MÓJ GŁOS W DYSKUSJI O «UZDROWIENIU MIĘDZYPOKOLENIOWYM»

Jestem od około dwudziestu lat związana z Odnową w Duchu Świętym, ze wspólnotą „Jeruzalem” z Leśnej. Temat uzdrowienia międzypokoleniowego jest dla mnie tematem bardzo ważnym, gdyż dotyczy mnie bardzo osobiście. Z doświadczeniem uzdrowienia międzypokoleniowego w moim życiu zetknęłam się po raz pierwszy wtedy, gdy jeszcze nie znałam tego terminu, a tym bardziej książki ojca DeGrandisa, od której w tym miejscu stanowczo się odcinam. Uważam, że nie powinna ona zostać wydana ze względu na treści, które zawiera. Zgadzam się z tym, co pisze na ten temat ksiądz Siemieniewski. Nie o książce jednakże w tym miejscu będę pisać.

Pragnę zaznaczyć, że nie przedstawiam poglądów ani Odnowy, ani mojej wspólnoty, w imieniu której tworzę stronę, a na której toczy się dyskusja. Jest to tylko i wyłącznie moje zdanie, a właściwie teoria, którą pragnę poddać pod dyskusję. Nie jestem teologiem i biorę pod uwagę to, że może być ona błędna.

W ostatnim czasie spotkałam się z głosami przeciwnym tej praktyce, a nawet ze stwierdzeniem, że uzdrowienie międzypokoleniowe to coś, co wykracza poza naukę Kościoła.

Jest to dosyć poważny zarzut, tym bardziej, że wielu ludzi w Polsce jest dzisiaj zaangażowanych w taką modlitwę Uważam, że należy sprawę wyjaśnić.

Bardzo zależy mi na tym zależy, nie ukrywam, że przede wszystkim z powodów osobistych ale także i zawodowych .

Jestem lekarzem rodzinnym, w związku z czym bardzo często moi pacjenci przychodzą z problemami, które ciągną się u nich w rodzinie od pokoleń. Najłatwiej zobaczyć to można na przykładzie alkoholizmu. Jeśli ktoś w rodzinie jest alkoholikiem, to zawsze choruje cała rodzina. To się nawet fachowo nazywa choroba koalkoholowa. Skutki alkoholizmu jednej osoby ranią wszystkich dookoła. Są nawet badania naukowe na ten temat, że dzieci takich rodziców bardzo łatwo wpadają w alkoholizm. Wpływ alkoholizmu na inne osoby da się jednak wytłumaczyć również wpływami środowiskowymi. Dzieci patrząc na swojego rodzica, uczą się pewnych zachowań, które potem powielają w życiu, choć ich wcześniej nie akceptowały. Często nie mają siły zerwać z czymś, czego nie chcą.

Ale zauważam też inny problem – pracuję w środowisku, które znam od lat i widzę takie fakty, których nie potrafię wytłumaczyć na drodze wpływów środowiskowych. Bywa, że spotykam się na przykład z grzechem aborcji. Widzę, jak ten grzech popełnia najpierw matka, a potem córka, choć wiem, że córka o grzechu matki nic nie wie. Tego nie potrafię już tak prosto wyjaśnić.

Mam pacjentkę (znam ją od dzieciństwa, razem chodziłyśmy do szkoły), która zawsze była przez wszystkich odrzucana. Już w szkole miała ogromną nerwicę, nikt się z nią nie bawił, nikt się do niej nie odzywał, chyba że po to, by ją wyśmiać, dzisiaj jest podobnie. Wychowana była w bardzo porządnej, katolickiej rodzinie, ale obecnie została już sama. Dzisiaj jest bardzo schorowana (nie mogę pisać szczegółów, ale powiem, że jej choroby nie są „normalne” z punktu widzenia medycyny) , samotna, odrzucona przez wszystkich. Niedawno dowiedziała się, że była adoptowana. Była więc także odrzucona przez swoich rodziców. Nie miała żadnego powodu ze strony rodziny tej, która ją wychowała, do osiągnięcia takiego stanu, w jakim się obecnie znajduje.

Nasuwają mi się tu słowa z Mądrości Syracha 3:9 „Albowiem błogosławieństwo ojca podpiera domy dzieci, a przekleństwo matki wywraca fundamenty.” Nie wiem, czy było tu przekleństwo matki, ale było na pewno odrzucenie przez matkę.

