MESJASZ: JEZUS – ODKUPICIEL, OSZUST CZY OBŁĄKANY?

Mojżesz i jego zbieranina maszerowali do Ziemi Obiecanej – i ja maszerowałem wraz z nimi, szukając mojej Obiecanej Ziemi Prawdy. Czas mijał inaczej w tym świecie: nie przypominam sobie, bym jadł czy spał albo bym był głodny czy zmęczony, choć musieliśmy tak maszerować setki kilometrów po wszystkich możliwych liniach geometrycznych, czasami nawet prosto.

Wiele razy w czasie tej długiej i pełnej kurzu podróży wątpiłem, czy mądry był mój wybór, by powierzyć swój los tym ludziom, pozwalając im być po Sokratesie moimi nowymi przewodnikami i nauczycielami. Ale byłem pod wrażeniem ich silnej wiary i poczucia przeznaczenia, a Bóg, który, jak mówili, objawił się im i przez nich miał objawić się światu – Absolutnie Doskonały – ten Bóg wydawał się jedynym Bogiem wartym tego, by zasiąść na tronie mojego serca i mojego życia, jeśli tylko dogłębnie «poznam samego siebie» – jak ująłby to Sokrates, i będę dogłębnie wierny samemu sobie – jak ujęliby to współcześni psychologowie.

Z każdym razem, kiedy kusiło mnie, by spojrzeć wstecz i zastanawiać się, czy nie byłbym szczęśliwszy w Wyższych Sferach, przychodziła mi do głowy ta sama odpowiedź na moje wątpliwości: porównanie pomiędzy tą wędrującą zbieraniną nędzarzy a tamtymi prosperującymi i sytuowanymi bogaczami było korygowane przez porównanie pomiędzy ich doskonałym Bogiem i ewidentnie niedoskonałymi bogami Wyższych Sfer – obojętnie, czy tymi bogami były duchy, koty, demony, czy dolary. To Żydzi byli prawdziwie bogatymi ludźmi, bogatymi duchowo – poganie byli duchowo ubodzy.

Uczyłem się patrzeć głębiej. Kiedy odwróciłem się teraz, by spojrzeć na Wyższe Sfery, ujrzałem olbrzymią piramidę unoszącą się ponad całą tą niezmierną masą kłębiących się milionów, zamykającą ich w swoich niezliczonych podziemnych korytarzach, przygotowując ich na pogrzeb. Piramida była anonimowa, i kiedy spojrzałem na ludzi wewnątrz niej, oni też byli anonimowi. Każdy a nich był samym szkieletem i czaszką.

Naszła mnie następująca myśl: Ponieważ widocznie przeniosłem się z filozoficznego rynku idei na rynek religijny i ponieważ Bóg domagał się nie tylko mojego umysłu, ale także mojego życia, musiałem się upewnić, że nie poświęcam swojego życia czemuś anonimowemu, martwemu lub Władcy śmierci zamiast żyjącemu Bogu, Władcy życia i Komuś silniejszemu niż śmierć. W związku z tym poruszyło mnie to, co Mojżesz nieustannie głosił swoim ludziom jako przykazanie ich Boga: «Wybierajcie życie».

Te dwa słowa stały się ostatnimi słowami Mojżesza. Nim droga osiągnęła rzekę, wydawało się, że zniknął on w niebie po wspięciu się na szczyt kolejnej góry. W jakiś sposób wiedziałem, że jego kości – przeciwnie niż kości Egipcjan – nigdy nie zostaną odnalezione w żadnym grobowcu.

Wkrótce po odejściu Mojżesza droga doszła do rzeki i wiedziałem, że mam właśnie stanąć wobec kolejnego fundamentalnego wyboru między drogami.

Człowiek, który zastąpił Mojżesza jako przywódca tego ludu, miał na imię Joszua – Jozue albo Jezus. Tak jak Mojżesz przeszedł morze, tak Joszua przeszedł rzekę, która się przed nim rozstąpiła. Niektórzy z ludu poszli za nim, tak jak ja, a niektórzy zostali.

Następnie stała się dziwna rzecz. Moja podróż stała się jeszcze bardziej podobna do wizji. Droga wiodła na położone w dali wzgórze, na którym stały trzy stare, surowe krzyże. Środkowy miał napis, który głosił: «To jest król żydowski». Joszua wstąpił na środkowy krzyż, spojrzał na mnie ze swojego krwawego tronu i zaprosił, abym podszedł bliżej.

