VI. WOBEC BIEDNYCH I ODTRĄCONYCH

Czasami się słyszy: „OCh to sprawa bogatych”. Nieprawda!

Pastor Marcel Dietler podczas kongresu w Bernie w lipcu 1990 roku przypomniał, ze OCh była „podarunkiem Czarnych dla wspólnoty chrześcijańskiej” oraz że „chrześcijaństwo od samego początku odnawiało się w oparciu o biednych”.

To wszystko jest prawdą, mimo iż pewna ilość charyzmatyków wywodzi się z klas zamożnych i ze środowisk biznesu.

Spotyka się zresztą także ocenę odwrotną: „Grupy modlitewne to zbieranina włóczęgów, wdów, niezrównoważonych, upośledzonych…”

Ubogi odbiciem Chrystusa

Prawdą jest, że wspólnoty i grupy charyzmatyczne przyciągają biednych i zagubionych jak miód przyciąga muchy, bowiem instynktownie czują, że zostaną odpowiednio przyjęci jako pełni ludzie i obdarzeni bezwarunkową miłością. Dla charyzmatyków ubogi jest odbiciem Chrystusa. Rzecz sięga korzeniami do głębokiej tradycji biblijnej i duchowej, tej samej, którą przepełniony jest Jean Vanier wobec upośledzonych, Matka Teresa – oddana umierającym, a Ojciec Józef, poświęcający swoje życie ludziom z czwartego świata.

Społeczeństwo jest zadowolone, że udało się znaleźć charyzmatyków, by im powierzyć szpital geriatryczny w Lyonie (Chemin neuf) czy ośrodek pomocy chorym na aids w Paryżu (Emmanuel), czy wreszcie parafię w dzielnicy obcokrajowców, w której narkotyki sprzedaje się wręcz w przedsionku kościoła (Pain de Vie).

Wielkie korzyści od charyzmatyków i ludzi Ducha czerpią więźniowie, zwłaszcza poprzez międzynarodowy i ekumeniczny ruch Prison Fellowship, do którego przyłączył się francuski Dobry Łotr w osobie ojca Aubry, a który rozpoczął swoją działalność w Polsce podczas spotkania osiemdziesięciu księży.

W parafiach charyzmatycy są pierwsi, by odwiedzać chorych, pocieszać wdowę i wysłuchiwać niekończących się narzekań ludzi popadających w depresje. We wspólnotach w zadziwiającą zmyślnością potrafią przygarniać i pomagać narkomanom, wychodzącym z więzienia, alkoholikom czy bezdomnym…

Na Florydzie wspólnota Our Lady’s of Divine Providence – Naszej Pani Bożej Opatrzności stworzyła przychodnię (terapia i integracja) dla rodzin mających kłopoty z alkoholem i z narkotykami, posługę wobec umierających, pomoc dla rodzin z dziećmi upośledzonymi…

W Szwecji ekumeniczna grupa (luteranie, katolicy, zielonoświątkowcy, baptyści, Kościoły Przymierza), utworzona około roku 1970 w Danderyd Taby, liczy około pięćdziesięciu grup modlitewnych, przy czym wszyscy są mniej lub bardziej zaangażowani w lecznictwie, w tworzeniu funduszy na wypadek katastrof, w budowie ośrodka odwykowego dla alkoholików, w pomocy prawnej, moralnej i finansowej dla uchodźców…

W roku 1983 wystartował hiszpański ośrodek charyzmatyczny w Bronx w Nowym Jorku. W Fortaleza w Brazylii mały kościół charyzmatyczny w centrum miasta stał się przytułkiem dla narkomanów ze slumsów.

Na Filipinach Foundations du monde nouveau podjęły się popierania 25000 osób „obrabiających” wysypisko śmieci z Manili w Smoky Mountain.

W Kamerunie jedna ze wspólnot Pain de Vie otwarła dzielnicową przychodnię lekarską i stara się o poprawienie warunków w centralnym więzieniu w Ngaondere, gdzie podtrzymuje grupę modlitewną złożoną z 50 więźniów.

