KTO TU ZAPROSIŁ DIABŁY? O UZDROWIENIU MIĘDZYPOKOLENIOWYM COŚ JESZCZE

Po kilku dniach zajrzałem znowu do wątku dyskusji o uzdrowieniu międzypokoleniowym. Taka przerwa jest bardzo korzystna: pozwala z pewnego dystansu spojrzeć na główne argumenty uczestników dyskusji. Wydaje mi się, że zwolennicy modlitwy o uzdrowienie międzypokoleniowe, a zwłaszcza według nauk o. DeGrandisa, koncentrują się wokół następujących przyczyn przekazywania złych wpływów grzechu z jednego pokolenia na następne:

a) zły wpływ wynikający ze zniszczenia środowiska naturalnego, przyrodniczego;
b) zły wpływ środowiska ludzkiego, zwłaszcza otoczenia rodzinnego;
c) wpływ złego ducha.

Oto fragmenty dyskusji, z których wyciągnąłem taki wniosek:

a) zły wpływ wynikający ze zniszczenia środowiska naturalnego, przyrodniczego:

„Może skutki grzechów naszych bezpośrednich przodków też na nas wpływają? Niewątpliwie tak! [ …] Albo fakt z drugiej wojny światowej, zrzucenie bomby atomowej na Japonię – do dzisiaj są widoczne tego skutki, chociaż minęło już wiele lat ”.

b) zły wpływ środowiska ludzkiego, zwłaszcza otoczenia rodzinnego:

„Na pewno wszystkich nas interesuje, jak może dojść do «skażenia» międzypokoleniowego? Otóż związane jest ono ze środowiskiem naszych rodzin ”.

„Często jest tak, że mój grzech osobisty dotyka nie tylko mnie, ale też i innych, niewinnych. Ojciec pije, a przy nim cierpią niewinne dzieci i cała rodzina ”.

c) wpływ złego ducha:

„Najgorsze w tym wszystkim jest to, że obciążeniu pokoleniowemu może towarzyszyć działanie szatana, jakiegoś złego ducha, który ukrywa się pod konkretnym problemem ”.

„Ważną rzeczą jest, aby członkowie rodziny razem ustalili, o co należy się modlić, np. powtarzające się choroby, problemy duchowe (np. przekazywanie zdolności okultystycznych, zainteresowanie wróżbiarstwem, magią, spirytyzmem) ”.

„Przy modlitwach wstawienniczych często ujawnia się zły duch, którego można nazwać: duch pijaństwa, śmierci, spirytyzmu, okultyzmu, magii, nienawiści, nieprzebaczenia itd. ”.

Pierwszą przyczynę możemy na potrzeby naszej dyskusji pominąć, dlatego że rzadko zdarza się modlitwa o uwolnienie np. od zatrutych nurtów rzeki Bóbr. Druga przyczyna, jako oczywista, też nie budzi raczej sprzeciwów: każdy zgadza się, że lepiej wzrastać w rodzinie zgodnej i przyjaznej niż w awanturniczym gronie kryminalnego marginesu. Pytania rodzą się oczywiście przy trzeciej przyczynie – wpływ złego ducha na przekazywanie skutków grzechów moich przodków. Dlatego na tym właśnie najpierw skoncentrujmy naszą uwagę.

Jako lekarstwo na międzypokoleniowe działanie diabła proponuje się terapię wybitnie duchową, która przybiera postać łamania potęgi demona i usuwania jego wpływów z czyjegoś życia:

– Proponuję rozrysowanie drzewa genealogicznego do czwartego pokolenia, do osoby pradziadka.

– Istotą modlitwy o uzdrowienie międzypokoleniowe jest wzywanie Bożego błogosławieństwa, nawrócenie i złamanie przekleństw, które wypływa z naszych pokoleń, a dotyka nas i naszych rodzin.

– Bardzo często zdarza się tak, że w trakcie trwania modlitw trzeba przeprowadzać modlitwy wstawiennicze i o uwolnienie [od wpływów złego ducha].

