ZNAKI ZAPYTANIA DO ZNAKÓW ZAPYTANIA O UZDROWIENIE WEWNĘTRZNE
Poniżej podaję moje subiektywne stanowisko w sprawie wygłoszonych (napisanych) tez. Przepraszam Olu, jeśli jest ono zbyt surowe – jednak zwracam uwagę że i Ty uzyłaś stwierdzeń bardzo stanowczych.
Z ciekawością oczekiwałem punktu programu dnia III Spotkania Apologetycznego w którym miała być mowa o uzdrowieniu wewnętrznym. Z ciekawością i pewną mieszaniną uczuć.
Niestety, po wysłuchaniu referatu Oli owe uczucia zmieszały się jeszcze mocniej, Autorka bowiem nie ustrzegła się kilku poważnych (w moim, rzecz jasna, odczuciu) błędów metodologicznych.
Głównym z nich, promieniującym zresztą później na całą wieczorno-nocną (skończyliśmy o 1 w nocy !) dyskusję i powodującym że nie za bardzo mogliśmy dojść do konsensusu, było
1. Zastosowanie szerokiego terminu „uzdrowienie wewnętrzne” do pewnego (ograniczonego) podzbioru określanych tym terminem praktyk, a następnie wyciągnięcie na podstawie badania tych kilku znaczeń wniosków co do całości zjawiska określanego tym pojęciem.
Takie zabieg formalny spowodował, iż wszystkie nieprawidłowości, pomysły poszczególnych prowadzących i tzw. odloty charyzmatyczne zostały niejako „włączone w zagadnienia” i zadziałały przeciw niemu. W ten sposób interpretując można zanegować KAŻDĄ praktykę (a nawet całą Odnowę czy Neokatechumenat).
Przykład :
Protestanccy krzewiciele „uzdrowienia wewnętrznego” propagowali je jako metodę „na odpuszczenie grzechów”. Jest to oczywiście nieprawidłowe – odpuszczenie grzechów przynoszą przede wszystkim sakramenty Chrztu i Pokuty (choć oczywiście żal za grzechy, zwłaszcza doskonały też – ale w innym sensie). Niemniej tak się to rozumie w protestantyzmie – natomiast krytykowanie praktyki uzdrowienia wewnętrznego wśród katolików na podstawie poglądów jakie na ten temat mają protestanci jest bezzasadne i bezcelowe.
Zgadzam się, iż również w gronie katolickim zapewne praktyka ta wielokrotnie jest stosowana w niewłaściwy sposób. Owe błędy to przede wszystkim :
- Stosowanie „cofnięcia się w czasie” na sposób okultystyczny, wizualizujący („cofanie się w czasie” powinno mieć co najwyżej charakter anamnezy)
- Stosowanie cofnięcia w czasie na sposób czysto psychologiczny, bez informacji iż wplatane są techniki psychologiczne (mieszanie sacrum i profanum). Psychologia z wyczuciem religii to dobra rzecz, ale niedobrze gdy myli się praktyki duchowe i psychologiczne (mogą być stosowane komplementarnie, ale jednocześnie winny być wyraźnie rozdzielone)
- Nadużywanie zaufania uzdrawianego (grzechy przeciw wolnej woli, uzurpacja, manipulacja, „pranie mózgu” itd.)
- Przedstawianie uzdrowienia wewnętrznego jako czegoś innego, niż jest ( a jest po prostu pomocą w udzieleniu głębokiego wybaczenia osobom, które nas w życiu skrzywdziły).
- Przedstawianie uzdrowienia wewnętrznego jako praktyki zawsze i dla wszystkich niezbędnej
- Traktowanie uzdrowienia wewnętrznego jako integralnego elementu ewangelizacji
- Aplikowanie uzdrowienia wewnętrznego przez osoby niedostatecznie do tego przygotowane (zarówno zarówno sensie fachowości, jak i ogólnego poziomu)
To są rzeczy o których należało mówić i które należało potępić – zamiast próbować występować przeciw całej praktyce jako takiej
2. Niepotrzebne wątki poboczne
W moim przekonaniu błędem było wplecenie kontrowersyjnych wątków pobocznych.
Przykład : dyskusja na temat kochania samego siebie jedynie zaciemniła zagadnienie, bowiem twierdzenia tego typu silnie zależą zarówno od zastosowanego znaczenia słów (np. słowa „kochać”) jak i kontekstu podmiotu (np. czy chodzi o upodobanie w swojej – grzesznej przecież – naturze czy też o poczucie godności wynikającej z dziecięctwa bożego, lub czy chodzi o akceptację siebie jako osoby, czy o akceptację swoich grzechów).
Oczywiście, ów wątek był związany z pewnymi nieprawidłowościami występującymi w praktyce modlitwy o uzdrowienie, jednak obawiam się że wyjasnienie raczej zagmatwało sprawę.
Podobnie niepotrzebne były wątki o tym co jest korzeniem wszelkiego zła, rozważania o skuteczności/nieskuteczności psychoterapii itp.
3. Przeciwstawienie łaski i obowiązku
Za przykład weźmy rozdział o przebaczeniu. Twierdzenie, iż przebaczenie innym jest darem zostało przeciwstawione twierdzeniu (także niewątpliwie słusznemu !) iż jest ono nakazem, obowiązkiem chrześcijańskim i z tego przeciwstawienia wyciągnięty został wniosek iż nie wymaga ono łaski.