Naturalnie zawahałem się, szukając lepszego wyjścia. Odwróciłem się i ujrzałem coś, co zdawało się być lustrzanym odbiciem wzgórza i trzech krzyży, każdy z takim napisem u góry, jak ten na krzyżu Joszuy. Pierwszym napis głosił: «Wielka Artemida Efeska

». Gdy tak się wpatrywałem, krzyż pod tym znakiem zamienił się w łoże, i ujrzałem miliony mężczyzn, niczym myszy, usiłujących spółkować z ogromną, skąpo odzianą kobietą, której wargi ociekały szkarłatną krwią. Na moich oczach przemieniła się w smoka.

Napis na drugim krzyżu głosił: «Moloch», i gdy patrzyłem, krzyż pod nim zamienił się w złoty kocioł w kształcie rozwartej paszczy. Widziałem matki i ojców stojących w bardzo długiej kolejce i czekających, by przekazać swoje niemowlęta kapłanom stojącym obok kotła, którzy wyrywali niemowlęce serca kamiennym nożem, wrzucali wciąż bijące serca w szczerzącą zęby paszczę kotła i ciskali inne części ciała ogromnemu psu (którego nazywali «Śmieciożerem»).

Napis na trzecim krzyżu głosił: «bożek Pan». Również i ten krzyż szybko zmienił kształt, aby stać się zestawem fujarek trzymanych przez tańczącego mężczyznę, który od pasa w dół miał postać kozła. Przybrał twarz najpierw Jima Morrisona, potem Micka Jaggera. Oddawał się dziwnemu, pokręconemu tańcowi wokół własnych genitaliów, jakby były one nieruchomym punktem obracającego się świata, i często przerywał taniec, by pokłonić się w głębokiej samoadoracji.

Gdy odwróciłem się plecami do tej nieświętej trójcy, krzyż Joszuy także zmienił kształt. Stał się koroną. Jej klejnotami były diamenty w kształcie ostrych kolców.

Zastanawiałem się teraz, czy nie porzuciłem rozumu w tym potoku obrazów oraz w jaki sposób mam podjąć decyzję i wybrać drogę. Gdy tylko mój umysł sformułował to pytanie, ujrzałem rumianego Irlandczyka o okrągłej twarzy, który wyglądał bardziej jak farmer niż jak filozof. Oddzieliwszy się od tłumu, krążył teraz pod krzyżami.

– Witaj! – zagrzmiał. – Przybyłem, by pomóc ci dokonać wyboru w następnym kroku.

– Kim jesteś? – spytałem.

– Nazywam się C.S. Lewis, ale możesz mówić do mnie Jack.

Byłem rozczarowany tym, że następcą Mojżesza dla mnie był ktoś mniejszy niż Mojżesz, podczas gdy Mojżesz był kimś więcej niż Sokrates. Ale pamiętałem o tym, co powiedział Jan Chrzciciel, który pełnił tę samą funkcję pomagania ludziom w znalezieniu Mesjasza: «Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał».

– Co ty tutaj robisz? – domagałem się odpowiedzi. Znałem nazwisko Lewisa, jako że przeczytałem kilka z jego krystalicznie jasnych książek i obejrzałem film Cienista dolina (Shadowlands).

– To samo, co robiłem na ziemi. To samo, co robili Sokrates i Jan Chrzciciel: wskazuję na prawdę. Jak powiedział Sokrates, filozofowie mają pewność stałego zatrudnienia nawet po śmierci.

– A więc jesteś tutaj po to, żeby dostarczyć mi przesłanek do wiary w to, że Jezus-Jozue jest następcą Mojżesza jako mój prorok i następcą Sokratesa jako mój nauczyciel?

– Więcej. On pretenduje do tego, by być kimś więcej dla ciebie niż nauczyciel, jak Sokrates, i kimś więcej dla ciebie niż prorok, jak Mojżesz. On pretenduje do tego, aby być twoim Bogiem.

– Co?! To niemożliwe! To jest człowiek. Bóg nie jest człowiekiem!

– W przypadku Boga wszystko jest możliwe. A tym samym dla Boga jest możliwe, że stanie się człowiekiem.

– Ale… to podważa wiarę.

– Istotnie. Gratuluję, że przynajmniej tyle dostrzegasz. Wielu tego nie widzi.

