KATOLICKI MAKSYMALIZM – ODNOWIENIE PRZYRZECZEŃ CHRZCIELNYCH

Pochwała nawrócenia

Kilkanaście lat temu, świeżo po przeczytaniu jakiejś książki traktującej o ewangelizacji, ukląkłem i oddałem swoje życie Jezusowi Chrystusowi. Był to zewnętrzny wyraz pragnienia nawrócenia się do Boga i przyjęcia Jego woli.

Jestem przekonany, że w moim życiu wiary zdarzenie to przyniosło bardzo dobre skutki. Chociaż wielokrotnie złamałem ową deklarację, tzn. grzeszyłem, Bóg pozostał wierny, wyprowadzając mnie z przeróżnych życiowych zakrętów.

Akt przyjęcia Jezusa za Pana i Zbawiciela

Podobny akt oddania życia Jezusowi (znany jako „wyznanie Jezusa jako swego Pana i Zbawiciela”) wieńczy dziś wiele rekolekcji i kursów ewangelizacyjnych. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że ów akt nawrócenia (a przecież nawracać trzeba się stale!) jest traktowany niekiedy jako inicjacja chrześcijańska, jako obrzęd, w którym dopiero stajemy się chrześcijanami.

Dlaczego takie podejście jest błędne?

„Oddanie życia i wyznanie Jezusa” to zewnętrzna oznaka nawrócenia, forma, w jakiej postanawiamy wrócić ze swych błędnych dróg do wierności dziecka Bożego. Każde zaś nawrócenie musi nawiązywać do tego momentu, w którym darmowa łaska Boża nieodwracalnie nas zmieniła, czyniąc „dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa” (Rz 8,17) – a zmiana ta była tak gruntowna że Biblia nie waha się nazwać jej „powtórnym narodzeniem z wody i Ducha” (J 3,5.7).

Chrzest jest znakiem umierania „starego człowieka”, dzięki czemu nasza sytuacja radykalnie się zmienia:

„Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? […] Kto bowiem umarł, stał się wolny od grzechu. Otóż, jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy, wiedząc, że Chrystus powstawszy z martwych już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy. Bo to, że umarł, umarł dla grzechu tylko raz, a że żyje, żyje dla Boga” (Rz 6,3.7-10).

Dlatego właśnie pierwszy papież, św. Piotr, gdy po jego pierwszym kazaniu w dzień Pięćdziesiątnicy Żydzi zapytali, co mają czynić, aby uzyskać zbawienie, odpowiada:

„Nawróćcie się […] i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego” (Dz 2,38).

Chrzest św., podobnie jak nasze naturalne narodziny, jest czymś, czego nie sposób powtórzyć. Tylko raz rodzimy się dla Boga – człowiek ochrzczony już ani nie może, ani nie musi rodzić się ponownie, gdyż w sposób nieusuwalny ma w sobie Boże życie – łaskę.

To prawda, że nawet taki nowo narodzony chrześcijanin może w praktyce być duchowo martwy, jeśli nie spełnia czynów wiary i nie podtrzymuje relacji z Bogiem. Jednak to nie oznacza, że jest on całkowicie od Boga oddzielony – przeciwnie, pozostaje dzieckiem Bożym, „bo dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne” (Rz 11,29). Bóg ze swojej strony dotrzymuje przymierza raz zawartego w sakramencie chrztu – a jedynie człowiek nie zawsze korzysta z jego owoców.

Dlatego Pismo nie radzi takim ludziom tak samo jak niechrześcijanom: „niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa”. Dla ochrzczonych rada jest inna:

„Mam przeciw tobie to, że odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości.

Pamiętaj więc, skąd spadłeś, i nawróć się, i pierwsze czyny podejmij!” (Ap 2,4-5).

Wydaje się, że nie należy bezrefleksyjnie kopiować przeróżnych mód ewangelizacyjnych. Formuła „oddania życia” została wymyślona przez grupy nowoprotestanckie dopiero w XIX wieku – więc z pewnością nie może więc być biblijną metodą na zostanie chrześcijaninem. Akt ten może być – tak jak stał się dla mnie – pożyteczną formą powrotu do Boga, znakiem i zewnętrznym przejawem nawrócenia. A jednak zamiast namawiać do naśladownictwa, zaproponuję Czytelnikom co innego:

Idźmy na całość!

Jakoś tak się dzieje, że często „cudze chwalimy, swego nie znamy, sami nie wiemy co posiadamy”. Tak chętnie przyjmowana protestancka praktyka „wyznania Jezusa” jest jedynie cieniem znanego w Kościele katolickim i praktykowanego od wieków odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych. W nim zawiera się nie tylko wyznanie wiary w Jezusa, ale i wiele, wiele więcej:

  • wyrzeczenie się grzechu, aby żyć w wolności dzieci Bożych,

  • wyrzeczenie się szatana i wszystkiego, co do grzechu prowadzi,

  • wyznanie wiary w Boga Ojca Stworzyciela,

  • wyznanie wiary w Jezusa jako Jedynego Syna Bożego, naszego Pana, który przyszedł na ziemię przez narodzenie z Maryi Dziewicy, został umęczony i pogrzebany, który powstał z martwych i zasiada po prawicy Ojca,

  • wyznanie wiary w Ducha Świętego i prowadzony przez Niego Kościół powszechny,

  • wyznanie wiary w odpuszczenie grzechów i oczekiwania na nasze zmartwychwstanie oraz życie wieczne.

Na koniec aktu odnowienia kapłan, zgodnie z Pismem (Rz 5,1-2), wyraża naszą dumę z przynależności do Chrystusa: „Taka jest nasza wiara. Taka jest wiara Kościoła, której wyznanie jest naszą chlubą w Chrystusie Jezusie, Panu naszym”.

Wydaje się że odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych jest godne tego, aby stać się ukoronowaniem każdej reewangelizacji i każdych rekolekcji nawróceniowych. Przemawia za tym nie tylko jego treść, ale także wewnętrzny związek z momentem naszego nowego narodzenia w sakramencie chrztu świętego. Dlaczego mamy się ograniczać do praktyki, która stanowi jedynie fragment tego, co od wieków jest praktykowane w Kościele katolickim?

Nie warto w korzystaniu z łaski Boga zadowalać się czymś mniejszym, gdy Jezus proponuje więcej. On sam powiedział: „Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości” (J 10,10).

„Na cóż, powiedzcie, pozbawiać się tego, za czym dusze wasze tak bardzo tęsknią?” (Syr 51,24).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA ImageChange Image