W środowisku Pain de Vie zresztą ubogi jest stałym towarzyszem a schronisko stanowi jeden z rysów duchowych wspólnoty. Rodziny z dziećmi dzielą dach nad głową i stół z kloszardem ustawicznie sięgającym po swoją butelczynę, z toksykomanem zgłodniałym swojej dawki czy z opuszczającym więzienie, który potrafi wsadzić nóż kuchenny pomiędzy łopatki… a wszystko z uśmiechem, ze spokojem i z miłością, która umie stawiać wymagania!

Schronisko wspólnoty Pain de Vie otwarte w centrum Algieru, w dawnym domu Małych Sióstr od Jezusa, na polecenie kardynała Duvala, czy w Peru na życzenie biskupa z Avaviri, w najwyżej położonej diecezji świata: żyją tam w sercu niegościnnego dziewiczego lasu, wraz Quechuas, potomkami Inków wypędzonymi z ich terenów przez bogatych posiadaczy ziemskich, zorganizowani w wiejskie wspólnoty, jak ich przodkowie i niszczeni przez epidemie, przez drożyznę i przez działalność sekt.

Zabezpieczyć podstawowe wartości ludzkie

Kiedy w ramach pierwszego międzynarodowego porozumienia zgromadziło się w roku 1985 w Rzymie czterystu młodych ludzi, postanowili uroczyście żyć według Ośmiu Błogosławieństw oraz poświęcić swoje siły zdecydowanie na służbę wszelkiego typu ubogich i pozostawać otwartymi na charyzmat, który Duch Święty rozdziela dla integralnego rozwoju człowieka. Zdecydowali również być rzecznikami cywilizacji miłości, walcząc o szacunek dla życia, dla rodziny, dla godności ludzkiej, dla rozwoju wszystkich ludzi i całego człowieka.

Istotnie, zdaniem charyzmatyków, jednym z najgroźniejszych rodzajów ubóstwa nowoczesnego człowieka – i tutaj zgadzają się z Janem Pawłem II – jest jego spustoszenie moralne i duchowe. Tak wiec OCh staje czynnie w obronie rodziny, miłości, życia.

Niektórzy czynią to z nastawieniem fundamentalistycznym wraz z upartą nietolerancją, która może nawet przeradzać się w gwałt słowny i psychologiczny, a nawet fizyczny. Tak na przykład kilka wspólnot, członków Sword of the Spirit uczestniczy w operacjach Rescue – Ratunek polegających na blokowaniu wejść do klinik amerykańskich przeprowadzających zabiegi usuwania ciąży. Chodzi tu jednak o przypadek skrajny, a ten sam typ operacji ratowniczych, wprowadzany we Francji przez ewangelików, nie znajduje uznania we wspólnocie Lion de Juda, która skądinąd walczy przeciw przerywaniu ciąży. Bowiem w grupie Merę de Mi–sericorde – Matka Miłosierdzia szanuje się osobę. Nie odradza się komuś czegoś poprzez gwałt psychologiczny, ale poprzez wskazywanie na wartości życia. Kiedy jakaś kobieta zaczyna się wahać, czy nie pozbyć się dziecka, dyskretnie idzie w ruch sztafeta modlitwy i postu, zaś rodziny przygarniają do siebie zrozpaczone przyszłe matki.

W Australii wspólnota Uczniowie Jezusa otwarła w pobliżu Sydney Dom Betlejem, w którym kobiety mogą przeżyć ciążę w życzliwej atmosferze i pod opieką grupy niewiast zaangażowanych na jeden rok.

W Stanach Zjednoczonych plan Rachel zachęca diecezje do pomagania kobietom po zabiegu przerwania ciąży.

Całościowy rozwój człowieka

Nikt nie może zaprzeczyć rozległości zaangażowania charytatywnego i społecznego charyzmatyków. Natomiast zarzuca się im unikania wymiaru politycznego. I to jest prawda…, chociaż niektóre ich dokonania wskazują, że miłość czasami potrafi rozwalać struktury!