Widziałam wiele chorób, z którymi nie umiałam poradzić sobie jako lekarz, czasem były to choroby ciągnące się właśnie od poprzedniego pokolenia – np. depresje, powtarzające się samobójstwa (tyle mogłam zaobserwować). Mówiłam tym osobom o Bogu, czasem doprowadzałam ich do modlitwy wstawienniczej, czasem następowała ewidentna poprawa zdrowia, bywało, że także fizycznego, ale zawsze psychicznego.

Nigdy nie prowadziłam w kierunku wpływów pokoleniowych jakichś dokładniejszych obserwacji, są to tylko moje luźne spostrzeżenia. Zdaję sobie sprawę, że nie muszą one przemawiać za faktem uzdrowienia międzypokoleniowego, aczkolwiek, jako lekarz, stwierdzam, że wpływy pokoleniowe w rodzinie widać bardzo wyraźnie, choć nie wypowiadam się w tym miejscu, na jakiej drodze one zachodzą.

Z doświadczeniem tzw. uzdrowienia międzypokoleniowego, choć może nazwa jest tu też bardzo niefortunna, (może lepsza by była uzdrowienie rodziny?) zetknęłam się także w odniesieniu do mojej rodziny, było to kilka lat temu, wtedy gdy jeszcze nie wiedziałam, że taką ono nosi nazwę. Próbowałam sobie jakoś wytłumaczyć fakty, z którymi stykałam się w swoim życiu, zastanawiałam się na przykład w tym miejscu nad rolą sakramentów i wymyśliłam sobie na swój własny użytek następującą teorię:

Odpowiedzialność za grzech jest na pewno osobista. Każdy odpowie przed Bogiem za swój własny grzech. Niemniej jednak wydaje mi się, że każdy grzech pociąga za sobą jakieś skutki, które ranią i osobę, która zgrzeszyła, i innych, i cały Kościół. Tak to właśnie rozumiem, że nie przechodzi na mnie grzech mojego przodka, bo to niemożliwe, ale ranią mnie konsekwencje jego grzechu. Wydaje mi się, że takie bardzo widoczny skutek grzechu, to np. strach przed pijanym ojcem.

Chrzest gładzi wszelkie grzechy, i ten pierworodny, i grzechy osobiste, ale nie usuwa może skutków, konsekwencji tych grzechów.

Chrzest daje nam wszystkie potrzebne łaski, są to łaski, które:

– albo już się zrealizowały (uwolnienie z grzechu pierworodnego, niezatarte znamię, świątynia Boga); dzieje się to natychmiastowo w czasie sakramentu;

– albo się zrealizują na końcu czasów (jako ostatni wróg zostanie pokonana śmierć)

– albo się realizują w naszym życiu przy współpracy naszej z Bogiem, pokonujemy w sobie pożądliwość oczu, ciała i pychę żywota

Choć grzech pierworodny na nas nie przechodzi, niewątpliwie skutki grzechu pierworodnego nas dotykają (choroby, śmierć…).

Podobnie może być , wydaje mi się, w odniesieniu do tzw. grzechu pokoleniowego. Ja nie dziedziczę grzechu przodka!!! Nie otrzymuję go w genach. Nie dziedziczę także opętania diabelskiego, nawet gdyby to było możliwe, bo przed tym chroni Sakrament Chrztu. Za ten grzech odpowiedzialność poniesie mój przodek, absolutnie nie ja, ale skutki grzechu mego przodka na pewno odczuwa cały Kościół, który działa, tak jak ja to sobie wyobrażam, trochę na zasadzie naczyń połączonych. Wydaje mi się, że uzasadnienie tej myśli można znaleźć w tym fragmencie Katechizmu:

1469 Sakrament pokuty jedna nas z Kościołem. Grzech narusza lub zrywa wspólnotę braterską. Sakrament pokuty naprawia ją lub przywraca. W tym sensie nie tylko leczy on powracającego do komunii kościelnej, lecz także ożywia życie Kościoła, który cierpiał z powodu grzechów jednego ze swych członków. Grzesznik przywrócony do komunii świętych lub utwierdzony w niej, zostaje umocniony przez wymianę dóbr duchowych między wszystkimi pielgrzymującymi jeszcze żywymi członkami Ciała Chrystusa, a także tymi, którzy już doszli do ojczyzny niebieskiej.
Należy też dodać, że owo pojednanie z Bogiem rodzi – można powiedzieć – dalsze pojednania, które naprawiają inne rozdarcia spowodowane przez grzech: penitent, który uzyskał przebaczenie, jedna się z samym sobą w głębi własnego ja, odzyskując wewnętrzną prawdę; jedna się z braćmi, w jakiś sposób przezeń skrzywdzonymi i znieważonymi; jedna się z Kościołem, jedna się z całym stworzeniem.

