołem? Czyż nie widziałem Jezusa, Pana naszego? Czyż nie jesteście moim dziełem w Chrystusie? Jeżeli nawet nie jestem apostołem dla innych, dla was na pewno nim jestem. Albowiem wy jesteście pieczęcią mego apostołowania w Panu. Oto moja obrona wobec tych, którzy mnie potępiają: Czyż nie mamy prawa skorzystać z jedzenia i picia? Czyż nie wolno nam brać z sobą niewiasty – siostry (o, to tłumaczenie religijne, nie lingwistyczne; w innych przekładach [NTG, NTI] mowa jest o prawie do posiadania małżonki, to jednak przekreśla celibat, więc dopuszczono się takiej niewinnej przeróbki – przyp.)

Odpowiedź:

Agnosiewicz jest w błędzie. Nie ma tu żadnej „niewinnej przeróbki” ani nie dokonano tu żadnego „tłumaczenia religijnego”. W tekście oryginalnym rzeczywiście jest bowiem mowa o „niewieście-siostrze” (gr. adelfen gynaika). Słowo gynaika (od gyne) oznacza przede wszystkim „niewiastę”, co jest w zgodzie nie tylko ze słownikami[15] koine, ale i z tekstem Biblii. Widać to choćby w LXX – np. Ewa jest określona za pomocą słowa gynaika w Rdz 2,22, zanim jeszcze Bóg ją przyprowadził do Adama. Wtedy nie była jeszcze jego żoną, skoro Adam nawet jej nie znał. Por. też LXX: Lb 5,18.21. W Pwt 21,11 za pomocą terminu gynaika określono kobietę, która dopiero będzie żoną. W Rdz 12,14 gynaikanazwano Sarę, czyniąc to z punktu widzenia Egipcjan, którzy dopiero długo potem dowiedzieli się, że jest ona żoną Abrahama (por. Rdz 12,19). Oto dalsze miejsca w Septuagincie i NT, gdzie terminu gynaika użyto na określenie zwykłej kobiety, niekoniecznie zaś żony: Wj 21,28.29; Kpł 20,16; Lb 25,8; Lb 31,17; Pwt 17,5; Sdz 14,1.2.10; 16,1.4; 1 Sm 27,9.11; 28,7.8; 30,2; 2 Sm 14,2.18; 17,20; 2 Krl 8,1.6; 1 Ezd 4,18 (apokryf); Est 2,7; Jdt 12,11.22 (tu ewidentnie dwukrotnie gynaika mówi się o jako kobiecie, a nie żonie, bo Judyta została określona wcześniej jako wdowa, nie była więc mężatką – por. Jdt 8,2); Prz 31,10; Koh 7,26.28; Syr 25,21; Oz 3,1; Jr 44,7; Ez 23,44; Mt 5,28; Łk 4,26 (tu znów ewidentnie mowa po prostu o kobiecie, nie żonie, bowiem chodzi o wdowę); 7,44.50; 1 Kor 11,9.13; Ap 2,20; 12,13; 17,3.6. Tłumacze, których krytykuje Agnosiewicz, postąpili więc bardzo rozważnie w przypadku 1 Kor 9,5, bowiem nie napisali więcej, niż wskazuje im kontekst. Byli ponadto w zgodzie z podstawowym znaczeniem tego greckiego słowa.

podobnie jak to czynią pozostali apostołowie oraz bracia Pańscy i Kefas? Czy tylko mnie samemu i Barnabie nie wolno nie zarobkować (znów tłumacze upiększyli tekst oryginalny, w oryginale Paweł się zapytuje dlaczego on ma pracować, skoro inni apostołowie nie pracują, patrz NTG, NTI – przyp.)?

Odpowiedź:

Agnosiewicz zaczyna już wręcz w każdej linijce pisać głupstwa. W tekście greckim mamy tu słówko ergadzesthai(1 Kor 9,6). Słówko to ma bardzo szerokie znaczenie, może oznaczać wykonywanie wszelkich czynności, włącznie ze służeniem komuś, jak jest to słowo używane choćby w Septuagincie (por. Jr 34,6; 35,14; Ba 1,22). Słowo to może także oznaczać wszelako pojętą czynność, włącznie z tymi czynnościami, które wykonuje Bóg (por. J 5,17). Termin ten może również oznaczać pracę pozyskiwania uczniów dla Jezusa, i Paweł odnosi ten termin do siebie i Tymoteusza w tym właśnie znaczeniu w 1 Kor 16,10. Wreszcie, termin ten może też rzeczywiście oznaczać zarabianie pieniędzy, np. poprzez obracanie nimi (w takim znaczeniu termin ten jest używany w Mt 25,16 – ergasato). Znaczenie „zarabiać” odnośnie do tego słowa podają też słowniki greckie Biblii. Związane z tym słowem terminy ergasian i ergasias, wywodzące się z tego samego źródłosłowu co słowo ergadzesthai, znaczą właśnie „zarobek”, „dochód” czy „zysk” w Dz 16,16,19 i 19,24-25 (a także „handel” w Ps 106,23 – LXX). Powyżsi tłumacze mieli zatem pełne prawo przetłumaczyć słowo ergadzesthai w powyższym tekście z 1 Kor 9,6 na „zarobek”, tym bardziej że właśnie w kontekście zarobkowania pada to zdanie, bowiem w następnym wersie czytamy o zarobkowaniu żołnierza, wynikającym z otrzymywania żołdu (1 Kor 9,7).

Paweł przez chrześcijan oskarżany był o populizm i obłudę, jako winny musi się tłumaczyć. Tak czyni m.in. w liście do Tesaloniczan: ‚Nigdy przecież nie posługiwaliśmy się pochlebstwem w mowie – jak wiecie – ani też nie kierowaliśmy się ukrytą chciwością, czego Bóg jest świadkiem, nie szukając ludzkiej chwały ani pośród was, ani pośród innych.’ (1Tes 2, 5; BT). Paweł musiał się dość często tłumaczyć, innym razem pisze do Galatów: ‚czy zabiegam o względy ludzi, czy raczej Boga? Czy ludziom staram się przypodobać? Gdybym jeszcze teraz ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa.’ (Gal 1, 10n; BT). Tylko winny tłumaczy się tak zawzięcie, poza tym te często tłumaczenia dowodzą jedynie tego, że powszechnie oskarżano go o obłudę.

Odpowiedź:

Kiepski argument, raczej na poziomie bazarowych przekupek, plotkarek niż „racjonalisty”. Ciekawe, czy gdyby Agnosiewicza oskarżano raz po raz o obłudę (co wcześniej czy później może się to przecież zdarzyć), a on by się z tego tłumaczył, to zgodziłby się z tym, co napisał wyżej, że „winny się tłumaczy”. Agnosiewicz, odpisując w swym serwisie na moje teksty, też się teraz tłumaczy, więc według powyższych własnych kryteriów jest winny. Jego własna argumentacja zatem go tu zjada. Prawda jest taka, że im bardziej ktoś jest znany, tym częściej się go co coś oskarża, podejrzewa, i tym więcej ma przeciwników. Taka już jest ludzka natura. Gdyby powyższa argumentacja Agnosiewicza była prawdą, to wyszłoby na to, że nikt co bardziej znany nie jest uczciwy.

Paweł oczywiście nie był chwalipiętą, on nie chciał, lecz musiał się chwalić:

‚Skoro wielu się przechwala według ciała i ja będę się przechwalał.’ (2 Kor 11,18)

‚Jeżeli trzeba się chlubić – choć co prawda nie wypada – przejdę do widzeń i objawień Pańskich. Znam człowieka w Chrystusie(mówi o sobie – przyp.), który przed czternastu laty – czy w ciele – nie wiem, czy poza ciałem – też nie wiem, Bóg to wie – został porwany aż do trzeciego nieba. I wiem, że ten człowiek – czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, /też nie wiem/, Bóg to wie – został porwany do raju i słyszał tajemne słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać. Z tego więc będę się chlubił, a z siebie samego nie będę się chlubił, chyba że z moich słabości. Zresztą choćbym i chciał się chlubić, nie byłbym szaleńcem; powiedziałbym tylko prawdę (sic!). (…) To wy powinniście wyrażać mi uznanie(!!!). W niczym przecież nie byłem mniejszy od wielkich apostołów (!!!)(…)’ (2 Kor 12, 1n; BT)

Odpowiedź:

Taki był Paweł, nie wiem jednak, czemu akurat ma go przekreślać to, że się czymś chlubił. Naprawdę świadczy to o Pawle dobrze, skoro Agnosiewicz nie był w stanie znaleźć u Pawła większych wad niż to.