– Czy naprawdę masz na myśli to, że wierzysz i chcesz, bym ja uwierzył, że ten człowiek, ten człowiek, który wisi tam, umierając, ten człowiek, który narodził się z kobiecego łona i był niemowlęciem, które nie umiało mówić, ten człowiek, który był głodny i ranił się drzazgami, i cierpiał na zaparcia – że On jest Bogiem? Chyba nigdy w życiu nie słyszałem nic bardziej śmiesznego.

– Nigdy nie słyszałeś nic bardziej zdumiewającego, ale słyszałeś wiele rzeczy śmieszniejszych. Jedną z nich jest to, że Bóg nigdy by tego nie zrobił, że Bóg mógłby zrobić tylko coś rozsądnego i możliwego do przewidzenia, co ty byś zrobił, jeśli to ty byś był Bogiem.

– Wciąż nie rozumiem, jak Bóg mógłby zrobić coś takiego.

– A czemu nie? Czy pisarz nie mógłby umieścić siebie w swojej własnej powieści jako jednego ze swoich bohaterów?

– Myślę, że tak.

– A gdyby to zrobił, to byłby właśnie Tym, kogo zdecydowałeś się szukać chwilę temu w swoim spotkaniu z deistą Arystotelesem i panteistą Parmenidesem: Bogiem, który jest jednocześnie całkowicie transcendentny i całkowicie immanentny. Autor jest zarówno transcendentny w stosunku do swojej opowieści jako jej twórca i immanentny jako dzieło. Jeśli nawet ludzki twórca może tego dokonać, dlaczego nie Bóg?

Nie umiałem na to odpowiedzieć.

– Ale – nawet jeśli to jest możliwe – dlaczego miałbym wierzyć, że to rzeczywiście się wydarzyło?

– Ponieważ On tak powiedział.

– Czysty autorytet?

Jego autorytet. On tak stwierdził. To właśnie stąd chrześcijanie wzięli tę ideę: od Niego.

– Skąd mogę wiedzieć, że Jego uczniowie tego nie wymyślili?

– Ponieważ wszyscy pierwsi chrześcijanie byli Żydami i jest to ostatnia rzecz, jaką Żyd by wymyślił. Poganie mogliby ubóstwić swoich ludzkich bohaterów, ponieważ ich bogowie byli bardzo podobni do ludzi. Ale dla Żydów byłoby to tym, czym jest teraz dla ciebie: czymś nie do pomyślenia, największą głupotą, gdyż ich Bóg jest absolutnie transcendentny i doskonały. I było to dla nich także najgorszym bluźnierstwem podlegającym karze śmierci przez ukrzyżowanie.

– A więc Jego wyznawcy nie mogli zmyślić tego wszystkiego, że jest Bogiem, ponieważ byli dobrymi Żydami?

– Tak.

– W porządku więc, dlaczego nie mogliby być złymi Żydami? Kłamcami? Bluźniercami? Tylko dlatego, że ludzietwierdzą, iż jakaś dziwna historia jest prawdziwa, to jeszcze nie dowodzi, że jest prawdziwa. Ten, kto coś opowiada, może kłamać.

– Ale przecież oni wszyscy umarli za swoją wiarę w tę historię. Jedenastu z dwunastu apostołów umarło śmiercią męczeńską, ponieważ nie odstąpili od swojej wiary. I tysiące ich następców zrobiło to samo. Nic tak nie poświadcza szczerości jak męczeństwo.

– Dobrze, więc wierzyli w to. To nie dowodzi, że to jest prawda.

– Co więc kazałoby im wierzyć w tak szokującą ideę? Pamiętaj, nie byli poganami, byli Żydami. Jak Żyd mógłby pomylić Boga z człowiekiem? Nigdy się to nie zdarzyło, ani razu – ani przedtem, ani potem – przez cztery tysiące lat żydowskiej historii.

– Ach tak – powiedziałem.

– I to samo odnosi się nawet bardziej do samego Jezusa. Czy jest tak obłąkany, że uważa się za Boga? Albo czy jest oszustem? Jeśli nie jest Bogiem, jak twierdził, to jest albo oszustem, albo obłąkanym. Czy możesz tego człowieka nazwać obłąkanym? – człowieka, którego nawet niechrześcijanie uznają za najmądrzejszego człowieka wszech czasów? Albo czy nazwiesz tego człowieka cynicznym oszustem – człowieka, którego nawet niechrześcijanie uznają za świętego?