Wierzę głęboko, że Sakrament Pokuty jedna grzesznika z Kościołem, ale co się stanie, gdy ktoś (np. przodek) nie skorzysta z tego sakramentu? Bądź zatai swój grzech? Nie nastąpi pojednanie ze skrzywdzonymi braćmi? Kościół będzie dalej cierpiał z powodu grzechu jednego ze swych członków?

Wierzę głęboko, że miłosierdzie Boże jest niezgłębione i niewątpliwie bogactwa i błogosławieństwa płynące ze skarbca Kościoła znacznie przewyższają cierpienia spowodowane grzechami ich członków, jednakże wydaje mi się, że nie można tych cierpień, wywołanych grzechami całkowicie wykluczyć. Zresztą dobrze to widać w świecie, jak powszechnie dotykają nas skutki cudzych grzechów.

Jeszcze jest druga sprawa

1127 Sakramenty godnie celebrowane w wierze udzielają łaski, którą oznaczają40. Są one skuteczne, ponieważ działa w nich sam Chrystus: to On chrzci, to On działa w sakramentach, aby udzielać łaski, jaką oznacza sakrament. Ojciec zawsze wysłuchuje modlitwy Kościoła swego Syna, który to Kościół w epiklezie każdego sakramentu wyraża swoją wiarę w moc Ducha Świętego. Jak ogień przemienia w siebie wszystko, czego dotknie, tak Duch Święty przekształca w życie Boże to, co jest poddane Jego mocy.

1128 Taki jest sens stwierdzenia Kościoła4l, że sakramenty działają ex opere operato (dosłownie: 'przez sam fakt spełnienia czynności’), czyli mocą zbawczego dzieła Chrystusa, dokonanego raz na zawsze. Wynika stąd, że 'sakrament urzeczywistnia się nie przez sprawiedliwość człowieka, który go udziela lub przyjmuje, lecz przez moc Bożą’42. W chwili, gdy sakrament jest celebrowany zgodnie z intencją Kościoła, moc Chrystusa i Jego Ducha działa w nim i przez niego, niezależnie od osobistej świętości szafarza. Skutki sakramentów zależą jednak także od dyspozycji tego, kto je przyjmuje.]

Wierzę w moc Sakramentów. Działa w nich sam Chrystus, więc muszą być i niewątpliwie są skuteczne ex opere operato.

Jednakże nawet Jezus nie mógł uczynić żadnego cudu w Nazarecie z powodu niewiary jego mieszkańców. Bóg szanując wolną wolę człowieka, pozwala, aby ten człowiek, śmiertelny i ograniczony, wszechmogącemu Bogu swoją niewiarą związał ręce.

Sakramenty są więc skuteczne także w jakiejś mierze (pewnie wcale niemałej) od wiary i na pewno także świadomości osoby przyjmującej. Od razu wyjaśniam, że nie mam tu na myśli nieświadomości chrzczonych dzieci, myślę o nieświadomości ich rodziców. Świadomość działania sakramentów jest w naszym Kościele fatalna. Co z tego, ze Jezus działa w sakramencie, daje nam różnorodne dary poprzez te sakramenty, skoro my, przeciętni wierni, nie wiemy nawet, co jest w prezencie od Jezusa, jak się z tym obejść, a nawet nie chce nam się tego rozpakować. Mnie osobiście oczy się otworzyły dopiero w Odnowie. A ile osób interesuje się i czyta książki, o Sakramentach na przykład?