W Meksyku, w pobliżu miasta El Paso, El Rancho del Senor, założone w roku 1974 przez ojca Ryszarda, zanim stało się kwitnącym gospodarstwem rolnym, było tylko dwustuhektarową pustynią. Tutaj setki biednych, Indian i metysów znalazły pracę i potrafiły odrodzić swoje życie. Liturgia uległa zatem właściwej inkulturacji, na modlitwę wzywa głos „mariachis”.

Zbiory z Rancho del Senor zaopatrują bank żywnościowy w Juarez, innego frontowego miasta z milionem mieszkańców, które kiedyś było tylko olbrzymim wysypiskiem śmieci. Tutaj właśnie w środowisku śmieciarzy zrodziła się w roku 1975 wspólnota Świętego Jana. Charyzmatyczni śmieciarze wydostali się ze swojej pasywności. Utworzyli spółdzielnię budowlaną i opracowali plany poprawy warunków zdrowotnych. Otwarli ośrodek formacji pedagogicznej, społecznej i ukierunkowania zawodowego dla 50 000 robotników z Juarez, pracujących w wielkich przygranicznych amerykańskich towarzystwach. Stworzyli również dzieło szkół ludowych oraz centrum kształcenia podstawowego dla dzieci od dziewięciu do czternastu lat. W ciągu kilku lat śmieciarze ze slumsów stali się czynnikiem własnego rozwoju… i żarliwymi chrześcijanami.

Powyższe dzieło przypomina dokonania Minuto de Dios lub God’s Little Children, które uruchamiają jeden z wymiarów, jaki odnajdujemy w rozlicznych wspólnotach charyzmatycznych w krajach niedorozwiniętych: integralny rozwój człowieka.

Czy agenci CIA?

Tego typu fakty nie są zbyt oddalone od pracy nad uwrażliwieniem kościelnych wspólnot podstawowych na przykład w Brazylii. Dlaczego zatem OCh nadal jest czymś podejrzanym w oczach zwolenników teologii wyzwolenia, i dlaczego niektórzy sądzą, iż charyzmatycy w trzecim świecie są na usługach CIA?

Teolog ewangelicki, Peter Wagner z Brazylii, dzieli się swoim zaskoczeniem: „Mówi się, że w kościelnych wspólnotach podstawowych charyzmatycy otumaniają lud gdy idzie o rozwiązania polityczne”.

Te powierzchowne oceny nie są pozbawione podstaw, ale wymagają wprowadzenia pewnych uściśleń. Przypomnijmy najprzód, że w OCh znajdujemy wszystko, od potężnych, wzniesionych do modlitwy ramion, które sądzą, że ich zadaniem jest misja zachowania nietkniętego dogmatu i moralności…, przez odważną babcię, która poświęca całe swoje popołudnia ludziom umierającym, nie pytając o nic, aż do bojowników sprawy rozwoju. Istnieje Amerykanin, Bobby Cavnar, w całości oddany apostolstwu za pomocą telewizji, który pragnie uchronić Amerykę Łacińską od komunizmu (i od teologii wyzwolenia)… i Francuz, Pascal Pingault, który twierdzi, że tego rodzaju ewangelizacja jest tylko kolonializmem kulturowym w przebraniu, bowiem bogaci narzucają swoją kulturę, nigdy nie dopuszczając do słowa samej bazy. Pascal Pingault wolałby, żeby te pieniądze posłużyły na zakup aparatów radiowych celem prowadzenia nauki czytania pośród Quechuas! Twierdzi: „Naszym podstawowym zamiarem jest praca nad przywróceniem tym Indianom ich pierwotnej ziemi”.

W Afryce Południowej są – czasami w tych samych Kościołach – ewangelicy i zielonoświątkowcy biali, którzy działają w czarnych gettach i zdobywają przydomek jedni komunistów, inni współpracowników apartheidu!