Jako biblijne argumenty na poparcie tezy o demonicznym działaniu do trzeciego i czwartego pokolenia oraz o potrzebie wypędzania względnie usuwania wpływów złego ducha podaje się następujące fragmenty Pisma:

Pan, Bóg twój, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia […], okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia względem tych, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań ” (Wj 20,5).

Pan zsyłający kary za niegodziwość ojców na synów i wnuków aż do trzeciego i czwartego pokolenia – ale miłosierny i litościwy, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący swą łaskę w tysiączne pokolenia ” (Wj 34,7).

Pan cierpliwy, bogaty w życzliwość, przebacza niegodziwość i grzech, lecz nie pozostawia go bez ukarania, tylko karze grzechy ojców na synach do trzeciego, a nawet czwartego pokolenia ” (Lb 14,18).

Są też inne pożyteczne w tej mierze fragmenty Pisma: np. przypadek synów Helego.

Uzupełnione jest to wszystko przez naukę Kościoła, np. z Katechizmu można rzeczywiście wyciągnąć następujące wnioski:

Skutki grzechu mego przodka na pewno odczuwa cały Kościół, który działa, tak jak ja to sobie wyobrażam, trochę na zasadzie naczyń połączonych.

Jaki powinien być następny krok w naszej dyskusji? Najpierw wyobrazimy sobie, że mamy do dyspozycji tylko Stary Testament, a potem rozważymy sprawę jako chrześcijanie, ludzie Nowego Testamentu. Wreszcie sprawdzimy, czy argumenty z Katechizmu Kościoła katolickiego są wystarczające do uzasadnienia takiej koncepcji uzdrowienia międzypokoleniowego, gdzie kładzie się nacisk na łamanie przekleństw i usuwanie skutków działania diabła.

a. na płaszczyźnie Starego Testamentu

To prawda, że Stary Testament często mówi o przykrych skutkach spotykających ludzi aż do czwartego pokolenia wskutek grzechów przodków. Najczęściej mowa jest o konsekwencjach za grzechy popełnione przez niektórych Izraelitów a ponoszonych później przez wszystkich, żyjących np. sto lat później. W tym sensie owe „trzecie i czwarte pokolenie ” to po prostu ludzie żyjący później, np. my, Polacy, jesteśmy wszyscy „czwartym pokoleniem ” ludzi z czasów I wojny światowej. Opisane w Biblii przykre konsekwencje najczęściej nie mają więc związku z tym, czy sto lat temu grzeszył mój prapradziadek, prapradziadek zupełnie nieznanego p. X, czy zgoła bezdzietny pan Y: tak czy inaczej takie same konsekwencje ponosimy wszyscy razem.

Niekiedy zaś, choć rzadziej, mowa w Biblii o konsekwencjach ponoszonych przez genetycznych przodków: to mój prapradziadek, a nie prapradziadek pana X spowodował moje przykrości dziś.

Zapytajmy jednak, wciąż ograniczając się tylko do Starego Testamentu: czyim dziełem są owe konsekwencje, zarówno te w skali społecznej, jak i w skali rodzinnej? I tu niespodzianka: są dziełem Boga:

Pan, Bóg twój, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia ” (Wj 20,5);

Pan zsyłający kary za niegodziwość ojców na synów i wnuków aż do trzeciego i czwartego pokolenia ” (Wj 34,7);

Pan karze grzechy ojców na synach do trzeciego, a nawet czwartego pokolenia ” (Lb 14, 18).

Natomiast współcześni zwolennicy uzdrowienia międzypokoleniowego zdecydowanie twierdzą, że zwalczają kary ponoszone za grzechy przodków do trzeciego i czwartego pokolenia, ponieważ mają do czynienia z dziełem diabła. To demonom przypisują skuteczność takiego przekleństwa i podtrzymywanie jego złowrogiego działania. Ale dlaczego? Stary Testament nic o tym nie mówi. Mówi natomiast, że chodzi tu o dzieło Boże, mianowicie o Bożą karę.