Szukałam na potwierdzenie mojej teorii przykładów w Piśmie Świętym. Oto co znalazłam:

Wyjścia 20,5. „Pan, Bóg twój, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia […], okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia względem tych, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań”

Wyjścia 34,7. „Pan zsyłający kary za niegodziwość ojców na synów i wnuków aż do trzeciego i czwartego pokolenia – ale miłosierny i litościwy, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący swą łaskę w tysiączne pokolenia”

Liczb 14:18 „ Pan cierpliwy, bogaty w życzliwość, przebacza niegodziwość i grzech, lecz nie pozostawia go bez ukarania, tylko karze grzechy ojców na synach do trzeciego, a nawet czwartego pokolenia.”

Za Katolickim Komentarzem Biblijnym z Prymasowskiej Serii Biblijnej na stronie 86 cytuję komentarz do Wj 20, 5b „Jahwe jest namiętnie oddany Izraelowi; dopilnuje by grzechy zostały ukarane, nawet jeśli kara miała by dotknąć dzieci rodziców, którzy je popełnili; lud to więcej niż jedno pokolenie. W Biblii „grzech” oznacza zwykle jednocześnie czyn i jego konsekwencje. Konsekwencje (lub ciężkie położenie, w jakim ktoś się znajduje z powodu popełnionych grzechów) są czasem opisane jako zesłane bezpośrednio przez Boga, czasem zaś są naturalnym rezultatem działań człowieka.…”

Miłosierdzie Boże jest nieograniczone. Zdaję sobie sprawę z tego, że błogosławieństwo Boże jest ponad wszystkim.

Tak jak pisze ksiądz Siemieniewski: 'Mało tego: te dobre wpływy są setki razy silniejsze niż te złe. Jeśli „pobożna arytmetyka” ma nam choć trochę pomóc, to można by w przenośni powiedzieć, że są co najmniej 250 razy silniejsze, skoro trwają aż do tysiącznego pokolenia, a złe – tylko do czwartego.’

No właśnie, ale tu pisze też o tych złych wpływach, na szczęście pisze, że tylko do czwartego pokolenia (to czwarte nie ma chyba znaczenia dosłownego, chodzi tu chyba o pokazanie proporcji), a więc przy błogosławieństwie to stosunkowo faktycznie prawie nic. Ale nawet jeśli to bardzo niewiele, to i tak to przecież nie jest to zero?

Myślę, że można to porównać w jakiś sposób, może niekoniecznie już stosując arytmetykę, do działania Boga i szatana. Bóg jest ponad wszystkim, szatan został zwyciężony na krzyżu, ale przecież nikt chyba nie zaprzeczy, że szatan nadal zbiera swoje żniwo.

Następne fragmenty, które, moim zdaniem, można odnieść do uzdrowienia międzypokoleniowego:

Powtórzonego Prawa 11:26 Widzicie, ja kładę dziś przed wami błogosławieńswo i przekleństwo. Błogosławieństwo, jeśli usłuchacie poleceń Pana, waszego Boga, które ja wam dzisiaj daję – przekleństwo, jeśli nie usłuchacie poleceń Pana, waszego Boga, jeśli odstąpicie od drogi, którą ja wam dzisiaj wskazuję, a pójdziecie za bogami obcymi, których nie znacie.

Bóg obiecał nam swe błogosławieństwo i tej obietnicy nigdy nie cofnął. Ale dał nam też wolną wolę i prawo wyboru – wybór pójścia za Bogiem, bądź też za szatanem. Wydaje mi się też, ze nie można tu mówić, że to Bóg nas karze i przeklina. To sprawa szatana, człowiek dokonując wyboru sam się poddaje pod jego działanie ( nie mam na myśli opętania).

Powtórzonego Prawa 30:16 Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego polecenia, prawa i nakazy, abyś żył i mnożył się, a Pan, Bóg twój, będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść. Ale jeśli swe serce odwrócisz, nie usłuchasz, zbłądzisz i będziesz oddawał pokłon obcym bogom, służąc im – oświadczam wam dzisiaj, że na pewno zginiecie, niedługo zabawicie na ziemi, którą idziecie posiąść, po przejściu Jordanu. Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego; bo tu jest twoje życie i długie trwanie twego pobytu na ziemi, którą Pan poprzysiągł dać przodkom twoim: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi.

Bóg obiecał błogosławieństwo nie tylko Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi, ale także ich potomkom.

List do Galatów 3:8 W tobie będą błogosławione wszystkie narody.