– To naprawdę wydaje się szokujące. Ale równie szokujące wydaje się nazywać człowieka Bogiem. Sprawdźmy te możliwości raz jeszcze.

– Świetny pomysł. Najpierw możliwość, że jest oszustem…

– Tak. Dlaczego nie jest to po prostu mało prawdopodobne, ale zupełnie niemożliwe?

– Dlaczego oszuści oszukują?

– Z wielu powodów.

– Co wspólnego mają oni wszyscy?

– Nie wiem, przypuszczam, że oszust myśli, że skorzysta coś na swoim oszustwie, ale mogą to być różne powody.

– No właśnie. Oszuści oszukują, żeby coś zyskać dla siebie. A co Jezus zyskał na swoim oszustwie? Znienawidzony, niezrozumiany, odrzucony, zdradzony, prześladowany, opluty, biczowany, osądzony, torturowany i ukrzyżowany. Trudno to nazwać listą korzyści! A jego uczniowie zyskali dokładnie to samo w zamian, jeśli to właśnie oni wymyślili to oszustwo.

– To zupełnie nie ma sensu. Dobrze, spróbujmy znowu opcji «obłąkany». Dlaczego nie mógłby być obłąkany?

– Zbyt bystry. Zbyt mądry. Zbyt rozważny. Zbyt dobrze radził sobie z ludźmi. Ponad wszystko – zbyt interesujący.Obłąkani są w rzeczywistości bardzo nudni, kiedy już ich się pozna. Postępują rutynowo. Ich działanie jest całkowitym przeciwieństwem kreatywności. Obłąkani mają w sobie mniej mądrości, kreatywności i miłości niż zwykli ludzie, On ma tego więcej. Jeśli On jest definicją obłędu, to świat obłąkanych byłby rajem na ziemi. Jeśli On reprezentuje obłąkanych, to powinniśmy im zazdrościć, a nie litować się nad nimi czy próbować ich leczyć.

– Oczywiście. Ale jedyna opcja, jaka nam pozostała: że jest Bogiem, wydaje się równie niemożliwa.

– Zadziwiająca – tak, ale nie niemożliwa. Przyjrzyj się tej hipotezie. Jeśli On jest Bogiem, to dlaczego miałoby istnieć coś, czego nie mógłby zrobić? Bóg jest wszechmocny. «U Boga wszystko jest możliwe». Jeśli Bóg mógł stworzyć cały wszechświat z niczego, to dlaczego nie mógłby wcielić się w jedną osobę wewnątrz tego wszechświata? A poza tym kim ty jesteś, by mówić Bogu, co może, a czego nie może zrobić?

– To jest postawienie sprawy bez ogródek, ale rozumiem, o co ci chodzi.

– Istnieje też wiele pozytywnych wskazówek, Bożych odcisków palców, by się tak wyrazić. Cudy, szczególnie powstanie z martwych. Czy leży to w ludzkiej mocy?

– Oczywiście, że nie – przyznałem.

– To nawet wydaje się być w Boskim stylu – dodał. – Bóg Żydów, Bóg Mojżesza, jest Bogiem życia, a nie śmierci. Pokonanie śmierci bardzo by do Niego pasowało.

Ten zaskakujący zwrot stylistyczny, który Lewis zastosował jako argument, wywarł na mnie wielkie wrażenie. Odciski palców z pewnością wydawały się pasować. Ale chciałem zdobyć więcej pewności.

– Gdybym widział, jak powstaje z martwych, prawdopodobnie też bym w Niego uwierzył – powiedziałem. – Ale nie widziałem tego. Mam na to tylko twoje słowo czy słowo Kościoła albo słowo Biblii. Nie lubię dowodzenia na podstawie autorytetu.

– Nie przedstawiam argumentów na podstawie autorytetu – odparł Lewis – a gdyby nawet, to z pewnością nie byłby to mój autorytet. Tylko spójrz na to logicznie. Gdyby nie powstał z martwych – najbardziej oczywisty dowód, że jest kimś więcej niż człowiekiem – to jego apostołowie i ich następcy, którzy mówili światu, że powstał, nie mówili prawdy. Zgadza się jak dotąd?

– Oczywiście.