A zatem, nawet jeśli wśród charyzmatyków wszystko możemy spotkać, to prawdą jest, że działalność polityczna nie jest dla nich z założenia jak bułka z masłem, i że raczej uprawiają flirt z ustalonym porządkiem. Są ku temu co najmniej trzy powody: nastawienie konserwatywne, w jakim rozwija się OCh w niektórych krajach, sam typ zaangażowania charyzmatycznego i wreszcie wpływ czasu na rozwój charyzmatyków.

Przyjrzyjmy się bardziej szczegółowo tym trzem punktom.

Nastawienie konserwatywne i ewangelickie

Głos charyzmatyków, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych i w Ameryce Łacińskiej, mieści się w tym zespole głosów, w którym postawa fundamentalistycznych telewangelistów głoszących poddanie się ustalonemu porządkowi; a ich głos jest silniejszy od głosu małych wspólnot zaangażowanych w dziedzinie rozwoju. Co więcej, powodzenie metod konserwatywnych wciąga niekiedy charyzmatyków do wypowiadania wojny na tym samym terenie. Jeśli wiemy, że magnaci Kościoła elektronicznego są wszechstronnie finansowani przez katolików, zrozumiemy, dlaczego katoliccy charyzmatycy pragną walczyć tą samą bronią… i z zagrażającym temu niebezpieczeństwem; prawie karykaturalne potwierdzenie identyczności katolickiej i jednocześnie upraszczająca płytkość przesłania. Wtedy jawią się oni, według słów chilijskiego teologa, Richarda, jak nowi conquistadores, którzy przybywają już nie na koniach, ale poprzez satelity i kable.

Środowisko konserwatywne nie dotyczy tylko teologii czy środków przekazu, ale także strategii i polityki.

W latach 1969–1970 sławne sprawozdanie Rockefellera stwierdziło, że Kościół katolicki przenikają marksiści, a więc nie można go uznać za sprzymierzeńca Stanów Zjednoczonych. Na skutek tego proponował jego osłabienie przez pomoc w rozwoju sekt o nastawieniu fundamentalistycznym. Jak wobec tego się dziwić, że prezydent Somoza zaczął je dofinansowywać, aby mogli wpływać na 50% ludności Nikaragui? Twierdził, że sekty występują przeciw niesprawiedliwości, podczas gdy Kościół katolicki nie traci najmniejszej okazji, by je szkalować.

Na całym kontynencie amerykańskim coraz częściej ewangelicy mają wpływ na wybory, od Stanów Zjednoczonych poczynając. Właśnie sławny fundamentalista, Jerry Falwell (założyciel byłej Moral Majority – Moralnej Większości) przyczyni się do wyboru Ronalda Reagana, wypędzając z Białego Domu born again, Jimmy Cartera. Kandydatami – ale bez powodzenia – do Białego Domu byli także Pat Robertson, założyciel Christian Broadcasting Network – Chrześcijańskiej Sieci Handlowej oraz Jesse Jackson, skoligacony z Konwencją baptystów. George Bush z Kościoła episkopalnego chętnie się spotyka z Billy Grahamem i Jerry Falwellem.

Niektórzy ewangelicy u władzy są w zdecydowany sposób nastawieni fundamentalistycznie i sekciarsko. Tak jest w przypadku prezydenta Jorge’a Serrano w Gwatemali, współwyznawcy – w Kościele Słowa (gałęzi Godspell Outreach, zadomowionej w Kalifornii) – obrzydliwego dyktatora Riosa Montta. Inni podążają za nowymi ewangelikami społecznymi i liberalnymi.

W Peru skuteczna kampania jednego z Kościołów ewangelickich w slumsach Limy przeważyła na wadze sukcesu w wyborach prezydenckich Alberto Fujimori i jego uproszczonego programu: „Uczciwość, praca, technologia”. Drugim wiceprezydentem w Peru jest pastor, były przewodniczący krajowej rady ewangelickiej, natomiast jedenastu posłów utworzyło parlamentarną komórkę ewangelicką.