Nigdy tego nie cofnął. Bóg nie cofnął swego błogosławieństwa, także wtedy, gdy Izraelici sprzeniewierzyli się Bogu i musieli ponieść konsekwencje swoich grzechów, sięgające aż siódmego pokolenia.

Naród izraelski poniósł karę za grzechy, pozostawał wprawdzie w niewoli babilońskiej, ale nie na zatracenie, tylko na nawrócenie. To jest również tylko moja teoria, ale wydaje mi się, że to, co dzieje się obecnie na Bliskim Wschodzie jest również skutkiem odwrócenia się od Boga. Uważam, że ta sytuacja jest wielkim wezwaniem do powszechnego nawrócenia.

Myślę, że analogicznie Bóg dopuszcza, by dotykały nas skutki grzechów naszych przodków, ale jeśli dopuszcza, to tylko dlatego, że potrafi wyprowadzić dla nas z tego olbrzymie błogosławieństwo.

Barucha 6:1 Z powodu grzechów, jakie popełniliście przeciw Bogu, będziecie uprowadzeni do niewoli do Babilonu przez króla babilońskiego, Nabuchodonozora.
2 Gdy już wejdziecie do Babilonu, pozostaniecie tam przez wiele lat, na długi czas, aż do siedmiu pokoleń. Potem wyprowadzę was stamtąd w pokoju.

(Ba 4,5-12.27-29) Bądź dobrej myśli, narodzie mój, pamiątko Izraela! Zostaliście zaprzedani poganom, ale nie na zatracenie; dlatego zostaliście wydani nieprzyjaciołom, iż pobudziliście Boga do gniewu. Rozgniewaliście bowiem Stworzyciela swego ofiarami składanymi złym duchom, a nie Bogu. Zapomnieliście o waszym Żywicielu, Bogu wiekuistym, zasmuciliście też Jerozolimę, która was wychowała.

Barucha 3:2 Wysłuchaj, Panie, zmiłuj się, ponieważ zgrzeszyliśmy przed Tobą. Ty trwasz na wieki, a my nic nie znaczymy. Panie wszechwładny, Boże Izraela, wysłuchaj modlitwy umarłych Izraela i synów tych, którzy grzeszyli wobec Ciebie, którzy nie słuchali głosu Pana, Boga swego. Stąd przylgnęły do nas te nieszczęścia. Nie pamiętaj o grzechach przodków naszych, lecz pomnij obecnie na ramię Twe i imię Twoje. Tak, boś Ty Pan i Bóg nasz, przeto chwalić Cię będziemy, Panie! Dlatego bowiem dałeś bojaźń Twą sercom naszym, abyśmy wzywali imienia Twego i żebyśmy Cię chwalili na wygnaniu naszym, ponieważ odwracamy od serc naszych wszelką niegodziwość przodków, którzy grzeszyli przed Tobą. Oto my dzisiaj na wygnaniu, gdzie rozproszyłeś nas na pośmiewisko, przekleństwo i za karę za wszystkie niegodziwości przodków, którzy odstąpili od Pana, Boga naszego.

Jest tu mowa co prawda o narodzie, nie o pojedynczym człowieku, ale w Piśmie Świętym znane są także przypadki, kiedy to za grzechy konkretnych osób musi odpokutować konkretna rodzina i to nie tylko podczas życia jednego pokolenia. Winy synów Helego nie jest w stanie zmazać żadna z ofiar starotestamentalnych.

1 Samuela 3:11 Powiedział Pan do Samuela: Oto Ja uczynię taką rzecz Izraelowi, że wszystkim, którzy o niej usłyszą, zadzwoni w obydwu uszach. W dniu tym dokonam na Helim wszystkiego, co mówiłem o jego domu, od początku do końca. Dałem mu poznać, że ukarzę dom jego na wieki za grzech, o którym wiedział: synowie jego bowiem ściągają na siebie przekleństwo, a on ich nie skarcił. Dlatego przysiągłem domowi Helego: Wina domu Helego nie będzie nigdy odpuszczona ani przez ofiarę krwawą, ani przez pokarmową.

