KOŚCIÓŁ TO KRÓLESTWO BOŻE

Ostatnio zwróciłem uwagę na wizję Kościoła opartą o model ludu wybranego, narodu wędrującego z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Kiedy Izraelici zorganizowali swoje państwo przez królów: Saula, Dawida i Salomona, w ich świadomości pojawiła się wizja Królestwa Bożego, Królestwa Mesjańskiego. Prorocy coraz częściej mówili o nadejściu Królestwa Bożego, które będzie oparte o sprawiedliwość, prawdę i miłość. Ta wizja proroków została mylnie odebrana i odczytana przez Izraelitów. Nadano jej bowiem charakter polityczny. Wierzono, że chodzi o idealną społeczność na ziemi, zbudowaną głównie przez Izraelitów przy nadzwyczajnej interwencji Boga. Uwierzono, że można zbudować wspaniałe państwo, królestwo, tylko i wyłącznie odgórnie. Wystarczy, że pojawi się wolny i sprawiedliwy władca z rodu Dawida — Mesjasz, który wprowadzi idealne prawo i wszyscy do tego prawa się dostosują. Na realizację tego programu czekano wieki i powiedzmy otwarcie, wielu czeka do dziś.

Z tym wypaczonym pojęciem Królestwa Bożego polemizował Chrystus. Chciał ukazać, że nie da się zbudować idealnego królestwa na ziemi odgórnie. Może być idealna władza i doskonałe prawo, prawo zostanie podeptane przez podwładnych, a wspaniały władca ukrzyżowany. Nie tędy droga do szczęścia. Dlatego, kiedy Syn Boży przyszedł na ziemię, nie organizował Królestwa Bożego odgórnie, nie zajął miejsca w pałacu Piłata, który miał władzę na terenie Palestyny, nie zajął miejsca w Rzymie w pałacu cezara, gdzie mógł mieć do dyspozycji legiony, senat i prawo. Wiedział bowiem, że pretensje do władzy, do prawa będą dotąd, dopóki będą karłowate, małe ludzkie serca. Pracę trzeba rozpocząć od przemiany serc. A więc budowanie Królestwa Bożego jest możliwe tylko i wyłącznie oddolnie. Trzeba przemienić serca. To samo bowiem ludzkie serce można ukształtować jako serce potwora i to samo serce można ukształtować jako serce świętego. Wszystko zależy od tego, czy człowiek będzie pielęgnował wady, czy talenty i cnoty. Chrystus zaczął mówić o Królestwie Bożym nie w znaczeniu politycznym, lecz religijno-moralnym. Owszem istnieje wspaniałe Królestwo Boże, ale ono nie jest rzeczywistością ziemską. Tu, na tej ziemi, jest ono dopiero zasiane. Pan Jezus mówi o Królestwie Bożym w wielu przypowieściach. Ponad trzydzieści Jego przypowieści podejmuje temat Królestwa Bożego. W samej Ewangelii św. Mateusza mamy aż pięćdziesiąt razy użyte słowo „Królestwo Niebieskie, Królestwo Ojca”.

Prawda o Kościele zostaje przez Chrystusa ukazana w wizji Królestwa Bożego, na zasadzie korekty źle zrozumianych przez Żydów przepowiedni mesjańskich. Pan Jezus oczyszcza to pojęcie z naleciałości politycznych.

Jakie są najważniejsze prawdy dotyczące Królestwa Bożego, o których Chrystus mówi w przypowieściach? Królestwo Boże, rozumiane jako życie Boże w sercu człowieka, jest najwyższą wartością. Chrystus mówi o drogocennej perle, o skarbie. Ten, kto odkrył wartość Królestwa Bożego, jest gotów sprzedać wszystko, co posiada, byle tylko uczestniczyć w Królestwie Bożym.

Królestwo może być przyjęte i może być odrzucone. Pan Jezus mówi o ziarnie, które pada na glebę; od jej urodzajności zależy los ziarna. W innej przypowieści Jezus mówi o dzierżawcach, którzy zabili właściciela i chcą przywłaszczyć sobie winnicę. Tracą w ten sposób nie tylko winnicę, ale i dzierżawę, a nawet życie. Królestwo Boże posiada potężną moc, samo jest jak ziarno, które potrafi przebić ziemię i wyróść jako wspaniałe drzewo.

Niedawno obserwowałem wymowny obraz. Dzieci, jedząc słonecznik, pogubiły jego ziarna na płytach chodnikowych. Ponieważ z racji budowy teren zagrodzono i nikt tam nie chodził, między płytami chodnika wyrósł wspaniały słonecznik. On znalazł w szczelinie glebę, potrafił wyróść i dziś dojrzewa duża tarcza słonecznika. Wymowny obraz potężnej mocy Królestwa Bożego, która w tym świecie betonowych chodników potrafi znaleźć szczelinę i ma w sobie tyle siły, by nawet w tak niewielkiej przestrzeni wyróść i wydać owoce. Oto moc Królestwa Bożego w nas. Oto tajemnica Kościoła istniejącego na ziemi.