W Salwadorze rząd prezydenta Cristiani (katolik) zawiera wielu liderów ewangelickich, pośród których znajduje się minister rolnictwa, Jorge Martinez, były pastor jednej z sekt, którą założył po swoim nawróceniu. Agencji NNI tłumaczy on, że rozwój Kościołów ewangelickich w tym kraju (w roku 1979 obejmowały 5% ludności, a w roku 1990 – 23%) wynika z faktu, że wyznania te mocno wspomagały Salwadorczyków w latach panowania gwałtu. Skoro Kościoły utrwalone często paktowały z działającymi na miejscu siłami, prości ludzie wpadali w ramiona tych wyznań, które im się wydawały wolne od wszelkiego kompromisu. Takie Kościoły z pewnością były i są. Jak twierdzi Jorge Martinez, Kościoły ewangelickie uczyniły dużo, by kraj mógł uniknąć ruiny, pomagając ludności w zakresie społecznym (walka z narkomanią, z alkoholizmem) i głosząc szacunek wobec prawa i miłości dla bliźnich.

Ci ewangelicy społeczni, którzy odradzają rodzaj populistycznej i społecznej prawicy, wykonują zapewne ważną pracę, co wyjaśnia ich powodzenie wobec biednych. Czy to, co tam się dzieje, nie należy do tego samego porządku, przy zachowaniu odpowiednich proporcji, co wydarzenia w Algierii, kiedy odniósł sukces FIS, który w gospodarczej zapaści potrafił okazać skuteczność w braterskiej pomocy najbardziej upośledzonym? Zabarwieniem tego może być oczywiście pewna polityczna demobilizacja.

Na Filipinach ewangelicka Liga Biblijna (która w roku 1989 założyła 253 komórki i otwarła 23 kościoły w slumsach Manili) jest wrogiem numer jeden NPA (Nowa Armia ludowa, partyzantka komunistyczna), bowiem – jak mówi jeden z obserwatorów – kiedy Filipińczycy nawracają się na Chrystusa, nie słuchają już propagandy NPA.

Działanie typu prorockiego

Innym powodem, który tłumaczy tendencje zachowawcze charyzmatyków, jest fakt, że w stosunku do tych, których nazywamy „chrześcijanami zaangażowanymi” w rodzaju Akcji Katolickiej, nie tego samego punktu wyjścia. Tym, co popycha charyzmatyka do działania nie jest analiza rzeczywistości, ale poruszenie Ducha. Jest to miłość, która spala go wewnątrz i która się ujawnia wokół niego w szerszym lub węższym zasięgu… i poprzez stopień jego własnej formacji ludzkiej i świadomości politycznej.

Co więcej, charyzmatyk żyje faktem, że Królestwo jest już tutaj, co daje mu pewne oderwanie, jakieś poczucie relatywizmu niezależnie od jego poglądów. Kiedy Michel Santier słyszy zarzut, że charyzmatycy nie uznają pośredników i nie bardzo lubią analizę, odpowiada: „Wywodzimy się z epoki, w której analiza, sama w sobie dobra, przeważała nad refleksją opartą na Słowie Bożym. Ludzie z Odnowy nie są mniej wykształceni, ale widzą względność narzędzi w stosunku do Słowa Bożego”.

Brazylijski biskup, Azcona Hermoso, coś podobnego wyraża, kiedy mówi: „Wspaniałe jest zaangażowanie na rzecz biednych u osób uczestniczących w grupach modlitewnych, a ustawiczne rozeznanie duchowe pozwala nam spełniać teologię wyzwolenia według Ducha Bożego”. Owo pierwszeństwo Słowa, a nie ideologii, sprawia, iż niektóre sfery działania w łonie OCh mogą się wydawać naiwne i że trudno jest je zdefiniować od strony politycznej. Tymczasem mogą one mieć polityczne znaczenie prorockie. Tak na przykład w licznych krajach rozdartych bratobójczą wojną, grupy charyzmatyczne stają się miejscem, na którym spotykają się skłóceni bracia: księża katalońscy, kastylijscy i baskijscy w Hiszpanii; pastor waloński i pastor flamandzki, którzy współpracują z sobą w jednej z charyzmatycznych parafii w Brukseli; czy Rostrevor z Irlandii Pomocnej, które przygarniają terrorystów; palestyńscy chrześcijanie arabscy i chrześcijanie żydowscy, którzy wspierają się modlitwą i nie wahają się przyjmować któregoś z członków przeciwstawnej wspólnoty, jeśli znajdzie się on w niebezpieczeństwie.