Niewątpliwie pokolenia Kaina odziedziczyły po nim zło (Rdz 4, 17- 24). Katolicki Komentarz Biblijny z Serii Prymasowskiej na stronie 19-20 tak to tłumaczy:

„…w rodowodzie potomków Kaina jest siedem pokoleń … Fragmentaryczne rodowody pochodzące ze starożytnego wschodu ogólnie rzecz biorąc nie miały na celu przekazywanie informacji historycznych, lecz rozstrzyganie spraw wewnętrznych, kwestii polityczno-prawnych i religijnych… ukazują też, że potomkowie Kaina odziedziczyli skutki przekleństwa. Grzech rozprzestrzeniał się, przygotowując do potopu… Lamek chlubił się własną skłonnością do przemocy – co jest znakiem, że gwałtowność Kaina została przekazana jego potomkom. Chociaż Boża obietnica potomstwa jest nadal ważna, ludzie skazili ją – co zapowiada nadchodzący sąd potopem”.

Na koniec oddajmy głos teologii. W Słowniku Teologii Biblijnej, redaktor naczelny Xavier Leon-Dufour, tłumaczenie ks. Kazimierza Romaniuka a wydanym przez Pallotinum w 1973 roku na stronie 803 znalazłam takie oto ciekawe rzeczy o przekleństwie:

(…)Przekleństwo jest próbą wprowadzenia do akcji ukrytych sił, które przewyższają człowieka. Mocą słowa, które zaraz po wypowiedzeniu zdaje się automatycznie powodować zgubne skutki, przekleństwo mobilizuje straszną potęgę zła i grzechu; potęgę, która z nieubłaganą konsekwencją prowadzi od zła do nieszczęścia. Tak więc przekleństwo w swej pełnej formie zawiera dwa terminy ze sobą powiązane: przyczynę lub warunek, który pociąga za sobą określony skutek: Ponieważ „uczyniłeś to a to(jeśli uczynisz to…)…, spotka cię takie oto nieszczęście.” Nie można przeklinać lekkomyślnie, bez narażania się na ryzyko sprowadzenia na własną osobę całej grozy przekleństwa, które się wzywa (por. Ps 109, 17). jeśli się kogoś przeklina, trzeba mieć władzę nad jego najgłębszą istotą. Ma to być legalna władza świecka albo powaga ojcowska, prawo biedaka lub sprawiedliwego, który niesłusznie cierpi ucisk (Ps 137, 8n; Job 31,20.38n; Jk 5,4), lub wreszcie władza samego Boga. (…)

Przekleństwo istnieje w świecie od samego początku (Rdz 3, 14. 17), ale jako swoisty kontrapunkt, gdyż tematem głównym jest błogosławieństwo. Przekleństwo jest jakby odwróconym echem błogosławieństwa prawdziwego, jakim jest stwórcze Słowo Boże. Kiedy Słowo, światłość, prawda, życie dosięgną Księcia ciemności, ojca kłamstwa i śmierci, to błogosławieństwo, które Słowo ze sobą przynosi, ukazuje zbrodniczy opór szatana i przekształca się, wskutek kontaktu z szatanem, w przekleństwo. Grzech jest złem, którego Słowo nie stwarza, lecz które obnaża i dopełnia go: przekleństwo jest bowiem już wyrokiem potępienia.

Bóg błogosławi, ponieważ jest Bogiem żywym, jest źródłem życia (Jer 2 , 13). Kusiciel, który występuje przeciwko Bogu (Rdz 3,4n) i wciąga człowieka w swój grzech, sprowadza nań również przekleństwo(…) Jednakże tylko ten główny winowajca, diabeł (Mdr 2, 24) zostaje przeklęty na „zawsze”. Kobieta nadal będzie rodzić, ziemia będzie również wydawać owoc. Błogosławieństwo raz udzielone(…)nie zostało odwołane. Zawisło jednak nad nim przekleństwo niczym unosząca się chmura(…)

Im bardziej obfite staje się błogosławieństwo, tym wyraźniej też ukazuje się przekleństwo. (…)

Lecz przekleństwo nigdy nie jest absolutne. (…) Częściej z samego środka przekleństwa wytryska błogosławieństwo. (Iż 1,25nn; 28, 16n; Ez 34, 1-16; 36, 2-12. 13-38).

To Stary Testament, a co wynika z Nowego?