W Królestwie Bożym potrzeba naszej współpracy i wysiłku. Pan Jezus mówi o zakopanych i wykorzystanych talentach. Ciągle Królestwo Boże jest zagrożone przez zło. Nie da się go definitywnie oddzielić od zła. Kąkol i pszenica sąsiadują z sobą, ich korzenie są splecione. Na ziemi nie da się ich rozłączyć, trzeba czekać na czas żniwa, to znaczy na czas ostateczny, wtedy zło zostanie oddzielone od dobra. Ludzkie serce dojrzewa w bliskim kontakcie ze złem.

Istnieje możliwość utraty Królestwa Bożego. Syn marnotrawny porzuca dom i po bolesnych doświadczeniach wraca do ojca. Utrata i odzyskanie Królestwa Bożego. Jest wreszcie wyczekiwanie na pełnię objawienia, na spotkanie się z czystym dobrem, ze świętością samego Boga. O tym mówi przypowieść o dziesięciu pannach. Przygotowane, oczekujące są szczęśliwe, nie przygotowane, zaskoczone — nieszczęśliwe. Chrystus każe nam się modlić „przyjdź Królestwo Twoje”. My wszyscy w swojej codziennej modlitwie prosimy o realizację, o rozwój Kościoła rozumianego jako Królestwo Boże.

W tym wielkim skrócie chciałem ukazać, że Kościół w naszym ludzkim rozumieniu jest daleki od tego, czym chce go mieć Chrystus. Niestety my często mamy obraz Kościoła tak wypaczony, jak wypaczony mieli obraz Królestwa Bożego Żydzi, traktując je jako wspólnotę doskonałą. Mamy pretensje o to, że on nie działa idealnie. Byli święci papieże, a w Kościele za ich czasów było wiele nadużyć, byli święci biskupi, a w ich diecezjach było wielu grzeszników, byli i są święci proboszczowie i kapłani, a w ich parafiach jest więcej kąkolu niż pszenicy. Kościół jest święty od wewnątrz. Jeśli się spotkają święte serca, to one potrafią stworzyć wspólnotę świętą. Trzeba się wciąż liczyć z wszystkimi zagrożeniami, o których bardzo wyraźnie mówi Chrystus w swoich przypowieściach.

Kościół na ziemi jest miejscem dojrzewania ludzkiego serca do tego, by mogło być sercem przeniesionym do wspólnoty istniejącej wiecznie. To jest twórcze środowisko. Cały proces dojrzewania ludzkiego serca dokonuje się w Kościele, dlatego Kościół w każdym pokoleniu ma wielkich świętych. To dowód na to, że ktokolwiek autentycznie chce, może i dziś zostać świętym.

Jeśli myślimy o Kościele takim, jakiego pragnie Chrystus, to znika wiele trudności, o które często się rozbijamy. Wtedy się nie dziwmy, że w Kościele, jak w sieci, są ryby dobre i złe, nie dziwny się, że syn marnotrawny odchodzi z Kościoła i do niego wraca, że pracują w nim dobrzy pasterze i źli najemnicy.

Ten, kto odkrył Kościół tworzony przez Chrystusa, a rozumiany jako potężna moc ukryta i przeobrażająca serce człowieka, ten odkryje moc tego słonecznika, który potrafił pokonać wszystkie trudności, wyróść ponad wszystkie płyty, zakwitnąć i wydać piękne owoce. To jest tajemnica Kościoła. Kto doświadczył tej mocy, ten nie dziwi się trudnościom. Chodnik nie jest miejscem uprawy słonecznika, a jednak jest możliwe, że między płytami chodnika słonecznik wyrośnie i wyda wspaniałe owoce. Tak jest z Kościołem. On zawsze jest rzucony na chodnik tego świata. Zawsze się boryka z trudnościami. Tak jest w skali społecznej i tak jest w skali indywidualnej. Każdy z nas ma wydać owoc mimo trudnej sytuacji, choćby był ściśnięty różnymi betonowymi płytami tego świata.

Jeśli dotkniemy tej duchowej mocy Kościoła, to odkryjemy swoje miejsce w trudnej sytuacji naszego narodu. Miejsce i szansę, bo w nas jest ta Boża energia. Trzeba ją odkryć i w pełni wykorzystać.

UWIERZYĆ W KOŚCIÓŁ – KS. EDWARD STANIEK

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA ImageChange Image