Jak w tym świetle wygląda pragnienie łamania takich konsekwencji grzechów przodków, które trwają do czwartego pokolenia? (Przypominam, że cały czas próbujemy ograniczyć się tylko do danych Starego Testamentu). Wygląda to na łamanie ni mniej, ni więcej, ale … Bożego dzieła: dzieła zamierzonego dla ukarania winnych i ku przestrodze pozostałych.

Wydaje się więc, że jeśli pozostaniemy na płaszczyźnie Starego Testamentu, to nauka o uzdrowieniu międzypokoleniowym w sensie uwalniania z demonicznych powiązań nie ma podstaw biblijnych.

b. na płaszczyźnie Nowego Testamentu

Nowy Testament, jak się wydaje, tylko raz porusza temat duchowych przyczyn chorób wśród ochrzczonych, członków Kościoła. I podaje też tylko jedną ich przyczynę: niegodne przyjmowanie Eucharystii.

„Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało Pańskie, wyrok sobie spożywa i pije. Dlatego to właśnie wielu spośród was słabych i chorych, i wielu też pomarło ” (1 Kor 11,29).

Jako lekarstwo na to niebezpieczeństwo Pismo Święte Nowego Testamentu zaleca rachunek sumienia i wyznawanie grzechów:

„Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha – jeżeli sami siebie osądzimy, nie będziemy sądzeni ” (por. 1 Kor 11,28-31).

Jak widać, nie ma to nic wspólnego ani z przekleństwem, ani z pokoleniami, ani z prapradziadkami. Nowy Testament nic nie mówi o przekleństwie pokoleniowym ani o uwalnianiu do czwartego pokolenia. Najwidoczniej wychodzi się z założenia, że chrześcijanin takich problemów nie ma (choć może mieć sporo innych).

Ciekawe więc, dlaczego tak wielu autorów piszących dzisiaj doszukuje się przyczyn chorób i słabości wśród chrześcijan tam, gdzie Nowy Testament nie mówi o tym ani słówka (w przekleństwie międzypokoleniowym), a tam, gdzie Nowy Testament o tym mówi (znieważanie Eucharystii) – nasi autorzy z kolei milczą.

Wydaje się więc, że jeśli pozostaniemy na płaszczyźnie Nowego Testamentu, to – znowu – nauka o uzdrowieniu międzypokoleniowym w sensie uwalniania z demonicznych powiązań nie jest biblijna.

c. na płaszczyźnie nauki Katechizmu Kościoła katolickiego

Czy skutki grzechu mego przodka na pewno odczuwa cały Kościół, który działa, trochę na zasadzie naczyń połączonych? Owszem, ale tak samo odczuwa je pan Smith z Edynburga i pani N’komo Bebutu z Nigerii, którzy o moim przodku nigdy nie słyszeli. Katechizm nigdzie nie wspomina, aby negatywne duchowe skutki grzechu miały bardziej dotyczyć ludzi powiązanych pokrewieństwem niż innych.

d. coś jednak w tym jest…

Nie znaczy to, że myśl o negatywnym oddziaływaniu grzechów przodków na nas dzisiaj nie ma w ogóle podstaw biblijnych. Owszem, jeśli ją rozumiemy tak, jak przedstawiają nam autorzy Pisma Świętego, jako obciążenie dziś wszystkich członków Kościoła tym, co złego robili ludzie Kościoła dawniej (podobnie jak cały lud Izraela obciążony był złem popełnionym przez niektórych Izraelitów sto lat wcześniej) – to taka idea jest żywo obecna w praktyce Kościoła. Najwyraźniej widzieliśmy ją w przygotowaniach do Wielkiego Jubileuszu Roku 2000 w postaci przepraszania za grzechy synów i córek Kościoła z minionych wieków. Przodował w tym Jan Paweł II, i to właśnie z całą pewnością jest uzdrowienie międzypokoleniowe zgodne z Biblią i z Tradycją Kościoła.

KS. ANDRZEJ SIEMIENIEWSKI   

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA ImageChange Image