„Tak więc nie ma już potępienia dla tych, którzy są w Jezusie Chrystusie” (Rz 8, 1), ani przekleństwa. (…) tak więc Słowo może stanowić początek nowych czasów, kiedy to z ust Jezusa nie będzie już nigdy wychodzić przekleństwo w sensie ścisłym (gr. katara). (…) Będą się pojawiały jedynie stwierdzenia nieszczęśliwego położenia człowieka, idące zresztą w parze z błogosławieństwami (Łk 6, 20-26) Słowo już nie odrzuca, ale przyciąga(…) Wyzwala Ono człowieka z przeklętych więzów szatana, grzechu, gniewu i śmierci, dając mu przy tym możność kochania. (…)Pokonane przez Jezusa przekleństwo pozostaje mimo to rzeczywistością, przeznaczeniem nie bardziej fatalnym niżby ono było bez Jezusa, lecz mogącym nadal spotkać człowieka. Pełna manifestacja błogosławieństwa powoduje paroksyzm złości, przekleństwa, które idzie w ślad za błogosławieństwem od samego początku. Przekleństwo korzystając z ostatnich swoich dni, które są już zresztą policzone (Ap 12, 12) ukazuje się z całą gwałtownością, w chwili gdy dokonuje się już zbawienie. I dlatego tyle jest jeszcze w Nowym Testamencie formuł przekleństwa. (…)

Na zakończenie chcę się jeszcze ustosunkować, do tego, co pisze ksiądz Andrzej Siemieniewski na temat czci rodziców.

„Posądzaj ojca swego i matkę swoją, że to przez nich wzięły się twoje problemy; dziadkom swoim nie ufaj, pradziadków zaś miej za podejrzanych; rozważaj ich grzechy, słabości i niewierności, i stale miej je w pamięci”.

Przy założeniu, że uzdrowienie międzypokoleniowe istnieje, niesłusznym wydaje mi się tu zarzut o oskarżeniu rodziców. Z doświadczenia wiem, że często dopiero po modlitwie o uzdrowienie, niekoniecznie zresztą międzypokoleniowe, jest możliwe przebaczenie. Jeśli ktoś obwinia rodziców o zło, jakie go dosięga, to problem leży w człowieku, a nie w uzdrowieniu międzypokoleniowym i być może świadczy o tym, że taki człowiek wymaga właśnie uzdrowienia. W procesie uzdrowienia dokonuje się bowiem bardzo ważna rzecz – umiejętność chrześcijańskiego spojrzenia na drugiego człowieka, tzn. widzę zło, jakie on popełnia, nie akceptuję tego zła, ale nie odrzucam człowieka.

Czasem bywa również tak, że występują jakieś problemy w relacjach z rodzicami i nie bardzo wiadomo, skąd one się biorą. Byłam świadkiem takich sytuacji, że dopiero po modlitwie, Duch Święty pokazywał np. sytuacje z przeszłości, które mogły zaważyć na wzajemnych relacjach. Nie chodzi tu o rozpamiętywanie i chorobliwe grzebanie się w przeszłości. Modlimy się do Boga przecież o sytuację, która dzieje się aktualnie, a co Bóg pokaże jako przyczynę, to już nie zależy od nas. Często zresztą uzdrawia bez pokazywania przyczyn, bo nie zawsze ich znajomość jest przecież potrzebna.

Nehemiasza 13:2 albowiem oni nie powitali Izraelitów chlebem i wodą, lecz przekupili przeciw nim Balaama, aby ich przeklął; lecz Bóg nasz zmienił tę klątwę na błogosławieństwo.

To zdanie jest może wyrwane z kontekstu, ale Bóg wszystko może. Może zamienić

przekleństwo w błogosławieństwo i o to chodzi w modlitwach o uzdrowienie rodziny.

Celem takiego uzdrowienia, w moim rozumieniu, nie jest osiągnięcie jakiegoś błogostanu, uwolnienie od cierpienia, wprost przeciwnie, uzdrowienie to likwiduje cierpiętnictwo, a jeśli nie znosi cierpienia, to pozwala je w pokoju przyjąć.

Sednem świętości o. Pio nie są stygmaty, a jednak są znakiem pomagającym ludziom iść za Panem Bogiem i otwierać się na Jego łaskę.

Analogicznie, sednem chrześcijaństwa i warunkiem do nawrócenia, nigdy nie będzie modlitwa o uzdrowienie. W dzisiejszym świecie, pełnym cierpienia i zła, taka modlitwa jednak może być znakiem, który pomaga ludziom w nawróceniu się do Boga.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA ImageChange Image