Jednakowoż działanie charyzmatyków, jak każde ludzkie działanie, nie zawsze jest przedniej jakości… i jest rzeczą oczywistą, iż słabość analizy może ułatwiać ześlizgiwanie się ku wizji uproszczonej i dualistycznej (z jednej strony złe społeczeństwo, z drugiej – społeczeństwo w duchu Bożym, które miałoby być lepsze) i stawać się, jak mówią niektórzy, sposobem zachowania opcji na rzecz biednych, unikając tego wszystkiego, co potrafi być zdecydowane w działaniach typu teologii wyzwolenia.

Powolne dojrzewanie

Wreszcie podejrzenie o brak działania społecznego u charyzmatyków wynika z tego, że często ich zaangażowanie społeczne nie było natychmiastowe. Wylanie Ducha stanowi rodzaj kataklizmu, który dotyka najprzód osobę i który następnie należy przetrawić. Nazajutrz po wylaniu Ducha Świętego nie biegniemy do siedziby związków zawodowych, ale przed tabernakulum!

Polski jezuita, Józef Kozłowski, który towarzyszy jednej z grup charyzmatycznych od dziesięciu lat, zauważył trzyetapową rewolucję: czas utrwalania życia wewnętrznego, czas na znalezienie swego miejsca we wspólnocie Kościoła, wreszcie dojście do zaangażowania społecznego w świecie, celem „zmiany niesprawiedliwych struktur społecznych”.

Podobne stwierdzenie czyni w odniesieniu do Chile Cristian Precht, wikariusz generalny z Santiago: pierwsza fala charyzmatyczna zajęła się głównie „samą sobą”, w pełni jednak współpracując z parafiami; druga włączyła się w działanie solidarnościowe, dopiero trzecia zaczyna zajmować się polityką. Takie wychowanie, taki postęp zależą od otoczenia. Co do tego, bp Weakland podczas spotkania na temat „wpływu Medellin i Puebla na Kościół i społeczeństwo”, w maju 1989 zauważył, że CEB miał z pewnością wpływ na struktury OCh w Stanach Zjednoczonych.

Kiedy Minuto de Dios współpracuje z duszpasterstwem społecznym episkopatu z Bogoty, by dotrzeć do pilnych spraw socjalnych na przedmieściach, szukać rozwiązań i tworzyć miejscowe wspólnoty zdolne do dostarczenia odpowiedzi, jest rzeczą oczywistą, że idzie to zgodnie z zamierzeniami z Medellin i z Puebla. Pierwotna ECCLA jasno to zresztą sformułowała: „OCh w Ameryce Łacińskiej opowiada się za kierunkami duszpasterstwa ogólnego biskupów z Medellin, powodując na przykład, że grupy modlitewne stają się prawdziwymi chrześcijańskimi wspólnotami podstawowymi”.

Na całym świecie stwierdzamy, że w działalności charyzmatyków dzisiaj coraz więcej miejsca zajmują pośrednictwa i analizy. Ruch Prison Fellowship na przykład dał początek Justice Fellowship, założonego przez nawróconych sędziów, którzy obecnie kwestionują system sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych. We wspólnocie Puits de Jacob – Studnia Jakuba we Francji od roku 1987 spotyka się grupa lekarzy, aby rozważać problemy etyczne stojące przed tym zawodem.

W Rwandzie OCh podjęła walkę z korupcją w szpitalach i w przedsiębiorstwach.