Paweł-gromiciel: ‚Wielu bowiem jest niekarnych, pustych gadułów, zwodzicieli, zwłaszcza pośród tych, którzy są obrzezani; Tym trzeba zatkać usta, gdyż oni to całe domy wywracają, nauczając dla niegodziwego zysku, czego nie należy. Jeden z nich, ich własny wieszcz powiedział: Kreteńczycy zawsze łgarze, wstrętne bydlęta, brzuchy leniwe. Świadectwo to jest prawdziwe, dla tej też przyczyny karć ich surowo, ażeby ozdrowieli w wierze I nie słuchali żydowskich baśni i nakazów ludzi, którzy się odwracają od prawdy. Dla czystych wszystko jest czyste, a dla pokalanych i niewierzących nic nie jest czyste, ale pokalane są zarówno ich umysł, jak i sumienie. Utrzymują, że znają Boga, ale uczynkami swymi zapierają się go, bo to ludzie obrzydliwi i nieposłuszni, i do żadnego dobrego uczynku nieskłonni.’ (Tyt. 1:10-16, BW)

Odpowiedź:

Nie widzę nic złego w powyższej determinacji i zdecydowaniu Pawła. Z linijki na linijkę jest coraz gorzej z argumentacją Agnosiewicza, skoro czepia się on takich szczegółów.

***

Doktryna ‚szaleństwa Krzyża’:

  • nauka o grzechu pierworodnym spowodowanym przez Adama
  • ofiara odkupieńcza Jezusa (a Jezus gdy umierał z wyrzutem wołał do Boga: eloi, eloi lema sabachthani, wcześniej jeszcze nie mówiłby do Boga: przebacz im, bo nie wiedzą co czynią; gdyż według Pawła oni zasługiwali na nagrodę za dobrą pracę – przybijając Odkupiciela do krzyża wydatnie przyczynili się do zbawienia ludzkości, lub przynajmniej wybranych, nie mówiąc już o pomocy przy realizacji proroctwa). Swą naukę o ofierze odkupieńczej skonstruował Paweł w oparciu o ekspiację (nauka podług której winny ma cierpieć za winy) oraz na doktrynie o podstawieniu przedmiotów ofiarnych (można oddelegować zastępcę, nawet niewinnego, który swym cierpieniem zniweluje winę winnego nie narażając go na cierpienia). Są to dwie nauki, które dziś obrażają oświecony umysł, ‚należą do starych podwalin błędów ludzkich’ (Reinach), jednak już wówczas, gdy swą teologie tworzył Paweł cywilizowane Ateny dawno zdążyły potępić owe absurdalne wymysły ludzkie (już Platon powiedział, że kara nie ma być zemstą). Teologia bardzo prymitywna, ale ‚gmach, co spoczywa na niej, jeszcze się wznosi’ (Reinach)

Odpowiedź:

Cóż za „argumentacja”! To, że ktoś odrzuca tę naukę, przedstawiając ją w sposób karykaturalny zresztą, nie jest jeszcze żadnym argumentem. „Racjonalistom” wydaje się często, że coś staje się prawdą bezdyskusyjną tylko dlatego, że im się to nie podoba. Można w sumie rzec, a kogo to obchodzi? Czegokolwiek by chrześcijanie nauczali, to i tak niektórym nigdy nie będzie się to podobać, na zasadzie przekory. Sama antychrześcijańska malkontencja to jeszcze za mało do stwierdzenia, że coś jest niewłaściwe. Tymczasem nauka, która ma „obrażać oświecony umysł”, jest najpiękniejszą nauką w całym chrześcijaństwie. Bóg mówi człowiekowi: „kocham cię”, poświadczając to właśnie tak wielkim wyrzeczeniem. Powiedzieć „kocham cię” każdy może. Zaś poświadczyć to takim wyrzeczeniem jak ofiarowanie swego niewinnego życia z miłości do ludzi może tylko niewielu. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13 – BT). Czy „oświecone umysły” znają większe wyrzeczenie niż poświęcenie tego, co jest najcenniejsze, czyli swego własnego życia? Warto też dodać, że nieprawdą jest, iż Paweł jest twórcą doktryny o Odkupieniu oraz iż nie współgra to z nauką Jezusa. Jezus też o tym nauczał (por. J 15,13; 10,15.17).

  • Jezus widzialnym obrazem niewidzialnego Boga, Synem Boga (stąd tylko krok do jego ubóstwienia, które nie jest jednak wyrażone w jego listach expresis verbis). Jezus jednak nazywał się jeno Synem Człowieczym

Odpowiedź:

Nie ma to większego znaczenia w obliczu faktu, że w J 20,28 uczeń Jezusa nazywa Go Bogiem, a ten milcząco to akceptuje.

