TRZY NAJGŁĘBSZE PRAWDY, JAKIE KIEDYKOLWIEK ODKRYŁEM

Myśli mają większą wartość niż diamenty.
Trzy najwartościowsze zasady, jakie kiedykolwiek odkryłem, w całości dotyczą miłości Boga.
Żadna z nich nie jest oryginalna, ale każda z nich jest rewolucyjna. Żadna z nich nie pochodzi ode mnie, ale wszystkie przyszły do mnie z nagłą siłą i mocą: było to doświadczenie typu „ooo!”, doświadczenie typu „eureka!”. Wszystkie były uświadomieniem, nie tylko uwierzeniem.

*****

1. Jest tylko „jedna rzecz konieczna”

Pierwsze doświadczenie miało miejsce, jak przypuszczam, kiedy miałem sześć lub siedem lat. Było to pierwsze świadome odkrycie, jakiego kiedykolwiek dokonałem, i nie sądzę, by kiedykolwiek przyszło mi do głowy coś mądrzejszego. Pamiętam po dziś dzień dokładnie, gdzie wówczas byłem, kiedy mnie to uderzyło: na Haledon Avenue, pomiędzy Szóstą a Siódmą Ulicą w Paterson, New Jersey, gdy jechałem na północ po porannym nabożeństwie niedzielnym z moimi rodzicami. Czyż nie jest to niezwykłe, jak dokładnie pamiętamy, gdzie byliśmy, kiedy dzieją się wielkie rzeczy, które zmieniają nasze życie?

Nauczyłem się już na religii w szkółce niedzielnej paru rzeczy o Bogu i Jezusie, o niebie i o dobru i złu. Jak większość dzieci w tym wieku miałem mały mętlik w głowie i byłem tymi sprawami do głębi poruszony, a szczególnie tym, czego ta wielka istota zwana Bogiem oczekuje ode mnie. Myślę, że czułem się nieco niepewnie, że nie wiem, i odrobinę winny, że nie robię tego wszystkiego, co powinienem był robić. Wtem słońce nagle zaświeciło przez mgłę. Ujrzałem jedyną konieczną rzecz, która nadawała sens i porządek wszystkim innym rzeczom.

Sprawdziłem moje spostrzeżenie, pytając ojca, który był moim niezawodnym autorytetem. Był starszym zboru kalwińskiego i (co było dużo ważniejsze) dobrym i mądrym człowiekiem. „Tatusiu, wszystko, czego nas uczą na religii w szkółce niedzielnej, wszystkie rzeczy, których powinniśmy nauczyć się z Biblii – to wszystko sprowadza się do tylko jednej rzeczy, czyż nie? Mam na myśli, że jeśli będziemy pamiętać o tej najważniejszej rzeczy przez cały czas, to wszystko inne będzie w porządku, prawda?”

Miał prawo być sceptyczny. „Co masz na myśli? Istnieje wiele rzeczy, które są ważne”.

„Mam na myśli to, że powinienem zawsze pytać, czego Bóg chce, i potem to robić. To wystarczy, nieprawdaż?”

Mądrzy ludzie orientują się, kiedy dyskusja traci sens. „Wiesz, synu, myślę, że masz rację. Właśnie o to chodzi”.

Uświadomiłem sobie – dzięki Bożej łasce, na pewno nie dzięki mojej inteligencji – że skoro Bóg jest miłością, należy wobec tego kochać Boga i kochać to, co Bóg kocha. Teraz wiedziałem, że jeśli zwrócę się do Boskiego dyrygenta i będę postępował pod dyktando Jego mądrej i kochającej batuty, którą jest Jego wola, Jego słowo, moje życie stanie się symfonią.

2. Drogą do szczęścia jest niepamiętająca o sobie miłość

Uświadomienie sobie następnej rzeczy następuje zaraz po tej pierwszej. To znaczy następuje w porządku logicznym, ale w moim przypadku nie nastąpiło to rychło w czasie. Przeciwnie, zajęło mi połowę życia, by docenić na drodze milionów eksperymentów, z których każdy potwierdził ten sam rezultat: że drogą do szczęścia jest niepamiętająca o sobie miłość, zaś drogą do nieszczęścia jest wzgląd na samego siebie, zamartwianie się samym sobą i poszukiwanie szczęścia osobistego. Nasze szczęście przychodzi do nas tylko wtedy, kiedy go nie szukamy. A kiedy szukamy szczęścia innych, przychodzi ono do nas.

Jest to żenujące, że tak długie uczenie się tej jednej, jedynej lekcji stanowi powszechny problem, ale większość z nas w tym przypadku to niewiarygodnie tępi uczniowie. Bez przerwy próbujemy innych sposobów, myśląc, że być może szczęście, które nie przyszło do nas poprzez egoizm ostatnim razem, przyjdzie do nas następnym. Ale ono nigdy nie przychodzi. Prawda jest oślepiająco oczywista, ale my jesteśmy oczywiście zaślepieni.

Tajemnica miłości nie jest ukryta, ponieważ „Bóg jest miłością” i Bóg nie jest ukryty. Bóg powiedział przez swojego proroka Izajasza:

„Nie przemawiałem potajemnie,
w ciemnym zakątku ziemi.
Nie powiedziałem potomstwu Jakuba:
«Szukajcie Mnie bezskutecznie!».
Ja jestem Pan, który mówi to, co słuszne,
oznajmia to, co godziwe” (Iz 45,19).