W Lilie wspólnota Réconciliation, która od samego początku zajęła się ludźmi z ulicznego marginesu, coraz częściej w swoim działaniu stawia na ogólną refleksję i na współpracę z partnerami społecznymi i politycznymi (DASS, organizacje charytatywne, biura zatrudnień, władze miejskie, prefektury.…). Pod koniec zimy 1987–1988 wspólnota opublikowała sprawozdanie socjalne i medyczne (40 stron) oraz plan działania przeciw ubóstwu i niepewności. Ostatnio mer Lilie, Pierre Mauroy, otworzył naprzeciw dworca obszerny dom pomocy, w którym ponad stu ochotników zajmuje się resocjalizacją. Pastor David Berly, założyciel Pojednania, wysuwa zresztą gorzki wniosek: „Gdy tylko podjęliśmy walkę o podział bogactw w imię Ewangelii, zaczęto nas brać za komunistów”.

Ten ogólny rozwój OCh odbija się w oficjalnych deklaracjach i w tematach kongresów charyzmatycznych.

W maju 1989 roku, podczas krajowego zjazdu, osiemdziesięciu pięciu liderów charyzmatycznych z Indii ogłosiło, że zaangażowanie społeczne na korzyść ubogich jest bezwarunkowe.

W grudniu 1989 roku ICCRO podsunęła temat do dyskusji na temat akcji społecznej w nawiązaniu do wspólnej książki kardynała Suenensa i Haldera Camary (Le Renouveau charismatiQue et l’action sociale en dialogue) i do nauczania papieży. ICCRO podkreśla, że nie można mieć wpływu ani na ewangelizację, ani na walkę pośród ludzi, i proponuje wachlarz rewizji życia na temat zaangażowania społecznego.

Postęp u zielonoświątkowców i ewangelików

W tym samym kierunku podążają zielonoświątkowcy i ewangelicy.

Stu dwudziestu pastorów i kierowników zielonoświątkowców, zebranych w kwietniu 1989 roku w Buenos Aires, nie zawahało się w podejmowaniu coraz bardziej delikatnych problemów kontynentu latynoamerykańskiego. Argentyński biskup, Gabriel Vaccaro, komentując to spotkanie, oświadczył: „Nikt już nie może powiedzieć, że my, zielonoświątkowcy, izolujemy się wobec rzeczywistości. Pragniemy całościowej równowagi ekologicznej na kontynencie i gotowi jesteśmy podjąć wyzwanie”.

Już w roku 1974, na zakończenie międzynarodowego kongresu na temat światowego apostolstwa, ewangelicy oświadczyli, że zaangażowanie społeczno–polityczne należy do obowiązków chrześcijanina: „Przesłanie zbawienia zakłada również przesłanie oceny wszelkich form alienacji, prześladowania i dyskryminacji…”

Tekstem odniesienia ewangelików jest Manifest z Manili z lipca 1989 roku, wydany na zakończenie drugiego międzynarodowego kongresu Kościołów ewangelickich na temat apostolstwa, który podkreśla związek pomiędzy głoszeniem Ewangelii a odpowiedzialnością w stosunku do ubogich. Manifest z Manili oskarża zarówno komunizm, jak i dziki kapitalizm i apartheid.

Minuto de Dios, walka o sprawiedliwość

Korporacja Minuto de Dios w Bogorie określa siebie jako wyraz zaangażowania wobec ubogich, żądanie walki o sprawiedliwość i pragnienie dojścia do równości wśród ludzi.

Stawia sobie pięć założeń:

1. Głosić, że z mocą Ducha Świętego Jezus Chrystus jest wybawicielem od zła osobistego i społecznego, oraz odnawiać wiarę w Niego.

2. Budzić w ludziach i wspólnotach świadomość godności ludzkiej istoty, jej praw, jej rzeczywistości społecznej, politycznej i gospodarczej, oraz poczucie uczestnictwa i solidarności.

3. Pracować nad organizacją społeczną i ekonomiczną wspólnot.

4. Rozszerzać i popierać wspólnoty w poszukiwaniu nowych form własności, dystrybucji i używania dóbr materialnych i w realizacji konkretnych planów społeczno–ekonomicznych.

5. Tworzyć w ten sposób wzory dla głębokich przemian dla struktur i dla organizacji kraju.

© Wydawnictwo M

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA ImageChange Image