– Teraz, jeśli mówisz nieprawdę, to albo wiesz, że jest to nieprawda, albo nie wiesz. Jeśli wiesz, że jest to nieprawda, to jesteś kłamcą, oszustem. Jeśli nie wiesz, że to nieprawda, to oszukujesz sam siebie. Zgadza się do tej pory?

– Tak, to są jedyne dwie możliwości. Albo byli oszustami, albo oszukanymi.

– A więc zbadajmy te dwie możliwości.

– W porządku. Dlaczego nie mogliby być oszustami? Nie byli tak mądrzy i dobrzy jak Jezus.

– Ponieważ byli męczennikami. Nic nie poświadcza szczerości bardziej niż męczeństwo, pamiętasz? Jeśli to było oszustwo, to dlaczego za nie umierali? Dlaczego nigdy się nie załamali pod wpływem tortur? Dlaczego nie wyszło nigdy szydło z worka i żaden chrześcijanin nie wyjawił, że to wszystko było oszustwem, które wymyślili? Ponieważ tego szydła nigdy w worku nie było.

– Hm… Dobrze, a więc byli szczerzy i nie oszukiwali. A nie mogli być pod wpływem halucynacji? Oszukani w prostocie ducha? Odrobinę głupi i naiwni oraz łatwowierni, gotowi wierzyć niemal we wszystko?

– Jak myślisz, jak głupim trzeba być, żeby pomylić zwłoki z żywym człowiekiem?

– No, a przypuśćmy, że to wszystko było jakby niejednoznaczne, mgliste i niepewne?

– Spójrz na swoje dane. Było wprost przeciwnie! Ich przekonanie we wszystkich czterech Ewangeliach było bardzo konkretne, bardzo empiryczne. Widzieli Go swoimi oczami, nie w wizji. Rozmawiali z Nim, a On im odpowiadał. Dotykali Go. «Niewierny Tomasz» dotykał Jego ran. Widzieli, jak jadł coś w dwóch przypadkach po zmartwychwstaniu. Pozostał z nimi przez czterdzieści dni. Czy to wygląda na halucynację, czy na wizję, czy na pomyłkę związaną z niejednoznacznością?

– Ale przecież ludzie czasami zupełnie się mylą i mają bardzo dziwne i szalone halucynacje.

– Pewnie, że tak. Ale te halucynacje są doświadczeniem osobistym. Bardzo rzadko dwie lub więcej osób ma te same halucynacje. A jeśli nawet, to nie jest to tak konkretne. I nigdy nie trwa przez czterdzieści dni. Ani nie jest oglądane przez pięćset osób naraz.

– Pięćset?

– Mówi o tym Apostoł Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian. Mówi, że większość z tych pięciuset osób wciąż żyje, a tym samym zaprasza swoich czytelników, by przeprowadzili z nimi rozmowę, by samemu sprawdzić dane. Czy to wygląda na niejednoznaczne i mgliste halucynacje? Pokaż mi w całej historii ludzkości inną halucynację, która by miała podobne cechy.

– Ale to jest tylko to, co zostało zapisane na papierze. To tylko opowieść w Biblii. To nie są solidne dane. Nie byłeś tam, by to zobaczyć. Musisz po prostu w to uwierzyć. To jest dowód na podstawie autorytetu.

– Nie, nie jest. Istnieją solidne dane: teksty Nowego Testamentu. Obalają hipotezę o halucynacji. Nawet jeśli to jest oszustwo, to nie jest to oszustwo dotyczące halucynacji, jest to oszustwo dotyczące zmartwychwstania. Przynajmniej postawmy sprawę uczciwie, nie zmieniajmy danych.

– W porządku, ale może to jest tylko opowieść o zmartwychwstaniu zamiast prawdziwego zmartwychwstania?

– Wobec tego to jest oszustwo. Wobec tego jesteśmy z powrotem przy naszej pierwszej możliwości.

– Ale… ale…

– Ale co?

– Nie wiem. Po prostu zapędzasz mnie w kozi róg.

– Nie ja, ale rozum. Przynajmniej tyle chyba nauczyłeś się od Sokratesa? Idź za rozumowaniem, dokądkolwiek cię zaprowadzi. To nie ja, ale rzeczywistość zapędza cię w kozi róg.

– Cóż, nie podoba mi się to.

