CIERPIENIE I ISTNIENIE ZŁA W ŚWIECIE

Często słyszy się narzekania ludzi „Gdyby Bóg istniał, nie dopuściłby do tego”… lub: „Jeśli Bóg jest miłosierny, to dlaczego na to pozwolił?”. Wynika to po części z nieco starotestamentowego postrzegania miłości Bożej, w myśl której sprawiedliwym wiodło się dobrze, a grzesznikom źle. Człowiek ma też często tendencję do szukania winnego własnych niepowodzeń i do zrzucania ich na drugiego człowieka – lub w tym wypadku na Boga.

Nasze rozważania zacznijmy od zastanowienia się, skąd na świecie wzięło się zło. Bóg stworzył przecież świat idealny, bez żadnego zła i cierpienia. To człowiek, sprzeciwiając się Mu, naraził się na konsekwencje tego. W momencie grzechu pierworodnego została zachwiana równowaga tego świata i człowiek odłączył się od Boga.

Można postawić pytanie: Dlaczego Bóg – jeśli jest dobry – dopuścił węża do ogrodu i pozwolił mu działać? Wynika to jednak z jednego z Jego darów, jakim jest wolna wola. Czyż mogłaby być mowa o wolnej woli, gdyby nie było możliwości wyboru zła? Bóg przebaczył nieposłuszeństwo, jednak konsekwencja grzechu pozostała.

Spotkałem się także z takim wyjaśnieniem: Jest to podobne do sytuacji, w której dziecko w wyniku nieposłuszeństwa rodzicom doznaje kalectwa. Rodzice wybaczą, jednak kalectwo pozostanie.

Świat rządzi się prawami natury i fizyki, które stworzył Bóg. I tym prawom podlegają zarówno ludzie dobrzy, jak i źli.

„On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5,45).

Czasem jednak cierpienie może być jedną z dróg, jakimi Bóg przemawia do człowieka.

„Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję [się] w tętno ich serca, kiedy uderzy dla mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenia i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie, i daję im, czego pragną” (Dziennik św. Faustyny Kowalskiej).

Wiele zła na świecie nie jest przypadkowe, ale wynikiem działania człowieka. Nikt nie każe przecież ludziom zabijać się i krzywdzić. Należy pamiętać, że człowiek ma wolną wolę i Bóg pozwala mu na dokonanie wyboru (nawet gdy jest to wybór zła).

Także Jezus nie uniknął cierpienia w swoim życiu.

Jeżeli chcesz mnie naśladować, to weź swój krzyż na każdy dzień… – mówi jedna z pieśni.

Każdy człowiek ma swój krzyż, każdy ma jakieś trudy i cierpienia w swoim życiu. I cała sztuka w tym, żeby się nie poddawać i nie załamywać niepowodzeniami, choć często nie jest to łatwe.

Niektórzy stawiają sobie więc pytanie: Jeżeli tak wiele zależy od nas, to po co się modlić, po co prosić Boga o łaski?

Jednak w Piśmie Świętym odnajdujemy wiele sytuacji, w których Jezus zachęca do modlitwy. Nawet sam przed męką modli się słowami:

„I odszedłszy nieco dalej, upadł na twarz i modlił się tymi słowami: «Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty»” (Mt 13,39).

Bóg zawsze wysłuchuje modlitw, które do Niego kierujemy, jednak nie zawsze je spełnia, tak jak my byśmy sobie tego życzyli. Człowiek, myśląc o czymś, patrzy w perspektywie stosunkowo niedługiego czasu. Bóg widzi to z perspektywy całej wieczności, więc lepiej wie, co jest dobre dla człowieka. Czasem więc nie dostajemy tego, o co prosimy, ale coś zupełnie innego.

Niektórzy pytają także, jak pogodzić miłosierdzie Boże z istnieniem wiecznej kary, jaką jest piekło. Bóg nie chce nikogo potępiać, ale też nie uszczęśliwia człowieka na siłę.

„Jeśli chcesz, pójdź za mną!” – JEŚLI CHCESZ…

Tak więc piekło jest nie tyle karą, co konsekwencją odrzucenia Boga. Jeśli człowiek za życia świadomie odrzucił Boga, to Bóg na siłę nie będzie go zbawiał. Warto także nadmienić, że piekło nie jest miejscem, lecz stanem całkowitego odłączenia od Boga.

„Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych” (Łk 13,28).

Jest to stan, w którym człowiekowi otwierają się oczy na to, co utracił, ale nie może już tego zmienić.

Tak o tym pisze C.S. Lewis:

„Piekło jest stanem umysłu. Nie mógłbyś powiedzieć nic bardziej zgodnego z prawdą. Każdy stan umysłu pozostawiony sam sobie, każde zamknięcie się stworzenia w lochach własnego umysłu zamienia się w końcu w Piekło”[1].

Cóż więc pozostaje? Czy jest sens załamywania się nad złem tego świata? Uważam, że nie. Jak mówiła Matka Teresa z Kalkuty: lepiej jest pomyśleć, co zrobić, żeby ten skrawek świata, na który mamy wpływ, stał się lepszy. Nawet jeśli to niewielki skrawek, zawsze to coś jest. Przecież morze składa się z kropel.

Krzysztof Gawarecki

P R Z Y P I S Y :
[1] S.C. Lewis, Rozwód ostateczny, Warszawa 1994, s. 63.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA ImageChange Image