  • nauka o łasce uświęcającej (być może jest to wpływ esseńczyków na Pawła, Jezus nie mówił o łasce, natomiast istnieje wiele podobieństw tej teorii Pawła do pism qumrańskich):

Odpowiedź:

Gdyby uczył o tym Jezus, to wtedy Agnosiewiczowi by nie pasowało z kolei, że nie uczył o tym Paweł, jak to choćby było w tekście Agnosiewicza pt. Wniebowzięcie[5] czy w tekście Agnosiewicza o piekle[6]. Tam przeszkadzało mu, że Ewangelie są późniejsze niż listy Pawła, dlatego najważniejsze miało być to, czy Paweł o czymś uczył lub czego nie uczył. Tu z kolei nagle przestało to już Agnosiewiczowi przeszkadzać i nagle okazuje się, że jest problem w tym, że Jezus nie uczył o tak samo, jak nauczał o niej Paweł. Kiedy zatem Agnosiewiczowi jest to wygodne, to Ewangelie i nauczanie Jezusa w nich zawarte nie jest wiarygodne, bo to „najpóźniejsze” utwory NT, i to, co jest w listach Pawła, ma być najbardziej miarodajne. Z drugiej strony ten sam Agnosiewicz przy innej okazji postępuje zupełnie odwrotnie i zaczyna przedkładać właśnie nauczanie Jezusa nad nauczanie Pawła, odwołując się do nauczania Jezusa, bo to jego przekaz ma być w tym momencie „najważniejszy”. Czyni tak też w jeszcze innym swym tekście[7]. Nie ma tym rozumowaniu za grosz konsekwencji, jest to zmienianie kryteriów oceny źródeł w zależności od potrzeby chwili. To na marginesie. Wracając do meritum wystarczy wspomnieć, że kwestia łaski zbawczej nie jest dopiero wymysłem Pawła „nieznanym Jezusowi”, lecz uczy o niej już ST W ST pojęcie łaski określa termin chesed: „Jahwe, Jahwe, Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę (chesed) i wierność (‘emet)” (Wj 34,6). Jahwe jest „cierpliwy, bogaty w łaskę (chesed), przebacza niegodziwość i grzech […]” (Lb 14,17-18; por. też chesed w Ne 9,31-32; por. Ps 106; 2 Krn 6,14). W Ps 119,41 czytamy, że Jahwe okazuje łaskę (hasadecha) i zbawienie (teszuatecha)[8].

Nie liczą się uczynki, lecz wiara

Aby być zbawionym nie musisz silić się na jakieś uciążliwe cnoty w życiu. Wystarczy, że’Uwierzysz w Pana Jezusa Chrystusa, a będziesz zbawiony’ (Dzieje, 16, 31) ! Tak to jest bodaj najbardziej idiotyczna część doktryny Pawła, rozwinięta następnie przez Augustyna, Kalwina i Janseniusza – łaska uświęcająca. Paweł wymyślił sobie, że Prawo już nie obowiązuje, gdyż znieść miał je Jezus. Teraz do zbawienia wystarczy wiara w niego. Jednak Paweł odebrał również szansę zbawienia wszystkim, którzy by tego chcieli, nauczał, że zbawieni zostaną tylko niektórzy, wybrani przez Boga.

Liczy się tylko wiara

‚Gdy zaś ktoś nie spełnia uczynków, ale wierzy w tego, który usprawiedliwia bezbożnego, wiarę jego poczytuje mu się za sprawiedliwość[=zbawienie – przyp.]’ Rzym 4, 5

‚Błogosławieni, którym odpuszczone są nieprawości i których grzechy są zakryte’ (Rzym 4, 7). Nie odpuszczone, lecz zakryte, gdyż przeznaczeni zostali przez Boga do wiecznej szczęśliwości.

‚Poganie nie zabiegając o usprawiedliwienie, osiągnęli usprawiedliwienie, mianowicie usprawiedliwienie z wiary, a Izrael, który zabiegał o Prawo usprawiedliwiające, do celu Prawa nie doszedł. Dlaczego? Ponieważ zabiegał o usprawiedliwienie nie z wiary, lecz – jakby to było możliwe – z uczynków.’ (BT, Rzym 9, 30-32)

‚Jeśli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznanie jej ustami – do zbawienia.’ (BT, Rzym. 10, 9-10)

Odpowiedź:

Nieprawda. Ucząc o potrzebie wiary do zbawienia Paweł wcale nie wykluczał potrzeby czynienia dobrych uczynków, o czym świadczą stwierdzenia w jego listach. Np. w Liście św. Pawła do Rzymian czytamy, że Bóg w dzień sądu będzie brał pod uwagę uczynki („[…] odda każdemu według uczynków jego” – Rz 2,6; por. też Rz 2,7). W Rz 2,16 Paweł pisał:

„[Okaże się to] w dniu, w którym Bóg sądzić będzie przez Jezusa Chrystusa ukryte czyny ludzkie według mojej Ewangelii” (Biblia Tysiąclecia, dalej: BT).