Oczywiście tajemne plany Boga, których nie musimy znać, są ukryte. I Boska nieskończona natura, której skończone umysły nie mogą poznać, jest zakryta. Ale Bóg nie ukrywa przed nami tego, co powinniśmy wiedzieć. Oferuje nam to otwarcie i publicznie. Jezus zaprosił potencjalnych uczniów: „Chodźcie, a zobaczycie” (J 1,39). Apostoł Paweł powiedział nam: „Wszystko badajcie, a co szlachetne – zachowujcie” (1 Tes 5,21).

Ta lekcja jest tak dobrze znana, że nawet taki poganin jak Budda poznał ją dogłębnie, przynajmniej jej negatywną połowę. Jego połowiczną szlachetną prawdą jest to, że źródłem całego nieszczęścia i cierpienia (dukkha) jest egoizm (tanha). Wszyscy, którzy uczą czegoś przeciwnego – że egoizm jest drogą do szczęścia – to nieszczęśnicy. „Poznacie ich po ich owocach”, jak mówi nam Jezus. Kim są najszczęśliwsi ludzie na ziemi? Tacy ludzie, jak Matka Teresa i jej siostry zakonne, którzy nic nie mają, a dają wszystko i „radują się zawsze w Panu” (Flp 4,4).

3. „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra”

Trzecią wstrząsającą rzeczą, którą sobie uświadomiłem, było to, że fragment 8,28 z Listu do Rzymian jest prawdziwy dosłownie: „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra”. Jest to z pewnością najbardziej zdumiewający werset w Biblii, bowiem na pewno nie wygląda na to, że wszystko działa dla naszego dobra. Jakie okropne rzeczy zdarzają się w naszym życiu! Ale jeśli Bóg, wszechmocny Stwórca i Projektant, i Dawca naszego życia, jest w stu procentach miłością, to stąd niezbicie wynika, jak noc po dniu, że wszystko na tym świecie – od urodzin po śmierć, od pocałunków po klapsy, od słodyczy po raka – przychodzi do nas z Bożej czynnej i przyzwalającej miłości.

Jest to niewiarygodnie proste i doskonale logiczne. Tylko nasze dorosłe komplikowanie sprawia, że wygląda to ponuro. Jak powiada G.K. Chesterton: życie jest zawsze skomplikowane dla kogoś bez zasad. Oto olśniewająca prostota: jeśli Bóg jest kompletną miłością, to wszystko, czego pragnie dla mnie, musi pochodzić z Jego miłości i musi być dla mnie dobre. Bowiem jest właśnie tym samym co miłość: pragnieniem dobra ukochanego. I jeśli ten Bóg czystej miłości jest także wszechmocny i może uczynić wszystko, czego pragnie, to w rezultacie wszystko musi działać razem dla mojego ostatecznego dobra.

Niekoniecznie dla mojego natychmiastowego dobra, bowiem krótkoterminowa szkoda może być koniecznym środkiem wiodącym do dobra długoterminowego. I niekoniecznie dla mojego widocznego dobra, bowiem to, co widoczne, może być złudne. Cierpienie nie wydaje się dobre. Ale może zawsze działać dla mojego ostatecznego dobra. Nawet złe rzeczy, które robię ja i robią inni, choć nie pochodzą od Boga, są dopuszczane przez Boga, ponieważ są częścią Jego planu. Nie możesz Go zaszachować, przyprzeć do muru, zaskoczyć lub pokonać. „Ma cały świat w swoich dłoniach”, jak mówi nam refren starej pieśni gospel. I także całe moje życie dzierży w swoich dłoniach. Może usunąć całe zło – naturalne, ludzkie czy demoniczne – jakby pacnął muchę. Dopuszcza je tylko dlatego, że działa ono ostatecznie dla naszego większego dobra, tak jak było to w przypadku Hioba.

W rzeczywistości każdy atom we wszechświecie porusza się dokładnie tak, jak się porusza, tylko dzięki temu, że zaprojektowała tak Wszechmocna Miłość. Dante miał rację: to „miłość porusza słońce i wszystkie gwiazdy”. Nie jest to poetycki wymysł, ale trzeźwy, logiczny fakt. Wobec tego najgłębszą rzeczą, jaką możesz w rzeczywistości powiedzieć, jest ta prosta modlitwa dziękczynna dziecka za posiłek: „Bóg jest wielki i Bóg jest dobry, podziękujmy mu za nasz posiłek. Amen!”. Zawsze wierzyłem w Bożą miłość i Bożą wszechmoc. Ale dopiero kiedy zestawiłem te dwa pewniki razem i ujrzałem nieunikniony logiczny wniosek (Rz 8,28), a potem zastosowałem tę prawdę do swojego życia, nigdy więcej już nie patrzyłem na świat tymi samymi oczami. Jeśli Bóg jest wielki (wszechmocny) i Bóg jest dobry (kochający), to wszystko, co się dzieje, jest naszym duchowym pokarmem i możemy, i powinniśmy mu za to dziękować. A jednak jakże często nie dostrzegamy i nie doceniamy tej prostej, choć głębokiej prawdy.

*****

To są, jak sądzę, te trzy najgłębsze prawdy, jakie kiedykolwiek poznałem. Aczkolwiek jest jedna myśl, którą słyszałem, i sądzę, że jest nawet głębsza. Jest to odpowiedź, jaką dał Karl Barth komuś, kto go zapytał: „Profesorze Barth, napisał pan tuzin wielkich książek i wielu z nas uważa pana za największego teologa na świecie. Ze wszystkich pana przemyśleń, jaka jest najgłębsza zasada, jaką pan kiedykolwiek uchwycił?”. Bez sekundy wahania wielki teolog odpowiedział: „Jezus mnie kocha”.

Tłum. Jan J. Franczak

© PETER KREEFT
http://www.peterkreeft.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA ImageChange Image