– Dlaczego? Spytaj sam siebie, co się teraz w tobie dzieje. Rozum i wiara, rozum i religia okazują się teraz być sojusznikami przeciwko czemuś jeszcze, co powstrzymuje cię przed nimi. To nie rozum powstrzymuje cię przed wiarą ani wiara nie powstrzymuje się przed rozumem, ale jakiś irracjonalny strach albo uczucie powstrzymuje cię przed wiarą, do której doprowadził cię rozum. I myślę, że sam wiesz, że to prawda.

Nie potrafiłem nie być szczery.

– To prawda! – przyznałem.

– Więc jeśli rozum prowadzi cię do Chrystusa, to co cię powstrzymuje?

– Jego krzyż! – wyrwało mi się. – Ta krwawa miazga, drzazgi – nie chcę być wraz z Nim tam w górze. Chcę wrócić do Wyższych Sfer. Chcę odrobiny wygody i poczucia bezpieczeństwa. Chcę być panem własnego życia. Czyje to w końcu życie?

– Właśnie o to chodzi – odpowiedział Lewis. – Jeśli On jest twoim Stwórcą, to twoje życie należy do Niego.

– A ta straszliwa prawda jest tym, co wy nazywacie Ewangelią, «Dobrą Nowiną»?

– Tak, jeśli spojrzysz na nią całoścowo. Czyż nie widzisz, dlaczego jest czymś dobrym rzucić się w Jego ramiona? Dlaczego robią to nawróceni i święci? Jakie są ich motywy oprócz rozumu?

– To musi być strach.

– Nie. To jest miłość. Strach nie dopuszcza męczeństwa. Posunąć się do tego może wyłącznie miłość. Popatrz tylko na tę historię – całą historię: Jest to najbardziej niezwykła historia miłosna, jaką kiedykolwiek opowiedziano. Historia o twoim Stwórcy, który staje się twoim Umiłowanym i poślubia twoją duszę.

– Czy przypadkiem nie rozumiesz przez to, że wszystkie dusze są dla niego żeńskie? Zarówno męskie, jak i kobiece?

– Tak. Ale On jest kimś więcej niż mężczyzną. To nie jest po prostu Romeo, to jest Bóg! Wszechmocny, doskonały, nieskończony, odwieczny Bóg, który nie potrzebuje zupełnie niczego. Dobrowolnie zdecydował się kochać cię tak bardzo, że z miłości dla ciebie stał się śmiertelnym człowiekiem, był torturowany i zabity na krzyżu. Jeśli istnieje jakiś powód, by nie wierzyć w tę historię, to nie dlatego, że brzmi ona zbyt strasznie, ale dlatego, że brzmi zbyt cudownie, wydaje się zbyt piękna, żeby była prawdziwa. Jest bardziej szalona niż wszystkie baśnie.

– Wobec tego dlaczego tak trudno dokonać wyboru, skoczyć w Jego ramiona?

– Ponieważ domaga się wszystkiego. Czeku in blanco. Nie tylko jednego dnia w tygodniu albo jednej dziesiątej twoich pieniędzy, albo pięciu modlitw dziennie. To nie jest tak jak w przypadku twoich wcześniejszych wyborów. Nie jest to wybór pomiędzy filozofiami, ale wybór pomiędzy bogami.

Pomiędzy bogami? Masz na myśli to, że pozostałe trzy krzyże są alternatywą?

– Tak. Chrystus albo Artemida, Chrystus albo Moloch, Chrystus albo bożek Pan. Bóg nieba albo bóg tego świata. Prawdziwy Bóg albo bożek. «Rozstrzygnijcie dziś, komu służyć chcecie».

Pamiętałem te słowa. Były to słowa Jozuego. Wtedy dostrzegłem ciągłość pomiędzy chrześcijańską wiarą tego człowieka a żydowską wiarą Mojżesza i Jozuego oraz ciągłość pomiędzy Bogiem, którego spotkałem na górze Synaj, i Bogiem, który wisiał na krzyżu. Obaj domagali się wszystkiego. I obaj domagali się wszystkiego ode mnie.

– Wiem, że to, co mówisz, jest prawdą – przyznałem. (Sama atmosfera tego kraju sprawiała, że nie dało się oszukać samego siebie). – Myślę jednak, że jestem tchórzem. Myślę, że nie potrafię przeskoczyć otchłani pomiędzy mną a Nim.