Tak samo św. Paweł uczył w innym swym liście:

„Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre” (2 Kor 5,10 – BT).

„Nic przeto wielkiego, że i jego słudzy podszywają się pod sprawiedliwość. Ale skończą według swoich uczynków” (2 Kor 11,15 – BT; por. też 1 Kor 5,10-13; 6,9).

W Rz 13,12-13 Paweł pisał:

„Noc się posunęła, a przybliżył się dzień. Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła; żyjmy przyzwoicie jak w jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości” (BT; por. też Ga 5,19-25; Kol 1,21; 3,5-6n).

Najbardziej wyrazistym tego przykładem jest dopuszczenie do raju łotra przez Jezusa. Nie musiał on w trudach Zakonu i etycznego zachowania utrudniać sobie życia. Wystarczy, że na kilka chwil przed śmiercią nawrócili się, a zostali uznani za sprawiedliwych. Jest to moralnie co najmniej dwuznaczne.

Odpowiedź:

Ależ skąd, jest to przejawem ogromnej wielkoduszności. Nie ma żadnego „wystarczy”, bo jeżeli ktoś celowo odkłada nawrócenie do ostatniej chwili, to Kościół nazywa to grzechem przeciwko Duchowi Świętemu, który z powodu braku okazanej skruchy nie podlega odpuszczeniu. Tutaj sytuacja jest inna, wcześniej łotr być może nie miał szans na nawrócenie. Po prostu dopiero tuż przed śmiercią łotr opamiętał się i nawrócił, i Bóg mu wybaczył. Jest to zgodne z przypowieścią Jezusa o denarze i winnicy, którą to przypowieść można znaleźć w Mt 20,1-16. W przypowieści tej czytamy, że wszyscy robotnicy otrzymali taką samą zapłatę, nawet ci, co pracowali najkrócej. Tak samo jest z Dobrym Łotrem, który nawrócił się w ostatniej chwili, tuż przed śmiercią na krzyżu. Najwidoczniej wcześniej nie miał on okazji spotkać Jezusa i wierzyć w Niego.

To przedarło się do Ewangelii pod wpływem Pawła. Warto zauważyć, że tej scenki nie znają dwaj najstarsi ewangeliści – Marek i Mateusz, którzy pisali, że obaj łotrowie urągali Jezusowi i z niego drwili.

Odpowiedź:

Po czym jeden z nich w końcu opamiętał się i nawrócił, jak o tym donosi Łk. To, że inni poza Łukaszem nie opisują tej scenki, nie ma znaczenia, bo jak wyżej wspomniałem, zachowana w Ewangelii św. Mateusza opowieść o winnicy i denarze jest w swym duchu całkowicie zgodna ze sposobem, w jaki Jezus postąpił z łotrem, uznając jego nawrócenie w ostatniej chwili. Dziwne też, że Agnosiewiczowi nagle znów zaczęło przeszkadzać, że coś znajdujemy tylko w jednej Ewangelii. Przecież w swych innych tekstach sam argumentuje on za pomocą zdań, które znajdują się tylko w jednej Ewangelii. Tak jest z wersem z Mt 24,20, który Agnosiewicz wykorzystuje w swym tekście pt. Stosunek do Prawa[9]. Tak jest też z wersem z Mt 10,5-6, za pomocą którego Agnosiewicz argumentuje w tekście pt. Jezus posłany tylko do Żydów[10]. Oba te wersy występują tylko w jednej Ewangelii, a mimo to Agnosiewiczowi to nie przeszkadza. Nic dziwnego, skoro potrzebne mu te teksty w argumentacji, to nie będzie ich atakował. Agnosiewicz stosuje także chętnie (bo przynajmniej dwukrotnie[11]) przeciwko Marii tekst Jezusa z J 2,4, choć też znajduje się on tylko w jednej Ewangelii.

Predestynacja

‚Jak i Dawid nazywa błogosławionym człowieka, któremu Bóg udziela usprawiedliwienia, niezależnie od uczynków’(Rzym 4, 6).