Jest to tym bardziej dziwne, że w następnym podrozdziale autorka argumentuje iż „świat uczuć i przeżyć, czyli psychika człowieka, jest częścią jego natury wymagającą zbawienia”.
4. Mylenie kategorii religijnych i psychologicznych
Paradoksalnie, Autorka popełniła w swoim tekście ten sam błąd, który (słusznie !) zarzucała wielu aplikacjom „uzdrowienia wewnętrznego”. W omawianym rozdziale o przebaczeniu z obligatoryjnego charakteru nakazu wybaczenia bliźnim (który rzeczywiście ma przede wszystkim charakter rozumowy, a może nawet bardziej angażuje wolę człowieka) wyciąga Ona wniosek, iż zmiana stosunku emocjonalnego nie ma znaczenia – co gorsze, neguje spojrzenie w pewien sposób sublimujące uczucie niechęci do osoby raniącej.
Także przedstawiona w rozdziale „Cele metody” teza, iż nie należy zabiegać o uzdrowienie czy zaleczenie zranień ponieważ… chrześcijańskie szczeście polega na zapomnieniu o sobie (zapomnijmy o medycynie ?) jest cokolwiek naciągana.
5. Nietrafny dobór cytatów
Rzeczą, która mnie najboleśniej uderzyła w omawianym tekście był nietrafny dobór cytatów. Wersety nie tylko byłu nietrafione, ale zdradzały wyraźnie rodzaj egzegezy nie tyle nastawionej na czerpanie pouczenia z Biblii, co na udowadnianie własnych tez wykorzystując do tego tekst Biblii w sposób instrumentalny. Tu podam jedynie przykład.
Przykład:
Aby uzasadnić tezę (słuszną lub nie – w tym akapicie w to nie wnikam) o niewłaściwości anamnezy, Autorka przytacza następujące wersety:
„Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej: Pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie?” (Iz 43,18-19).
Do tego – mówiącego o nie wspominaniu przeszłości w zupełnie innym kontekście – otrzymaliśmy komentarz Autorki „Skoro nawet wielkie dzieła Boże mają ustąpić temu, co Bóg dla nas przygotował, czy watro w ogóle wspominać zdarzenia niepomyślne?”
Myślę że nieadekwatność tego komentarza nie wymaga komentarza.
Apostoł po prostu mówi iż nie wspomina przeszłości, nie wspomina swoich przeżyć ani zasług – kontekst przebaczenia w ogóle się tu nie pojawia.
„Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego” (Łk 9,62).
Przytoczenie tego wersetu to nawet nie pomyłka – to klęska okrutna. W istocie bowiem – jeśli w ogóle mógłby on zostac odniesiony do omawianego tematu – potwierdzałby on raczej potrzebę uzdrowienia wspomnień…
6. Swobodna interpretacja opisów zwolenników metody
Z prostego i dość banalnego w gruncie rzeczy stwierdzenia iż uzdrowienie emocji uwalnia człowieka do dziękowania Bogu (można nad tym dyskutować, ale coś w tym jest – podobnie jak jedzenie, spanie i picie, mimo iż nie te rzeczy warunkują Łaskę Bożą) Autorka wysnuwa daleko idący wniosek iż zwolennicy „uzdrowienia” uważają iż bez niego „Bóg się nie obejdzie” . Łatwo zauważyć że jest to interpretacja cokolwiek naciągana.
7. Tezy nie do przyjęcia
W końcowej części („Przyczyny uciekania się do metod psychologicznych”) pojawia się twierdzenie, które może przeszłoby w piśmie Amiszów (czy amisze mają swoje pisma ?), ale nie w Kościele Katolicki. Mianowicie Autorka, nie mniej nie więcej ale całkowicie neguje jakąkolwiek pomoc psychologiczną (a właściwie w ogółe nauki humanistyczne – czyżby także np. pedagogikę ?) oskarżając osoby z niej korzystające o „słabą wiarę i duchową letniość”.
Z całym szacunkiem – co innego występowanie przeciw mieszaniu psychologii z wiarą albo przeciw pewnym wypaczeniom i modom współczesnej psychologii, co innego negowanie psychologii jako takiej. Mam to – to mocne słowa – za powiew podejścia sekciarskiego do wiary.
Podsumowanie
Jak pisałem, oczekiwałem tego akurat referatu z ciekawością. Dlatego tym bardziej jest mi przykro, że szansa krytycznego spojrzenia na szereg realnych i potencjalnych nieprawidlowości zwiazanych ze stosowaniem „uzdrowienia wewnętrznego” (pisałem o nich na poczatku – Autorka referatu także zresztą o nich wspomniała, niestety jedynie w parolinijkowym rozdziale przy końcu) została zmarnowana. W zamian usłyszelismy niezbyt wiarygodną, totalną krytykę mogącą raczej zwiekszyć zamieszanie niż cokolwiek wyjasnić w ważnej w końcu sprawie.
Tym bardziej szkoda, że z tego co usłyszałem w trakcie dyskusji metoda rzeczywiście bywa używana w sposób skandaliczny – na tyle, by warto było zrobić wokół tego nieco twórczego „hałasu”. Jednak każdy błąd w argumentacji zostanie okrutnie wykorzystany – miejmy tego świadomość i nie wystawiajmy naszej misji na niepowodzenie przez niewłaściwą argumentację.
MAREK PIOTROWSKI