– Masz rację. Masz rację, że nie możesz. Ale Bóg może. Może to w tobie sprawić. Ten skok jest wiarą, a wiara jest darem od Boga. Nie możesz jej wyczarować w sobie samym, przyciskając jakiś wewnętrzny guzik. Ale Bóg udzieli ci tego daru, jeśli naprawdę tego zechcesz, jeśli Go poprosisz. Dlaczego nie zrobić tego zaraz? Boisz się, że nie odpowie na twoją modlitwę? Czy też boisz się, że odpowie?

– Trafiłeś w sedno – przyznałem. – Być może nie chcę przeskakiwać tej strasznej otchłani przede mną.

– Ale za tobą jest nawet straszniejsza otchłań, jeśli teraz zawrócisz.

– Masz na myśli tych trzech fałszywych bogów?

– To też, ale także twoją własną uczciwość. Jeśli teraz zawrócisz, to zawsze będziesz zdawał sobie sprawę, że Go odrzuciłeś. Nie możesz po prostu pozostać tam, gdzie jesteś, i ani Go nie przyjąć, ani nie odrzucić. Cokolwiek będzie się teraz działo, tamte dni minęły. Zostałeś wyprowadzony na pole bitwy, nie możesz pozostać neutralnym obserwatorem. Musisz opowiedzieć się albo za Nim, albo przeciwko Niemu. Ośmieliłeś się szukać prawdy począwszy od twojego pierwszego wyboru, jakiego dokonałeś na początku swojej drogi. Cóż, oto punkt, do którego doprowadził cię ten brzemienny w skutki wybór. Szukałeś Prawdy? Oto ją znalazłeś. Twoje jedyne opcje to tak i nie.Nie ma trzeciej. Wszystkie uniki zostały zdemaskowane. Ta chwila jest jak chwila śmierci: wystawiony na Światło, bezbronny, nagi. Musisz teraz zdecydować, czy doprowadzić do końca całą swoją podróż, czy też z niej zrezygnować.

Widziałem, że Lewis mówił prawdę. Widziałem także, że nie mogę zawrócić. Moje przeznaczenie prowadziło mnie nieubłaganie – i dlatego dokonałem najbardziej wolnego i najbardziej koniecznego wyboru w swoim życiu.

Spojrzałem w twarz na krzyżu, która wciąż cierpliwie zapraszała mnie do przygody nie mającej żadnych granic, żadnych gwarancji ani ukrytych motywów, przygody, która po prostu domagała się wszystkiego, co moje, mojego ja.

Nie mogłem się z Nim targować. To nie był kotek, to był Chrystus Tygrys. Wielu teologów mogło próbować wyrywać Mu pazury, ale ja bym tego nie mógł i bym nie zrobił. Nie miałem żadnych praw wobec Niego, tak jak miałem je wobec innych istot ludzkich: był Stwórcą samego mojego istnienia. Czy Hamlet mógłby mieć jakieś prawa wobec Szekspira?

Dokąd On by mnie zaprowadził? Czego by ode mnie zażądał? Mógłby zażądać ode mnie, bym poświęcił dla Niego nie tylko moje grzechy, ale także moje prawowite dobra ziemskie i ambicje. Ale znowu – mógłby tego nie zrobić. Mógłby zażądać ode mnie, bym poświęcił zrozumienie i szacunek moich przyjaciół albo nawet mojej rodziny. Ale znowu – mógłby tego nie zrobić. Z pewnością będzie się domagał, bym porzucił swoją potrzebę wygody, władzy i bezpieczeństwa. Musiałem poluzować uchwyt na kole sterowym swojego statku i pozwolić Mu być kapitanem. Dlaczego miałbym to zrobić?

Wówczas uderzyła mnie prosta odpowiedź: jeśli On jest Absolutem, to trudno i darmo, On jest Absolutem, a nie wygoda ani rodzina, ani moi przyjaciele, ani władza, ani bezpieczeństwo, ani nawet samo biologiczne życie. Jeśliby wymagał ode mnie wydłubania sobie lewego oka albo odcięcia sobie lewej ręki ze względu na Niego i ze względu na Jego królestwo niebieskie – to byłoby ono nieskończenie tego warte. Żadna cena nie była zbyt wysoka, by ją zapłacić za wieczność.

– Tak – powiedziałem.

I narodziłem się.

 

© Copyright by Wydawnictwo M

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

CAPTCHA ImageChange Image