Rebeka zostanie zbawiona, gdyż został przez Boga wybrana ‚kiedy się jeszcze nie narodziły ani tez nie uczyniły nic dobrego lub złego – aby utrzymało się w mocy Boże postanowienie wybrania’ (Rzym 9, 11)

‚Tak przeto i w obecnym czasie ostała się tylko Reszta wybrana przez łaskę. Jeżeli zaś dzięki łasce, to już nie ze względu na uczynki , bo inaczej łaska nie byłaby już łaską.’ (BT, Rzym. 11, 5-6)

‚Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga.’ (Ef 2, 8). Warto, aby wszyscy adherenci głupiej nauki o predestynacji zdali sobie sprawę z tego, że Jezus o niej nic nie wiedział, że to przedostało się później do chrześcijaństwa pod wpływem kogoś kto nigdy nie był uczniem Jezusa ani go nie widział (jeśli pominiemy halucynację pustynną). Predestynacja jest sprzeczna z duchem nauczania Jezusa, ‚biblijny Jezus nie zna jej. Gdy on naucza, to – jak pisze Wilhelm Nestle – słuchacze prawie zawsze znajdują się w orbicie myślenia naturalnego, wolnego od udziwnień, po prostu ludzkiego: ‚(…) serce przytakuje, a rozum nie wyraża sprzeciwu”.

Odpowiedź:

Po raz kolejny Agnosiewicz wkłada w przytoczone wersety z listów Pawła treści, jakie wcale się tam nie znajdują. Zacytowane wyżej wersy z listów św. Pawła nic bowiem nie uczą o jakiejś rzekomej „predestynacji”, tylko o wybraniu, usprawiedliwieniu i zbawieniu. A to różnica. Nauka o predestynacji zakłada, że jakkolwiek by ktoś postępował, to i tak będzie na końcu zbawiony, bo jest do niego przeznaczony. Powyższe zacytowane przez Agnosiewicza wersy nie mówią zaś o tym. One mówią tylko o łasce usprawiedliwienia i zbawieniu darmo danym przez Boga dla wszystkich, skoro nikt z ludzi nie zasługuje na tę łaskę sam z siebie (dobrze rozwija tę kwestię tekst z Ef 2,8-9 i Rz 3,23-24). Zbawienie i łaska dane przez Boga nie są jednak dane raz na zawsze i mogą zostać zaprzepaszczone z powodu złych uczynków (por. Mt 24,13). Gdyby Paweł uczył o predestynacji, to nie uczyłby jednocześnie o tym, że na końcu czasów ludzie będą sądzeni za uczynki, które ostatecznie zadecydują o ich zbawieniu lub jego utracie (por. Rz 2,6-7,16; 13,12-13; por. też 2 Kor 5,10; 11,15; 1 Kor 5,10-13; 6,9). Ludzie byliby w takim wypadku sądzeni na podstawie predestynacji. Paweł nigdzie jednak nie uczy o sądzie na podstawie jakiejś domniemanej „predestynacji”, lecz mówi wyraźnie o sądzie na podstawie uczynków. Innymi słowy, nie sposobności dane ludziom przez Boga będą rozstrzygać o zbawieniu, lecz ludzka reakcja i wykorzystanie tych sposobności.

***

Każdy tyran ma mandat boski

Hitler i Stalin mieli bez wątpienia boskie pełnomocnictwo do sprawowania władzy, kto występował przeciwko nim – występował przeciwko Bogu.

‚Każdy niech będzie podobny władzom, sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te które są, zostały ustanowione przez Boga. Kto więc przeciwstawia się władzy – przeciwstawia się porządkowi Bożemu. Ci zaś, którzy się przeciwstawili, ściągną na siebie wyrok potępienia.’ BT, Rzym.13,1-2

‚Z tego samego zaś powodu płacicie podatki. Bo ci, którzy się tym zajmują, z woli Boga pełnią swój urząd.’ BT, Rzym.13,6-7

Odpowiedź:

Wers ten wcale nie musi być rozumiany w sensie absolutnym, nawet odnośnie do władz najbardziej zbrodniczych z czasów nam współczesnych. W tekście greckim słowom „Nie ma bowiem [władzy]” odpowiada zwrot ou gar estin, który nie musi być rozumiany dosłownie w sensie wszystkich władz, jakie kiedykolwiek będą rządzić (w tym Hitlera i Stalina). Znaczenie tego zwrotu jest względne i może być dość ograniczone. Widać to dobrze po zastosowaniu zwrotu ou gar estin w Septuagincie. Np. w Syr 37,13 (LXX) czytamy, że nie ma nic (ou gar estin) godniejszego wiary niż serce. Jednakże już zaledwie kawałek dalej (Syr 37,15) ten sam autor stwierdza, że najbardziej godne wiary są wskazówki Najwyższego, bowiem to on najlepiej wie, jak skierować kogoś na drogę prawdy. Podobnie w tekście greckim Jdt 11,4 czytamy, że „nie ma bowiem nikogo” (ou gar estin), kto skrzywdziłby Judytę po tym, jak uciekła ona pod rządy Nabuchodonozora. Nie może to oczywiście oznaczać, że nikt od tej pory nie miałby już ochoty jej skrzywdzić. Zatem zwrot ou gar estin zastosowany w Rz 13,1 również nie musi tyczyć się każdej władzy, zawsze i wszędzie. Paweł mówi tam, że nie ma (ou gar estin) władzy, która nie byłaby od Boga, a te, które są (de ousai – „będące zaś”), są wyznaczone przez Boga. W tekście greckim imiesłów ousai („będące”) odniesiony tu do władz jest w czasie teraźniejszym. Wskazuje to na to, że pisząc do Rzymian, Paweł ma na myśli rzymskie rządy współczesne jemu i odbiorcom jego listu. W tamtym czasie to przecież właśnie władza cesarstwa rzymskiego rozciągała się na ogromnym obszarze prawie całego kulturalnego świata starożytnego, włączając w to semicki świat Palestyny. Jak twierdzą niektórzy badacze, Apostoł Paweł był wówczas dobrze nastawiony do władz rzymskich. Sądzi się tak dlatego, że dopiero od 64 roku Neron rozpoczął prześladowania chrześcijan w Rzymie, wcześniej zaś, w czasie gdy Paweł pisał do Rzymian swój list ok. 58 roku, stosunek władz rzymskich wobec chrześcijan nie był wrogi, lecz obojętny, jeśli nawet nie przyjazny i tolerancyjny[12]. Pisząc o tych władzach, św. Paweł nie mógł zatem wyrazić się w sposób nieprzyjazny.

Nawet gdyby przyjąć, że mowa w Rz 13,1 o wszelkich władzach ludzkich, które Bóg ustanowił wszędzie i w każdym momencie historii, to nie oznacza to jeszcze, że Bóg nakazuje bezwzględną akceptację wszystkiego, co robią te władze. W przypadku gdy te władze przekraczają granice zakreślone przez zasady etosu chrześcijańskiego, apostołowie zalecają odrzucenie ich i sposobu ich postępowania (por. Dz 5,29). Z Tt 3,1 można wnioskować, że posłuszeństwo władzom miało się ograniczać do tego, co mogło zaowocować dobrym czynem. Z faktu, że wszelka władza pochodzi od Boga, nie wynika zatem, że wszystko, co robi ta władza, jest przez Boga akceptowane lub Bóg obejmuje to swoim autorytetem.

Jeden z biblistów, który powyższemu tekstowi z Rz 13,1-2 poświęcił całą swoją rozprawę habilitacyjną, pełną analiz i przeglądów stanowisk egzegetycznych, konkluduje na temat tego tekstu we wspomnianej rozprawie: „Nie można natomiast przypisać Pawłowi twierdzenia, jakoby władza jemu współczesna cieszyła się specjalną opieką Bożą czy w sposób bezpośredni pochodziła od Boga […]. Nieporozumienie polega tu na tym, że my czytając ten tekst, najczęściej myślimy o nadużyciu władzy lub o konkretnych postaciach (np. Hitler czy Stalin), źle korzystających z władzy, podczas gdy św. Paweł ma na myśli władzę w «stanie czystym», a nie jej nadużywanie. Jeżeli więc czytamy w Rz 13,1, że władza pochodzi od Boga, to wcale nie znaczy, że Paweł sankcjonuje nadużywanie władzy, czyli jej działania przeciw Prawu Bożemu”[13].

Rozwijając tę myśl w późniejszych listach Paweł z całą mocą usankcjonował niewolnictwo.

Odpowiedź:

Raczej godził się z istniejącym stanem rzeczy, którego nikt wówczas nie mógł zmienić. Zalecał więc niewolnikom pogodzenie się z dotychczasowym status quo, zalecając nawet wyciągnięcie z niego możliwie jak największych korzyści dla siebie (por. 1 Kor 7,21). Wynika z tego, że status ówczesnych niewolników nie był tak żałosny, jak wydaje się dziś nam, którzy nasze pojęcie o niewolnictwie zawdzięczamy filmom pełnym drastycznych scen, ukazujących ogrom nieludzkiego traktowania i represji stosowanych wobec niewolników przywożonych do Ameryki z kontynentu afrykańskiego. Niewolnictwo starożytne było jednak inne niż to w Nowym Świecie. Sam fakt niewolnictwa z jednej strony sam w sobie urągał godności niektórych, którzy, co gorsza, trafiali na złego pana, jednakże istniała też druga i pozytywna strona tego zjawiska, bowiem niektórzy nawet dobrowolnie zostawali niewolnikami, skoro to często umożliwiało im osiągnięcie prestiżowego i wysokiego stanowiska społecznego, dobrego wykształcenia czy dochodowej pracy. Przypuszcza się np., że wspomniany w Rz 16,24 Erast, „skarbnik miasta” Koryntu, został nim dlatego, aby zdobyć tę dochodową posadę. Niektórzy niewolnicy mogli nawet zarządzać wielkimi majątkami ziemskimi i stać ich było na własnych niewolników. Dzięki byciu niewolnikiem u panów rzymskich można było uzyskać cenione wówczas obywatelstwo rzymskie. Dozwolone było gromadzenie się niewolników. W ówczesnym greckim świecie starożytnym niewolnictwo stało się tak poważaną klasą społeczną, że nawet ówcześni wielcy moraliści i filozofowie stoiccy, tacy jak Epiktet, nie widzieli w nim nic złego[14]. Okazuje się zatem, że w czasach Pawła instytucja niewolnictwa nie była czymś strasznym i sam fakt, że Paweł nie sprzeciwiał się stanowczo niewolnictwu, nie stawia go w negatywnym świetle. Był on w zgodzie z wyżej naszkicowanymi realiami społecznymi i chciał, aby z faktu uczestniczenia w tym statusie społecznym chrześcijanie osiągnęli jak największe korzyści (skoro już tak się przydarzyło, że zostali niewolnikami). Aby dojść do tego wniosku musieliśmy jednak przeanalizować ówczesny stan społeczny w tej kwestii. Oczywiście takiej analizy nie dokonał wyżej już Agnosiewicz, nic dziwnego, gdyby to zrobił, nie mógłby już postawić Pawła w skrajnie negatywnym świetle, a o to przecież tylko mu chodzi. Nie chodzi mu o ukazywanie pełnego obrazu omawianych zagadnień czy prawdy o nich.

To z Pawłem wiążą się pierwsze podziały wśród chrześcijan.

Odpowiedź:

Podziały zawsze były, są i będą. Jak pisał kiedyś kard. Newman, rozum z natury swej ma raczej tendencję do wątpienia, stąd sam Paweł nie jest ojcem podziałów. Nawet gdyby Apostoł Paweł się do nich przyczyniał, to nie znaczy to jeszcze, że był ich winien, podobnie jak kierowca zabijający pijanego na ulicy z winy tego właśnie pijanego nie jest winien jego śmierci, choć się do niej przyczynił. Od siebie mogę dodać jedynie, że źródłem podziałów jest również nieporozumienie. Ojcem wszelkich podziałów jest zatem słabość natury ludzkiej konkretnych osób uczestniczących w tym podziale, nie zaś jakiś jeden winowajca.

Jan Lewandowski


P R Z Y P I S Y :
[1] Por. M. Agnosiewicz, Chrześcijaństwo, czy paulinizm, http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1035.
[2] Zachowano oryginalny kształt wypowiedzi M. Agnosiewicza (przyp. redakcji).
[3] Por. Z. Kosidowski, Opowieści Ewangelistów, Warszawa 1979, s. 54.
[4] Por. K. Deschner, Kryminalna historia chrześcijaństwa, t. I, Gdynia 1998, s. 97.
[5] Por. M. Agnosiewicz, Wniebowzięcie, http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,139.
[6] Por. tenże, Duszpasterstwo strachu, http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,333.
[7] Por. tenże, Stosunek do Prawa, http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,206.
[8] Por. W. Wołyniec, Personalistyczna interpretacja łaski na przykładzie teologii Macieja Józefa Scheebena i niemieckiej charytologii XIX wieku, rozdz. I: Biblijne podstawy personalizmu łaski, PWT we Wrocławiu, Rozprawy Naukowe, 49, Wrocław 2003.
[9] Por. M. Agnosiewicz, Stosunek do Prawa, http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,206.
[10] Por. tenże, Jezus posłany tylko do Żydów, http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1021.
[11] Por. tenże, Wszechpośredniczka Maryja, http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,330; tenże, Mit chrześcijańskiej rodziny,http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1047.
[12] Por. J. Załęski, Chrześcijanin wobec władzy świeckiej, Warszawa 1996, s. 69, 74, 80.
[13] Por. tamże, s. 130.
[14] Por. Encyklopedia biblijna, Warszawa 1999, s. 834-835.
[15] Por. np. R. Popowski, Słownik grecko-polski Nowego Testamentu, Warszawa 1997, s. 67.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA ImageChange Image